O tym, że groźby karalne padły, wiemy z dwóch różnych, niezależnych źródeł. Wyglądać miało to tak: kobieta (rocznik 1948) miała zadzwonić do Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gorzowie i powiedzieć jednemu z urzędników, że prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki i przedsiębiorca Zygmunt Tumielewicz zostaną odstrzeleni. I obaj skończą jak prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, zamordowany przez nożownika podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Są granice, których nie wolno przekraczać
Urzędnik, który usłyszał groźby, powiadomił policję. A ta błyskawicznie dotarła do prezydenta i biznesmena, a następnie szybko namierzyła autorkę gróźb. Przyznał nam to w środę przed południem rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Roman Witkowski.
- Trwa takie postępowanie. Kobieta została zatrzymana, postawiono jej zarzuty. 3 kwietnia prokurator zastosował wobec niej środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji. Ma też zakaz zbliżania się i kontaktowania z prezydentem i przedsiębiorcą - powiedział nam rzecznik. Śledczy postanowił też o powołaniu biegłych psychiatrów, którzy mają zbadać, czy autorka gróźb jest poczytalna. Jeśli będzie, grozi jej nawet do dwóch lat wiezienia.
Prezydent J. Wójcicki był zaskoczony, że wiemy o prokuratorskim postępowaniu. - Faktycznie byli u mnie policjanci w sprawie gróźb. To niepokojące, że niektóre, pojedyncze osoby, posuwają się do takich działań. Spierajmy się, nawet ostro kłóćmy, ale są granice, których nie wolno przekraczać - odpowiedział dyplomatycznie na nasze pytania. Przyznał też, że wcześniej też otrzymywał różne groźby. Jednak ich nie zgłaszał.
Macie tydzień, by zniknąć z tego osiedla
Z. Tumielewicz też potwierdził nasze informacje. Dodał, że jest przerażony, „do czego potrafią posunąć się ludzie”. Groźby wiąże wprost z prowadzoną przez siebie inwestycją na osiedlu Staszica. Buduje tam stację paliw koło marketu Intermarche. Inwestycja budzi liczne kontrowersje, wzbudza protesty. - Robi się ze mnie wroga osiedla i ktoś w taką narrację uwierzył. Ta groźba to są skutki szczucia ludzi na mnie - dodał Z. Tumielewicz.
Przypomnijmy: niedawno groźby spisane na kartce znalazł przed swoimi drzwiami jeden z magistrackich urzędników. „Macie tydzień, by zniknąć z tego osiedla. Po tygodniu spalimy to mieszkanie i wasz samochód. Zp***dalać, gdzie pieprz rośnie!”. Tu też powodem była budowa stacji paliw. Osoba, która dostała groźby, brała udział w wydawaniu decyzji administracyjnych, związanych z inwestycją. Ta sprawa też jest badana przez prokuraturę.
POLECAMY
Gorzów. Ktoś grozi urzędnikowi: "Spalimy mieszkanie i samochód"
