WIDEO: Barometr Bartusia
- Organizmy tych małych wcześniaków są bardzo słabo przygotowane do walki z infekcjami, a szczególnie infekcjami wirusowymi. Dlatego dostarczamy im przeciwciała, które w momencie, gdy w ich otoczeniu znajdzie się wirus RS i zostanie przekazany do dróg oddechowych, ograniczą do minimum rozszerzenie się infekcji nim spowodowanej. To niezwykle ważne dla tych dzieci, bo ich układ oddechowy właśnie się rozwija. Gdyby na ten proces nałożyła się infekcja, nastąpiłoby jego zahamowanie – tłumaczy prof. dr hab. med. Ryszard Lauterbach, prezes Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego i kierownik Oddziału Klinicznego Neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego, który opiekuje się pierwszymi polskimi sześcioraczkami.
Z badań wynika, że w okresie jesienno-zimowym infekcje wywołane wirusem RS przechodzi ponad 50 proc. dzieci, a przed drugimi urodzinami kontakt z nim ma niemal każdy maluch. Wirus może wywoływać ciężkie infekcje dróg oddechowych, prowadzące nawet do niewydolności oddechowej. Szczególnie niebezpieczny jest zaś właśnie dla wcześniaków, które przyszły na świat z nie do końca wykształconymi jeszcze płucami. U takich maluchów wywołana nim infekcja pozostawia trwały ślad, wpływając na mniejszą wydolność płuc i narażając je na rozwój m.in. astmy oskrzelowej.
Na wirusa RS nie ma szczepionki, zapobiegać rozwojowi infekcji można jednak podając maluszkom specjalne przeciwciała. To właśnie taki preparat przyjmują sześcioraczki z Tylmanowej. Tego typu ochrona od marca ub. roku dzięki decyzji Ministerstwa Zdrowia jest refundowana wszystkim dzieciom, które nie ukończyły jeszcze 6. miesiąca życia a na świat przyszły przed 33. tygodniem ciąży oraz tym do 1 roku życia urodzonym do 28 tyg. ciąży i cierpiącym na dysplazję oskrzelowo-płucną.
Zosi, Kai, Malwinie, Neli, Filipowi i Tymonowi podano już trzy dawki specjalnych przeciwciał. Jak informują ich lekarze, maluchy rozwijają się prawidłowo, a Malwinka, która najdłużej przebywała na oddziale szpitalnym zdążyła już „dogonić” rodzeństwo.
- Dzieci nie kaszlą, nie mają infekcji, zdarzają się tylko drobne katarki. Ważą już prawie po 7 kg, oglądają sobie rączki, dyskutują z nami. Wydaje się, że jak tak dalej pójdzie, to będziemy rekordzistami jeśli chodzi o stan zdrowia dzieci, które urodziły się tak wcześnie i w tak dużej liczbie – mówi prof. Lauterbach.
Jak zdradzają rodzice sześcioraczków, dzieci z dnia na dzień robią postępy i mocno różnią się temperamentami. - Każdego dnia przyzwyczajamy się do tej naszej nowej normalności. Myślę, że jeszcze długo będą nam towarzyszyć różnego rodzaju wątpliwości, ale z każdym dniem jest ich mniej – mówi Szymon Marzec, tata maluchów. - Cieszymy się każdym dniem, który możemy spędzić razem. W naszym domu jest troszkę więcej płaczu, ale też więcej uśmiechu – dodaje Klaudia Marzec, ich mama.
Sześcioraczki: Zosia, Kaja, Malwina, Nela, Filip i Tymon przyszły na świat 20 maja br. w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim. Lekarze zdecydowali się na rozwiązanie ciąży w 29. tygodniu przez cesarskie cięcie. W momencie narodzin rodzeństwo ważyło od 800 do 1300 gramów.
Maluszki z Tylmanowej są pierwszymi sześcioraczkami urodzonymi w Polsce. Tego typu ciąże zdarzają się bowiem wyjątkowo rzadko – raz na 4,7 mld urodzeń – i wyjątkowo trudno doprowadzić je do szczęśliwego finału.
- Tak wyglądają porodówki w naszych szpitalach. Zobacz zdjęcia
- 10 pomysłów na zdrowe śniadanie
- Tak wyglądają polskie szpitale psychiatryczne [zdjęcia]
- Nie jedz tego! Te produkty zostały wycofane przez GIS
- TOP 10 krakowskich ginekologów. Sprawdź, których lekarzy polecają pacjentki [RANKING]
- Zobacz, jak wyglądają najlepsze porodówki w Krakowie!
