"To rzeczy bez precedensu"
Politycy Zjednoczonej Prawicy w sobotni wieczór zorganizowali konferencję prasową w siedzibie PAP. Zdaniem Beaty Szydło, to co obecnie tam się dzieje to "rzeczy bez precedensu".
- To, co się dzieje, to skandal, nie da się tego inaczej określić. W tym pomieszczeniu jest grupa mężczyzn, którzy nie mają żadnej umowy, aby tu przybywać. Zostali przysłani przez osobę, która twierdzi, że jest pełnomocnikiem zarządu, natomiast w KRS-ie nie figuruje - mówiła.
Natomiast w ocenie posła PiS Arkadiusza Mularczyka to, co się dzieje w Polsce, "co rozpoczęto wejściem do TVP, PAP, Polskiego Radia, ma charakter puczu, stanu wojennego, zamachu stanu". - Prywatna firma ochroniarska, silni mężczyźni, weszli do publicznych instytucji, nie legitymują się żadnymi dokumentami, umową, certyfikatami, zaświadczeniami, że działają na podstawie i w granicach prawa - wymieniał.
Zawiadomienia do PIP i UOKiK
- Osoby, które podają się za ich prezesów, wstrzymały ruch tego przedsiębiorstwa państwowego. Polska telewizja to zarówno oddziały na placu Powstańców, Woronicza, jak i regionalne. To ponad 5,5 tys. pracowników pracujących dla państwa - mówił Mularczyk.
Jak dodał, prezesi mianowani przez Sienkiewicza "dokonują czynności, zwalniają pracowników, dokonują wypowiedzeń mailami". - W trakcie rozmów informują dziennikarzy, sekretarki, montażystów, pracowników technicznych i administracyjnych, że nie muszą pełnić pracy. Setki osób - według naszej wiedzy - dostały takie informacje. Część z nich dostały wypowiedzenia - podkreślił.
Mularczyk dodał, że politycy PiS powiadomili też Państwową Inspekcję Pracy ws. działań w TVP, Polskim Radiu i PAP, bo ich szefowie powołani przez ministra kultury "łamią prawo". Zawiadomienie trafiło też do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - To, co się wydarzyło 20 grudnia, ma wielkie konsekwencje. Będziemy zawiadamiać wszelkie możliwe konstytucje - zapowiedział.
Źródło: Interia.pl
