- Błagam, muszą mi Państwo pomóc. Sąsiad tak potwornie skatował mojego psa, że weterynarz powiedział mi, że grozi mu eutanazja - dzwoniła do redakcji „Echa Dnia” zapłakana Wioletta Kałczuga z Kielc.
Kobieta wydała na leczenie swojej ukochanej suczki olbrzymie pieniądze. W piątek Sara przeszła rezonans oraz została skierowana do podwarszawskiego ośrodka na operację kręgosłupa za co trzeba zapłacić blisko dwa tysiące złotych.
Pies tracił władanie w tylnych łapach, przechodzi operację
Pani Wioletta nie ukrywa, że od dawna jest skłócona ze swoim wujkiem, który mieszka po sąsiedzku.
- 16 kwietnia wyprowadzałam na busa mojego niepełnosprawnego syna, na smyczy prowadziłam naszego pieska. W pewnym momencie wujek podszedł do Sary i kopnął ją tak, że uderzyła o metalową krawędź schodów - opowiada pani Wioletta.
Wyjaśnia, że od tego czasu suczka ma problemy z wątrobą, z kręgosłupem, straciła władanie w tylnych łapach, ma olbrzymie problemy z wypróżnianiem, nie załatwia się, nie je, ciągle musi być podłączana do kroplówek. Weterynarz powiedział mi, że grozi jej eutanazja, a jedynym ratunkiem jest operacja kręgosłupa w podwarszawskiej klinice, na którą mój mąż właśnie zawiózł Sarę - opowiada kielczanka.
Skąd u mężczyzny taka agresja? Pani Wioletta zapewnia, że jej piesek absolutnie nie atakował sąsiada. - Sara to bardzo przyjazny pies. Nawet sąsiedzi mogą o tym poświadczyć - wyjaśnia.
Jakie są szanse na jej powrót do zdrowia? - Wierzymy, że lekarze jej pomogą i że ortopeda zrobi wszystko, żeby przeżyła, bo jest przecież bardzo młoda.

Kielczanka zaraz po zdarzeniu zgłosiła sprawę na policję i zamierza walczyć o sprawiedliwość.
- Mamy nadzieję, że ten pan poniesie konsekwencje. Chcielibyśmy, żeby zapadł wyrok, który będzie nauczką dla innych osób, którzy także podniosą rękę na jakiekolwiek zwierze - mówi kielczanka. Ze łzami w oczach przyznaje, że ze swoim sąsiadem nawet nie chce rozmawiać.
Sąsiad zapewnia, że nic złego nie zrobił
Skontaktowaliśmy się także z mężczyzną, który jest oskarżany o kopnięcie Sary. Zapewniał nas, że jest niewinny i zarzekał się na wszelkie świętości, że oskarżenia pani Wioletty są fałszywe. Podkreślał, że kocha zwierzęta i nigdy w życiu żadnemu nie zrobiłby krzywdy.
- Ona to wszystko wymyśliła, ponieważ od dawna żyjemy w konflikcie. Faktycznie wyszedłem wtedy na dwór, ale tylko po to, żeby wywiesić koszulę. Strzepnąłem wodę z materiału ale nie kopnąłem żadnego psa - podkreślał.
Policja działa
Ostatecznie sprawę wyjaśni więc policja, obecnie przesłuchiwani są świadkowie.
Karol Macek - rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kielcach wyjaśnił, że w tej chwili przesłuchiwani są świadkowie zdarzenia. - Najprawdopodobniej zasięgniemy opinii biegłego oraz lekarzy weterynarii, którzy nam odpowiedzą na pytanie, jaki jest stan pieska oraz jak wpłynęło na niego zachowanie tego pana. Prowadzimy czynności w kierunku artykułu, który mówi o znęcaniu się nad zwierzętami, a za takie czyny grożą trzy lata pozbawienia wolności - wyjaśnił Macek.
TOP 15 miejsc w Świętokrzyskiem widzianych z kosmosu

POLECAMY RÓWNIEŻ: