Hol Centrum Kulturalnego w Przemyślu. Za chwilę przemyska premiera filmu „Karbala”, o obronie City Hall w Iraku. Tak sprzymierzeni nazwali ratusz, a jednocześnie siedzibę miejscowej policji i więzienia w irackim mieście Karbala.
Każdy z widzów wie, na jaki film przyszedł. Atakujące z telewizji, Internetu i gazet reklamy i zapowiedzi tej produkcji zrobiły swoje. Będzie dużo strzałów, żywiołowa akcja, krew, zabici.
W holu dla większości osób - pierwsze zaskoczenie. Wystawa zdjęć i odznaczeń przemyślanina st. chor. Krzysztofa Mazura. Ludzie ze zdumieniem dowiadują się, że brał on udział w heroicznej obronie City Hall, o której tak wiele się teraz mówi.
Czy poza jego rodziną i przyjaciółmi ktoś o tym wiedział?
Pierwszy żołnierz z Przemyśla na misji w Iraku
Wystawa jest wstępem do kolejnego wydarzenia, które najbardziej wstrząsa widzami. Jeszcze przed filmem na ekranie wyświetlany jest krótki (4 minuty i 12 sekund) film, a w zasadzie - prezentacja komputerowa, o Krzysztofie Mazurze. Przygotowana przez jego syna Huberta. Pan Krzysztof zmarł w 2012 r.
Widzowie przyszli popatrzeć na fajny film wojenny, a najpierw widzą człowieka, który naprawdę brał udział w tych walkach. Dla niego to nie był film.
Najpierw lecą prywatne zdjęcia. Pan Krzysztof w letniej koszulce, w samochodzie, na autostradzie pod Krakowem. Może jechał na wakacje? Potem z synem na przemyskim Kopcu Tatarskim, z żoną na lodach we Fiore przy Kazimierzowskiej w Przemyślu. Na kolejnej fotce - z pokorną miną w niewielkiej szkolnej ławeczce. Towarzyszy synowi, który akurat rozpoczyna szkolną edukację.
„Są wśród nas ludzie, którzy niczym się nie wyróżniają. Mijasz ich codziennie. Tak jak ty tworzą rodziny, mają pasje i zajęcia, ale gdy zachodzi potrzeba, ubierają swój mundur i chwytają za broń...” - z ekranu biją napisy.
A dalej są zdjęcia z Iraku. St. chor. Mazur w bojowym mundurze. Z hełmem na głowie i karabinem w ręce. W tle charakterystyczny pustynny krajobraz.
„...by walczyć za swoich bliskich, przyjaciół, znajomych, za każdego z nas, bo to my tworzymy ten kraj, za który oni są gotowi oddać życie”. Po takiej prezentacji zupełnie inaczej ogląda się film.
- Mój tato był pierwszym żołnierzem z Przemyśla, który pojechał na misję do Iraku - opowiada Hubert. - Gdy wyjeżdżał do Iraku, ja miałem siedem lat. Brat zaledwie cztery latka i nic nie rozumiał, co się wokół niego działo - ciągnie swą opowieść Hubert. - Gdy ojciec żegnał się przed wyjściem z domu, Jakub oglądał bajkę w telewizorze. A ja już coś zacząłem kojarzyć, strasznie to przeżywałem. Ale nie myślałem, że to wyjazd na wojnę. Nasza mama, Bogumiła, pewnie też bardzo przeżywała, ale trzymała fason, abyśmy ja z bratem się nie denerwowali.
Dzisiaj Hubert Mazur jest uczniem trzeciej klasy I Liceum Ogólnokształcącego w Przemyślu. Profil klasy: humanistyczny. Brat chodzi do tej samej szkoły, do kl. I. Mają jeszcze 2,5-roczną siostrę, Anię. Urodziła się osiem miesięcy po śmierci Krzysztofa Mazura.
