Gazem pieprzowym w kibiców
Sytuację śledziliśmy na własne oczy. Na pół godziny przed pierwszym gwizdkiem Szymona Marciniaka (mecz startował o godz. 20) wciąż spora grupa kibiców nie weszła na betonową platformę przed stadionem i stała w kolejce. Być może to wina organizatorów, którzy otworzyli tylko dwie z kilkunastu bramek wejściowych, a zainteresowanie meczem było duże (ok. 17 tys. kibiców na meczu).
Sfrustrowanym kibicom skończyła się cierpliwość na około kwadrans przed meczem. Kolejka od strony ul. Pilczyckiej i Królewieckiej mozolnie przesuwała się do przodu, a nikt nie chciał wejść na stadion mocno spóźniony.
Zobacz też:
"Piłka nożna dla kibiców!" - skandował tłum, który coraz mocniej napierał na płot, chcąc wymusić na ochronie otwarcie dodatkowych bramek.
W całym zamieszaniu jeden z ochroniarzy wyjął dużą puszkę gazu pieprzowego i użył go na kilkudziesięciu osobach. Wśród nich były rodziny z dziećmi.

Młody chłopak potrzebował pomocy ratowników
Dla pewnego 10-latka wieczór na Tarczyński Arenie był niezapomniany. Niestety, ale nie ze względu na wynik spotkania (Śląsk przegrał 1:2 w derbach), ani na atmosferę, lecz na fakt, iż niefortunnie znalazł się wśród fanów WKS-u, którzy "dostali" gazem.
Zapłakany chłopak był prowadzony na ślepo przez jednego z rodziców. Próbował przemyć oczy wodą, ale to nie pomagało. Jego ojciec przebiegł przez bramki i na platformie pod stadionem próbował znaleźć pomoc medyczną. Karetka była jednak zamknięta. Przebywający na stadionie medycy zjawili się po kilku minutach.
Zobacz też:
