Dolny Śląsk, lata 70., katolicka rodzina: trójka dzieci, tata na kierowniczym stanowisku, mama pracuje w biurze. Najmłodsza córka zostaje "pupilką" tatusia. Molestuje ją seksualnie, brutalnie gwałci. Gehenna trwa całe dzieciństwo i okres dorastania dziewczynki. Ta początkowo sądzi, że robią tak wszyscy tatusiowie. Matka wie o wszystkim, ale nie reaguje. "Moje pierwsze doświadczenie seksualne miało miejsce, kiedy miałam około trzech latek, a może nawet mniej" - pisze autorka Halszka Opfer. Nieprzypadkowo "opfer" to słowo pochodzące z niemieckiego, oznacza ofiarę. Tak też czuje się dziś dorosła, 47-letnia kobieta, która po latach postanowiła przerwać milczenie o piekle dzieciństwa, jakie zafundowali jej rodzice.
Książkę zaczęła pisać trzy lata temu, po wielu terapiach psychologicznych. Mieszka w Wielkiej Brytanii. Lektura jest wstrząsająca: "Tatuś głaszcze mnie po głowie, rozmawia ze mną czule,jednocześnie wkładając rękę w moje śpioszki. Czuję, że jego palec zaczyna mi wchodzić w podbrzusze, zaczynam się wiercić. Boli. On jednak nie przestaje i wkłada palec jeszcze głębiej. Boli mnie jeszcze mocniej, coraz bardziej się boję i łzy lecą mi strumieniami".
Ta książka to dla niej niewysłany do rodziców list. Ojciec zmarł dwa lata temu. Przeprosił za wszystko. Ale brat autorki zagroził, że jeśli wyda książkę, zniszczy życie rodzinie i jego dzieciom.
Kobieta nie chce osądzać rodziny. Chce pomóc tym, którzy wciąż nie umieją krzyczeć i wołać o pomoc, gdy są krzywdzeni.
***
Z Halszką Opfer rozmawia Anita Czupryn
Halszka Opfer to pseudonim. Strach pisać pod własnym nazwiskiem?
Nawet teraz, choć książka jest już wydrukowana, nadal się boję. Mój brat wściekł się, mówiąc, że zniszczę życie jego dzieciom. Zerwałam z nim kontakt. Najbardziej mnie boli, że mama, która o wszystkim wiedziała, dziś nie poczuwa się do winy. Mówi, że nic nie pamięta. A ja z siostrą mówiłyśmy jej o tym, co się dzieje w domu, gdy jej nie ma.
Czego mama rzekomo nie może sobie przypomnieć?
Strasznych rzeczy, jakie się działy w domu. To, że ojciec mnie gwałcił, było codziennością. Ale on też dobierał się do koleżanek, które do nas przychodziły. Na naszych oczach.
Mama wie o książce?
Brat jej powiedział, gdy zaczęłam pisać trzy lata temu. Zadzwoniła do mnie z pretensją: "Nie życzę sobie, żebyś cokolwiek pisała, przyniesiesz nam wstyd".
A tata? Dała mu Pani do przeczytania?
Umarł dwa lata temu. Tydzień przed śmiercią zadzwonił do mnie i powiedział: "Przepraszam". Przez te wszystkie lata czułam do niego jedynie wstręt, obrzydzenie i nienawiść. Ale gdy przeprosił - wybaczyłam. Mamie nie potrafię wybaczyć. Ona wciąż udaje, że nic nie było, nic się nie stało. Nie pamięta, że po kąpieli nagą wkładała mnie pijanemu ojcu do łóżka. Bała się, że ją pobije, bo tłukł ją strasznie. Gdy uciekała z domu przed ojcem, my z siostrą, z którą spałam w jednym łóżku, biłyśmy się o miejsce przy ścianie. Bo wiedziałyśmy, że przyjdzie ojciec i sięgnie po tę, która będzie spała od zewnątrz. Siostra była silniejsza. Przegrywałam i lądowałam u ojca w łóżku.
Kiedy po raz pierwszy tata zaczął się do Pani dobierać?
Miałam dwa, albo trzy latka, byłam jeszcze w śpiochach, ale dobrze to pamiętam. Jestem w łóżeczku z siatką, on się pochyla nade mną, widzę jego wielką twarz. Ściąga mi śpioszki, jedną ręką głaszcze po głowie, a drugą zadaje ból. To była codzienność mojego życia. Tata nie pytał o nic, choć płakałam, prosiłam, aby mnie nie dotykał. Gdy byłam starsza, miałam już 15 lat, zaczęłam się buntować. Usiłował mnie przekupić albo dawał mi do picia wódkę.
Molestował tylko Panią, czy siostrę również?Byłam najmłodsza z trójki rodzeństwa, wyróżniał mnie. Mówił, że jestem jego pupilką. Kupował mi ubrania, to wzbudzało zazdrość rodzeństwa. Ale płaciłam za to straszną cenę. Po latach siostra powiedziała mi, że gdy była dorastająca panienką, dobrał się i do niej i brutalnie zgwałcił.
Mieszkała Pani na Dolnym Śląsku, opisuje Pani lata 70. i 80. Czym się zajmowali rodzice?
