Skutki sobotniego zwycięstwa Ołeksandra Usyka, który znokautował w ósmej rundzie Tony’ego Bellewa, są dla Polski lepsze, niż się zapowiadały. Wiadomo było, że Ukrainiec, bez względu na rezultat pojedynku w Manchesterze, zmienia wagę z junior ciężkiej na ciężką, a Brytyjczyk kończy karierę. Pasy mistrzów świata będą więc zwakowane. Trofeum federacji WBO kilka godzin po starciu w Anglii zdobył Krzysztof Głowacki, który pokonał na punkty Maksima Własowa. Co prawda na razie tymczasowy, ale jeśli wygra kolejną walkę, to zgarnie ten i jeszcze federacji WBC.
Ponadto stawką sobotniej potyczki w Chicago był awans do półfinału turniej World Boxing Super Series, czyli bokserskiego odpowiednika piłkarskiej Ligi Mistrzów. Rywalem 32-letniego Polaka będzie Mairis Briedis, który do ringu wejdzie z pasem federacji WBC (także tymczasowym). W drugim półfinale zmierzą się Andrew Tabiti i Yunier Dorticos, który w ćwierćfinale pokonał Mateusza Masternaka. Przy okazji stawką ma być pas mistrzowski federacji IBF. Do potyczek dojdzie najprawdopodobniej wiosną.
Niewykluczone, że w tym samym czasie do ringu drugi raz wejdą Artur Szpilka i Mariusz Wach. Ich potyczka w Arenie Gliwice dała mnóstwo emocji, a nawet, już po jej zakończeniu, tych złych. W dziesiątej rundzie Wach potężnie trafił Szpilkę i ten padł na kolana. Po liczeniu wstał, ale ciągle był wyraźnie zamroczony. „Wikingowi” zabrakło zimnej krwi i chaotyczną nawałnicą ciosów nie zdołał dopełnić dzieła zniszczenia. - Było liczenie? Bo nie pamiętam - pytał później Szpilka. Słowa te wypowiedział jako zwycięzca walki. Sędziowie wyliczyli bowiem 97:93, 93:96 i 95:94 na jego korzyść.
Werdykt został przyjęty burzą gwizdów. Zwłaszcza ta pierwsza decyzja Eugeniusza Tuszyńskiego. Sama różnica na korzyść Szpilki była absurdalna, w dodatku ostatnią rundę wytypował 10:9 dla Wacha, chociaż przy nokdaunie powinna być to różnica dwupunktowa. - Złodzieje, złodzieje! - skandowała część publiczności, która zaczęła też ubliżać Szpilce.
Ten, zamiast udzielić wywiadu w ringu, minął reportera i próbował przeskoczyć przez liny, co skończyłoby się zapewne bijatyką. Pięściarza powstrzymywali sztab i narzeczona, która o mało co nie wywinęła orła. Na widowni fruwało kilka krzeseł i zanosiło się na potężną awanturę.
- Zabrakło mi jednej rundy, gdzieś ją przespałem. Mogłem też załatwić sprawę jednym kończącym ciosem, ale go zabrakło. Mam nadzieję na rewanż. Byłem świetnie przygotowany - z typową dla siebie flegmą opowiadał w tym czasie Wach. Dopiero później dodał, że jest na sędziów wk.... - I na nich, i na siebie - precyzował 39-letni „Wiking”.
Wachowi, oprócz lepszego wzroku sędziów, zabrakło przede wszystkim determinacji. Walczył zbyt pasywnie, nawet wtedy gdy o 10 lat młodszy „Szpila” pajacował, za co solidnie obrywał przy linach, ale ani razu nie padł cios kończący. W szóstej rundzie w poważnych opałach był na własne życzenie, gdy podnosił ręce do góry, prowokując rywala.
- Co ty, do cholery, wyprawiasz?! - dramatycznie krzyczał do swojego zawodnika trener Andrzej Gmitruk. Szpilka później tłumaczył: - Świrowałem pawiana, ale przed ostatnią rundą prowadziłem na pewno.
Sporo wskazuje na to, że jedyną atrakcyjną opcją dla obu polskich „ciężkich” jest już tylko przyszłoroczny rewanż. Żaden z nich, mimo emocjonującego boju, nie pokazał niczego, co otwierałoby drogę do dużych walk.
Jednym z najważniejszych pojedynków gali było starcie o pas mistrzyni świata WBC wagi superpółśredniej między Ewą Piątkowską a Ornellą Domini. Broniąca tytułu 34-letnia Polka stoczyła dotychczas 12 walk, z których wygrała 11 (cztery przez nokaut) i jeden przegrała, natomiast pretendentka ma na koncie 13 zwycięstw (trzy KO) i jedną porażkę. Szwajcarka okazała się słaba w defensywie, w drugiej rundzie na jej twarzy pojawiła się krew, a po jednym z prostych ciosów głowa odskoczyła jej w tył. Od czwartej rundy zaczęła jednak odzyskiwać równowagę i trafiać Piątkowską, podbijając jej lewe oko i naruszając nos. W szóstym starciu Polka znów uruchomiła ciosy proste i przejęła inicjatywę. W końcówce dziewiątego starcia przewaga mistrzyni była już bardzo wyraźna, a Domini była rozbita. Po 10 rundach sędziowie nie mieli wątpliwości, punktując 100:90, 98:92, 99:91 dla Polki, która obroniła pas.
Walkę o tytuł międzynarodowego mistrza Polski w wadze półciężkiej wygrał Paweł Stępień. Niepokonany w 12 walkach Polak najadł się jednak sporo strachu, a 37-letni Dmitry Suchocki zafundował mu pierwsze liczenie w karierze. Zwycięstwo odniósł też Maciej Sulęcki, który w drugiej rundzie znokautował słabego Francuza Jeana Michela Hamilcaro. Po walce, jak zwykle, domagał się walki o wielką stawkę. Umiejętności i poprzednia starcia upoważniają go do tego.
Mariusz Wach: Chcę wygrać z Arturem Szpilką, by kibice dowiedzieli się kim jestem