Krwawe zamieszki w Kenii
Protestujący wdarli się do budynku parlamentu w Nairobi, stolicy Kenii. Agencja Reutera pisze, że kilka jego sekcji zostało podpalonych. Według Associated Press, miały się tam dostać tysiące protestujących.
Doniesienia mówią o użyciu przez policję zarówno gazu łzawiącego, jak i ostrej amunicji. Lokalna telewizja KNT news informowała wcześniej o ośmiu ofiarach śmiertelnych, z kolei kenijska organizacja praw człowieka KHRC podała na X, że „policja otworzyła ogień do czterech demonstrantów”.
Według informacji podawanych przez międzynarodowe agencje, zginąć miało nawet dziesięć osób. Z kolei około 50 osób zostało rannych.
Dlaczego protestują w Kenii?
Kenijczycy nie zgadzają się na zaproponowaną przez parlament ustawę wprowadzającą nowe podatki. Niektóre z nich dotyczyły podstawowych artykułów, chleb (16 procent) czy olej do smażenia (25 procent) chciano wprowadzić także dodatkowy podatek od transakcji finansowych czy posiadania samochodu. Rząd ostatecznie wycofał się z tych propozycji.
W ustawie pozostały także inne rozwiązania, które także wzbudzają protesty, jak 16-procentowy podatek od budowy i wyposażenia specjalistycznych szpitali czy wyższe opłaty importowe, które będą musiały być uiszczane bezpośrednio w portach.
Kryzys w Kenii
Kenia mierzy się z poważnym kryzysem gospodarczym, spowodowanym pandemią COVID-19, wojną na Ukrainie, a także suszą.
Protestujący domagają się ustąpienia prezydenta Williama Ruto, który wygrał ostatnie wybory, opierając kampanię na hasłach pomocy biednym. Znalazł się on jednak między młotem a kowadłem, z powodu żądań organizacji takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, domagających się cięć budżetowych z jednej strony, a oczekiwaniami mieszkańców z drugiej.

Źródła: PAP, BBC