Do Iraku zgłosił się na ochotnika
St. chor. Krzysztof Mazur pochodził z Gołdapi w woj.warmińsko-mazurskim. W Wojsku Polskim od września 1988 r. Po Szkole Chorążych Służby Uzbrojenia i Elektroniki w Olsztynie. W 1991 r. rozpoczął służbę w 14 Pułku Zmechanizowanym 9 Dywizji Zmechanizowanej. W 1997 r. trafił na Podkarpacie. Od 2000 r. w 14 Brygadzie Obrony Terytorialnej w Przemyślu. Od 18 stycznia 2004 r. do 27 lipca 2004 r. w Iraku.
- Tato zgłosił się na ochotnika. Wówczas był w Iraku pierwszym żołnierzem z Przemyśla i jedynym podczas tej zmiany. Później oczywiście jeździli również inni z przemyskiej jednostki - mówi Hubert.
Po wyjeździe ojciec starał się codziennie dzwonić z Iraku do rodziny w Przemyślu. Opowiadał, co się działo danego dnia, ale oczywiście nie mówił wszystkiego.
- Jak zdarzały się takie rzeczy jak Citi Hall w Karbali, to tato mówił, że jedzie do Bagdadu przyjąć jakieś jedzenie, czy zabrać jakieś rzeczy z zaopatrzenia. A tak naprawdę chodziło o coś innego. Mówił, że to, co my oglądamy w telewizji, to są jakieś spóźnione informacje albo nieco naciągane, które nie mają miejsca. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że był w drugiej grupie bojowej, w zespole o kryptonimie „Whisky.” Chociaż w oficjalnych dokumentach widnieje, że był w kompanii logistycznej.
Mazur niemal codziennie narażał życie, jeżdżąc w konwojach na trasie Bagdad - -Karbala - Al Kut. Na tej drodze, zwanej przez żołnierzy „autrostradą”, dochodziło do 70 ataków miesięcznie.
- Dopiero jak tato pojechał, zacząłem częściej śledzić w telewizji wiadomości. Czekałem, kiedy tatę pokażą. I pokazali. Był raz wywiad z nim w „Wiadomościach” - wspomina Hubert.
Zapamiętał zabawki z ojcowskich paczek z Iraku. W wojskowej bazie był amerykański sklep PX. Pan Krzysztof żonie wysyłał perfumy, a synom zabawki.
Prosimy o wsparcie
3 kwietnia 2004 r. do półmilionowego irackiego miasta Karbala, niedaleko stolicy tego kraju Bagdadu, ściągają rzesze szyickich pielgrzymów, aby wziąć udział w muzułmańskim święcie religijnym Aszura.
Może być niebezpiecznie. Na prośbę komendanta miejscowej irackiej policji z bazy Juliet do ratusza w Karbali zostają skierowane polskie siły szybkiego reagowania. W Citi Hall, dużym, rozległym, dwupiętrowym budynku znajdują się siedziba władz prowincji, policja oraz więzienie.
4 kwietnia wczesnym rankiem kpt. Grzegorz Kaliciak (główny bohater filmy „Karbala”) otrzymuje rozkaz zluzowania oddziału szybkiego reagowania. Od tego czasu to on i jego ludzie będą obronić City Hall. Zaczyna się piekło. Dla polskich żołnierzy najgorsze od kilkudziesięciu lat.
Polacy razem z Bułgarami oraz garstką irackich policjantów bronią się do 6 kwietnia. Atakujący odpuszczają dopiero wtedy, gdy do obrońców docierają posiłki. Nikt z Polaków i Bułgarów nie ginie ani nie odnosi poważniejszych ran. Po stronie atakujących straty są spore, według polskich źródeł - 80 zabitych. Rannych nie liczono.
„Heroiczna postawa, determinacja i wola walki sprawiają, że polsko-bułgarska formacja nie tylko wygrywa bitwę, ale wychodzi z niej bez straty jednego żołnierza” - piszą autorzy wydanego w tym roku pakietu edukacyjnego dla uczniów „Polskie wojsko w misjach międzynarodowych”.
