Słonne w podprzemyskiej gminie Dubiecko. Niegdyś mekka urlopowiczów spragnionych odpoczynku z dala od zatłoczonych, popularnych kurortów. Bo dzięki malowniczemu zakolu Sanu woda w tym miejscu jest idealna do kąpieli.
Łagodny brzeg, trawiaste plaże, a do tego lesiste pagórki od zawsze przyciągały kochających być blisko natury biwakowiczów. O tym, jak popularne było to miejsce za PRL, świadczą zresztą opustoszałe budynki dawnych ośrodków wypoczynkowych.
To właśnie pod jednym z nich tuż przed majowym weekendem dozorca wracający z nocnej zmiany zobaczył coś, co zamieniło spokojne, nieco senne życie mieszkańców Słonnego w prawdziwy koszmar. W rowie przy dawnym ośrodku „Słoneczny Brzeg” leżały zakrwawione, odarte z ubrań zwłoki jednego z mieszkańców wsi, 38-letniego Wojtka. Znali go tu wszyscy.
- Nas jest tu raptem 150 osób, znamy się bardzo dobrze. Wojtek był kawalerem, często wyjeżdżał za granicę do pracy w budowlance - opowiadają spotkani przed sklepem mieszkańcy. - Nie było go kilka miesięcy, potem wracał na miesiąc, dwa. Ostatnio był w domu rodzinnym dłużej, bo jego ojciec zaczął bardziej chorować i Wojtek pomagał mamie - dodają.
Nie miał szans przeżyć
Choć od śmierci Wojtka minęły prawie 2 tygodnie, w Słonnem to ciągle temat numer jeden. Nikt nie może bowiem uwierzyć w to, co się stało. Dotąd we wsi największym przestępstwem była bójka pod sklepem. Aż nagle ktoś z zimną krwią odebrał komuś życie! Mieszkańcom po prostu nie mieści się w to głowie.
Zwłoki w przydrożnym rowie w miejscowości Słonne niedaleko P...
„Rany cięte i rąbane głowy, szyi, klatki piersiowej i kończyny górnej, złamanie czaszki i rozfragmentowanie mózgu w zakresie płata skroniowego, ciemieniowego i potylicznego lewej półkuli mózgowej, obustronne złamanie żeber - między innymi takie obrażenia w swoim protokole opisał biegły, badający zwłoki Wojciecha P.
38-latek nie miał szans, by przeżyć. Jego głowa została dosłownie roztrzaskana. Biegły stwierdził, że ciosów było co najmniej 15. Prokuratura dość szybko odtworzyła przebieg wydarzeń, które doprowadziły do tragicznego finału.
Zaczęło się niewinnie, bo pod miejscowym sklepem. To tam Wojtek spotkał 17-letnią Dżesikę oraz jej rówieśnika Sebastiana. Nie mieszkali w Słonnem, zatrzymali się tu u ojczyma dziewczyny i to właśnie w jego domu pili alkohol z matką dziewczyny. Spotkanie przerodziło się w bójkę.
- Do konfliktu miało dojść w wyniku niewłaściwego zachowania ofiary wobec Dżesiki N. - mówi prok. Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.- Miały to być to niewłaściwe słowa kierowane pod jej dresem.
To one miały rozsierdzić 17-latkę i spowodować, że przyniosła siekierę i wręczyła ją swojemu towarzyszowi Sebastianowi. To on - zdaniem śledczych - zadawał ciosy. W tym czasie ojczym dziewczyny spał, a matki w domu nie było. Para pozbyła się ciała, wsadzając je na taczki i wrzucając do rowu, pod opuszczonym ośrodkiem wypoczynkowym, dosłownie 100 metrów od domu, gdzie Wojtek mieszkał z rodzicami.
Zabójstwo z zimną krwią
Wioząc ciało na taczkach, para musiała więc widzieć okna domu, w którym smacznie spali jego rodzice.
- To się nie mieści w głowie, co to za ludzie! Przecież to miejsce matka Wojtka widzi teraz z okna własnego domu, co ona musi przeżywać! - kręcą z niedowierzaniem głową sąsiedzi domu, w którym doszło do zabójstwa. - Strach pomyśleć, co by było, jakby ta para spotkała po drodze kogoś z mieszkańców. Znów by zabili, żeby pozbyć się świadka? - zastanawiają się przerażeni mieszkańcy.
I przyznają, że widok domu, w którym doszło do tej makabry, codziennie spędza im sen z powiek.
- Najgorsze było pierwszych kilka dni, kiedy policja zabezpieczała dowody. Widzieliśmy, jak zabierają te taczki, siekierę. To są obrazy, które się pamięta do końca życia - mówią. - Zresztą do dziś policyjny radiowóz co jakiś czas tędy przejeżdża - dodają sąsiedzi.
Postępowanie w tej sprawie dopiero nabiera tempa. Przed biegłymi badanie śladów DNA znalezionych na taczkach, porównane zostaną też odciski palców z narzędzia zbrodni. Ile promili mieli sprawcy w trakcie zbrodni, okaże się najszybciej za miesiąc. Dżesika i jej towarzysz Sebastian usłyszeli już prokuratorskie zarzuty zabójstwa poprzez działanie wspólne i w porozumieniu, a Dżesika także zarzut nakłonienia Sebastiana do zabójstwa.
Morderstwo pod Przemyślem. Zwłoki mężczyzny znaleziono w row...
- Przyznali się do popełnienia zarzucanego czynu, opisali przebieg zdarzenia i to, co działo się bezpośrednio przed zdarzeniem podczas imprezy - mówi prok. Pętkowska.
Ponieważ oboje są młodociani, nie grozi im dożywocie, ale maksymalnie 25 lat więzienia. Para przebywa w tymczasowym areszcie.
- Na pogrzebie Wojtka była prawie cała wieś. To był dobry spokojny chłopak, znalazł się po prostu w złym czasie i miejscu, że natknął się na tę dwójkę - mówią mieszkańcy.
O podejrzanych mieszkańcy niewiele wiedzą. W zasadzie tylko tyle, że nie są stąd. Matka Dżesiki mieszka z jej ojczymem w Boguchwale, a do domu w Słonnem przyjeżdżają okazjonalnie. Sama Dżesika i jej towarzysz pochodzący z Dąbrowy Górniczej powinni z kolei przebywać w ośrodku wychowawczym, w którym umieścił ich sąd.
Dżesika miała problemy z alkoholem i narkotykami, notorycznie wagarowała. Sebastian miał na koncie włamania i pobicia. Oboje z ośrodka wielokrotnie uciekali. Tak było i tym razem. Matka dziewczyny nie zgłosiła jednak służbom od razu, że zna miejsce pobytu uciekinierów. I to dlatego początkowo nikt nie wiedział, że szuka ich policja.
ZOBACZ TEŻ: Zwłoki kobiety w piwnicy w Przemyślu