
Co Pan myśli o koncepcji Zielonych, by przyjrzeć się jeszcze raz umowie z amerykańską firmą budującą w Polsce elektrownię atomową, i ostatecznie zrezygnować z niej, a polską energetykę oprzeć w 100 proc. o energię odnawialną?
Wojciech Jakóbik: O ile każda opozycja ma prawo patrzeć władzy na ręce, o tyle zaczynanie od nowa dyskusji o projekcie jądrowym w Polsce, która trwa już 30 lat, byłoby katastrofą dla polskiego sektora energetycznego. Musimy budować atom, a nie bez końca o nim dyskutować. Natomiast warto jeszcze zaznaczyć, że partia Zielonych jest małą frakcją wewnątrz Koalicji Obywatelskiej, a sama KO wręcz zapowiadała, że przyspieszy program jądrowy w Polsce. Warto więc zastanowić się nad tym, czy możemy w ogóle mówić o tym, że wewnątrz Koalicji Obywatelskiej panuje konsensus. Badania opinii publicznej oraz programy polityczne większości partii w Polsce pokazują bardzo rzadkie zjawisko w naszych warunkach, jakim jest konsensus wokół energetyki jądrowej. Polacy spierają się co do szczegółów, ale generalnie, po 30 latach bezowocnej dyskusji na ten temat, prawie wszyscy się zgadzamy, że ten atom należy w końcu wybudować. A krokiem do realizacji tego celu jest właśnie umowa projektowa. Jeżeli mielibyśmy zaczynać nowe rządy od audytu energetyki jądrowej, który zatrzymałby realizację tej umowy, to opóźnilibyśmy projekt jądrowy w Polsce, co byłoby wręcz niebezpieczne, ze względu na rosnącą lukę wytwórczą w krajowym systemie elektroenergetycznym.
Urszula Zielińska stwierdziła, że Polska może sobie pozwolić na zaspokojenie rynku energią z OZE, trzeba jednak zmniejszyć o połowę zapotrzebowanie energetyczne i dołożyć energię z biogazu. Jako argument posłanka przywołała to, iż wiatr wieje w nocy, kiedy nie świeci słońce i to jest komplementarne ze źródłem energii słonecznej. Co Pan o tym sądzi?
Biomasa jest jednym z pomysłów na to, jak zapewnić stałe dostawy energii uzupełniające nieregularną pracę źródeł odnawialnych, natomiast jest to koncepcja bardziej ryzykowna niż praca atomu, który zastępowałby węgiel. Mamy w Polsce ogólny konsensus, że to właśnie atom powinien zastępować węgiel, a biomasa może być jedynie ciekawym dodatkiem. To, co proponuje pani posłanka, to raczej niszowa propozycja. Jest to raczej szukanie sposobu na jakiekolwiek uzasadnienie wycofania pomysłów atomowych i to inne niż takie, jakie mogłoby wywołać gniew społeczny. Pani poseł musi sobie zdawać sprawę z wysokiego poparcia społecznego dla energetyki atomowej w Polsce i tego, że walka z atomem to z góry przegrana sprawa.
Posłanka wyliczyła też, że energia jedynie z OZE będzie nie tylko wystarczająca, ale też dużo tańsza niż mix z wiodącą rolą energii jądrowej. Według niej każde gospodarstwo domowe będzie musiało dopłacić blisko 3 tys. złotych energii z elektrowni atomowych. Czy to prawda?
Żeby o tym mówić, trzeba najpierw zbudować model biznesowy atomu. Ten wciąż powstaje. Więc trudno na razie mówić o tym, w jaki sposób będzie finansowana energetyka jądrowa. Jedno z rozwiązań to faktycznie kontrakt rocznicowy, który przenosi te koszty na odbiorców poprzez specjalną dopłatę na rachunku. Ale pamiętajmy, że ta koncepcja została odrzucona przez obecną ekipę rządzącą, więc pani poseł nie ma jeszcze podstaw do oceny modelu finansowania, bo ten poznamy dopiero w 2024 roku. Jeżeli faktycznie KO przejęłaby władzę w Polsce, to będzie miała wpływ na kształtowanie tego pomysłu. Pani poseł w tym momencie swoimi wypowiedziami jedynie uśmiecha się do swoich wyborców, wśród których są przeciwnicy energetyki jądrowej.
Dziękuje za rozmowę.
Rozmawiał: Marcin Koziestański

mm