Z misji na misję
Krzysztof Mazur wrócił z Iraku w lipcu 2004 r. Niewiele opowiadał o wojnie, o obronie City Hall. A już na pewno nie swoim synom, wtedy jeszcze małym chłopcom. Nie dlatego, że była to wojskowa tajemnica, bardziej przez wzgląd na wiek dzieci.
- Tato rozmawiał o tym choćby z wujkiem, czy sąsiadem. Jak to chłopak, siadałem obok i przysłuchiwałem się. Ale specjalnie nie interesowałem się wówczas tymi wydarzeniami - mówi Hubert.
Niedługo po powrocie z Iraku Krzysztof Mazur pojechał na misję do Kosowa, w ramach sił pokojowych KFOR. Był tam przez pół roku. W lipcu 2006 r. odszedł z wojska na emeryturę. W cywilu pracował jako kierowca w przemyskiej firmie, później wyjechał za pracą do Holandii. Wrócił do Przemyśla, zatrudnił się jako kierowca międzynarodowy.
Zmarł nagle w czasie pracy, w lipcu 2012 r. w Niemczech.
- Kiedy w 2011 r. pojawiła się informacja o przygotowaniach do nakręcenia filmu. Tato był zadowolony - pamięta Hubert.
Bohaterstwo żołnierzy wielkie, ale dowództwo zakłopotane
O wydarzeniach w Citi Hall przez dłuższy czas nic nie mówiono. Milczenie trwało blisko dekadę.
Skąd to milczenie? Kłopot w tym, że zwiadowcy z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej pod dowództwem kapitana Grzegorza Kaliciaka, szturmani z Bielska-Białej, dwa oddziały szybkiego reagowania, żołnierze plutonu o kryptonimie „Hammer” oraz grupa logistyków - cało to pospolite ruszenie strzelało do przeciwników, których status nie był do końca jasny. Terroryści? Powstańcy? Partyzanci? Zrewoltowani mieszkańcy? A może zdesperowani cywile?
W dodatku akcja od początku była wielką improwizacją. Rebelia szyickiej armii Mahdiego kompletnie zaskoczyła dowództwo polskiego kontyngentu wojskowego i nasze nieudolne Wojskowe Służby Informacyjne, a także szefostwo polskiej strefy odpowiedzialności, zwanej wówczas w tabloidowych mediach „województwem irackim” - piszą Piotr Głuchowski i Marcin Górka w książce „Karbala”, wydanej w tym roku przy okazji premiery filmu.
Tak więc w Polsce o tej bitwie było cicho. Żołnierze biorący udział w heroicznej obronie City Hall nie otrzymali odznaczeń. Dopiero w 2008 r. o starciu w Karbali napisał dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Później pojawił się tekst w „Polsce Zbrojnej”.
W 2010 r. ukazała się książka - zbiór reportaży „Psy z Karabli”. Był w niej też tekst o City Hall. Trudno wymyślić lepszy scenariusz do filmu.
Wojskowe władze powoli zaczęły doceniać poświęcenie żołnierzy. St. chor. Krzysztof Mazur dopiero w 2011 r. został uhonorowany Gwiazdą Iraku przez prezydenta Polski. Otrzymał również medal MND CS Iraq.
Chciałem oddać hołd weteranom wojennym
- Nie zrobiłem tego, aby swojego tatę rozsławiać - Hubert Mazur mówi o wykonanej prezentacji. - Bardziej z tego powodu, że wiem, ile to zdrowia kosztuje żołnierzy. Stresu, nerwów. Swoje życie i zdrowie nam oddają, abyśmy my żyli bezpiecznie. Dlatego staram się oddawać hołd weteranom misji wojskowych, obojętnie w jakim rejonie świata.
- Jestem pełen podziwu dla tego chłopca. On to wszystko praktycznie sam zrobił - mówi Grzegorz Poznański z Przemyśla, który przyjaźnił się z Krzysztofem Mazurem.
- Tato poszedł do wojska, bo zawodowym żołnierzem był jego ojciec, a mój dziadek. Dziadek zmarł tak samo młodo jak mój tato. Ja już zdecydowałem: idę do wojska - deklaruje Hubert.