To była inteligencka rodzina. Tata zawsze na kierowniczym stanowisku, wykształcony, bardzo dużo czytał. Elokwentny w towarzystwie. W czterech ścianach przeobrażał się w zwierzę.
Był wierzący?
Tak, to był bardzo wierzący, katolicki dom. Ojciec pilnował, abyśmy co niedzielę byli w kościele, księdza przyjmował w domu. Zastanawiałam się wtedy, w jaki sposób on się spowiada.
Dlaczego nie próbowała Pani powiedzieć komuś o tym, w jakim piekle żyje?
Próbowałam. Ale to było niemożliwe do opowiedzenia. Rodzina była świętością. Raz się odważyłam zagadnąć nauczycielkę. Zaczęłam mówić, że tata pije, że w domu robi awantury. Nie pozwoliła mi dokończyć. Kazała wracać do klasy, a potem bardzo źle mnie traktowała. Więc zrozumiałam, że o takich rzeczach mówić nie wolno. Poza tym to ja byłam przekonana, że robię coś złego. A że to, co robi ojciec , to normalne, bo tak ojcowie robią swoim córkom.
Kiedy zrozumiała Pani, że to jej zrobiono coś złego?
Gdy moja córka miała 8 lat, mój ojciec również i ją molestował. To było 16 lat temu. Przyjechałam w odwiedziny do rodziców z córeczką. Z mamą wybrałam się do sklepu. Dziecko zostawiłam z dziadkiem. Kilka dni później rozmawiałam z nią o dojrzewaniu, zwracałam uwagę, aby nie pozwalała na to, gdyby ktoś chciał ją dotykać. "Już mnie ktoś dotykał. Dziadek" - powiedziała. Gdyby ojciec był blisko mnie, chyba bym go zabiła. Chwyciłam za telefon, zadzwoniłam do rodziców. Odebrała mama. Obiecała, że z nim porozmawia. Po rozmowie stwierdziła: "No tak, dotykał ją, ale nie zgwałcił. I cóż się stało?"
Co było dalej?
Dojrzałam do tego, aby pójść do psychologa. Oczywiście wybrałam takiego, który mieszkał 300 km od mojego miasta. Ujawniając molestowanie, czułam, jakbym popełniła zbrodnię. Miałam wiele terapii, wiele wizyt u różnych psychologów. W końcu jeden z nich zaproponował, abym napisała list do ojca. Nie muszę go wysyłać. Ta książka jest dla mnie takim właśnie niewysłanym listem.
W jaki sposób to, że była Pani molestowana w dzieciństwie, wpłynęło na Pani życie? Na zachowania, relacje z ludźmi?
Trudno mi było radzić sobie w dorosłym życiu. W 1984 r. miałam 22 lata, byłam po maturze. Wzięłam ślub, bo tego chciał mój ojciec: "Jak długo masz zamiar z nim chodzić i mieszkać u nas?". Małżeństwo było niepo-rozumieniem. Myślę, że każde by takie było, niezależnie za kogo bym wyszła. Mąż mój był człowiekiem władczym, dominującym, a ja nie umiałam mówić "nie". Zresztą wśród ludzi zawsze czułam swoją inność. Próbowałam się dostosować, ale oni szybko wyczuwali moją uległość. Wykorzystywali mnie, czasem się pastwili, wyśmiewali. Byłam kozłem ofiarnym. Gdy urodziłam córkę, poświęciłam się jej. Siedziałam w domu i czułam się bezpiecznie. Mąż pracował w kopalni. Dwa lata temu poznałam mężczyznę. Zakochałam się, wzięłam rozwód z mężem i szybko kolejny ślub. Cztery dni po ślubie uciekłam od drugiego męża. Facet okazał się toksyczny, a ja nie chcę już pozwolić na to, by ktoś decydował o moim życiu.
Co Pani poczuła, gdy skończyła tę książkę?
Gdy zasiadałam do jej pisania, w domu musiałam być sama. Stawiałam przed komputerem swoje zdjęcie z czasu, gdy miałam 7 lat. Pisałam te wszystkie straszne rzeczy, jakie robił mi ojciec i zaczynałam płakać. Czułam, że staję się dzieckiem. Gdy oddałam wydruk przyjaciółce, która ją redagowała, wciąż czułam do siebie wstręt. Gdy dostałam książkę do ręki - czułam wstyd. Teraz czytam ją już dziesiąty raz i wciąż płaczę, nie mogę się uspokoić.
Co córka powiedziała na Pani książkę?
Ma 24 lata, mieszka w Anglii, studiuje prawo, pracuje w banku, chce zostać na stałe. Jest kimś innym niż ja: pewna siebie kobieta sukcesu. Boi się przeczytać książkę. Ale wie o wszystkim. Niedawno żartem stwierdziła: "Zawsze miałaś «zryty beret», ale teraz normalniejesz. Nawet zaczęłaś o siebie dbać". Powoli zaczynam się odbudowywać. Żałuję, że nie studiowałam, przez tyle lat nie myślałam o sobie. Teraz wiem, jakie to ważne.