Kręgi biznesu w wielu krajach zachodnich od wielu lat stawiają na współpracę z Rosją, na ogół kierując się przekonaniem, że to perspektywiczny, chłonny rynek. Dla prezesów różnych spółek nieważne jest, że współczesna Rosja jest rządzona autorytarnie przez Władimir Putina i jego otoczenie, które okrada Rosję. Jeśli przy okazji można coś z tego tortu uszczknąć – to tylko cieszy zachodnie firmy. Angażują się w biznes z Rosjanami niezależnie od aktualnej sytuacji politycznej. Czasem wręcz działając wbrew interesom państw, z których pochodzą, i całego Zachodu. Tak właśnie uczynili prezesi włoskich spółek, którzy postanowili spotkać się on-line z samym Putinem w środę.
Włoska afera
Już na początku tygodnia w zachodniej prasie pojawiła się informacja o planowanym spotkaniu Putina z szefami największych włoskich firm, takich jak Pirelli, Generali czy UniCredit. Powód? Omówienie więzi gospodarczych Zachodu z Rosją. Nieważne, że w sytuacji, gdy Europa i USA grożą nałożeniem sankcji na Rosję, jeśli ta dokona inwazji na Ukrainę. Nieważne, że w czasie, gdy transatlantyccy sojusznicy starają się uzgodnić jednolite podejście do narastającego kryzysu na Ukrainie i ustalić listę sankcji.
Spotkanie, współorganizowane przez Włosko-Rosyjską Izbę Handlową, zostało uzgodnione jeszcze w listopadzie 2021 za wiedzą włoskiego MSZ. Urzędnik włoskiego rządu powiedział, że impreza jest „prywatną inicjatywą, która nie przewiduje udziału żadnych osobistości związanych z instytucjami publicznymi”. Na czele włosko-rosyjskiego komitetu biznesowego, utworzonego przy wsparciu Moskwy i Rzymu, stoją Marco Tronchetti Provera, dyrektor generalny producenta opon Pirelli, oraz Dmitrij Konow, szef producenta petrochemikaliów Sibur. Wśród uczestników środowego spotkania mieli się znaleźć Provera, a także Francesco Starace (szef Enel), Andrea Orcel (szef grupy bankowej UniCredit), Antonio Fallico, przewodniczący Intesa Sanpaolo.
Informacja o spotkaniu liderów włoskiego biznesu z Putinem, i to akurat właśnie teraz, w samym środku kryzysu na wschodzie Europy, zaalarmowała włoski rząd. Skłonił on szefów koncernów, w których udziały ma państwo, do wycofania się ze spotkania z prezydentem Rosji. Osoby zbliżone do energetycznego koncernu Eni początkowo powiedziały, że szef Claudio Descalzi miał wziąć udział w spotkaniu, ale zaktualizowana lista uczestników we wtorek wykazała, że zamiast niego miał tam się pojawić wiceprezes firmy. Później okazało się, że spółka w ogóle nie planuje udziału w spotkaniu.
Kto ostatecznie wziął udział w spotkaniu ze strony włoskiej? Kreml tym się nie pochwalił. Choć sądząc po zdjęciach na stronie prezydenckiej, rosyjskich uczestników było trzy razy więcej niż Włochów. A tych była zaledwie garstka. Choć bronić się mogą faktem, że wymiana handlowa Włoch z Rosją zwiększyła się w 2021 roku o 54 proc. (rok do roku) osiągając ponad 27 mld dolarów. Głównie to wynika z eksportu ropy i gazu z Rosji przy rosnących cenach, ale eksport włoski do Rosji również wzrósł o 20 proc., do 11 mld dolarów.
Sznurek, Lenin, Putin
Podczas gdy niektórzy liderzy włoskiego przemysłu nie widzą nic zdrożnego w uczestniczeniu w spotkaniach z Putinem w momencie, gdy Rosja grozi rozpętaniem wojny w Europie, niemiecki biznes wyraźnie przejmuje się gospodarczymi konsekwencjami takiego konfliktu. A dokładniej, skutkami sankcji, jakie miałby nałożyć na Rosję Zachód. I oto Bloomberg donosi, że Berlin chciałby wyłączyć niemieckie firmy energetyczne z działania pakietu sankcji i ograniczeń, które miałyby wejść w życie w razie agresji Rosji na Ukrainę. W sumie nic w tym dziwnego, wszak to niemiecki biznes jest największym od lat lobbystą Moskwy. A już szczególnie, gdy mowa o współpracy gazowej.
Możliwe komplikacje w relacjach z Rosją nie uśmiechają się też jednak innym firmom. Także tym z USA. Reuters donosi, że amerykańskie firmy, które prowadzą interesy w Rosji, już lobbują przeciwko nałożeniu sankcji na Rosję. Grupa handlowa reprezentująca przedsiębiorstwa Chevron, General Electric i inne wielkie amerykańskie korporacje prowadzące interesy w Rosji wystąpiła z prośbą do Białego Domu o zachowanie ostrożności w przypadku sankcji. Przede wszystkim chodzi o rozważenie umożliwienia firmom wypełnienie aktualnych zobowiązań i wyłączenie niektórych produktów spod ograniczeń nakładanych przez sankcje.
Ale przecież nie tylko Amerykanie chcą robić w Rosji, z Rosjanami. Niezależnie od wojny z Gruzją (2008), z Ukrainą (2014), interwencji w Syrii. Okazuje się, że szwedzki państwowy koncern energetyczny Vattenfall kupuje paliwo jądrowe od rosyjskiego Rosatomu - pisze „Dagens Nyheter”. Współpraca Vattenfallu z Rosatomem rozpoczęła się w 2008 roku, gdy Rosja zaatakowała Gruzję. Wówczas zdecydowano poszukać dodatkowego dostawcy paliwa jądrowego oprócz francuskiej Arevy oraz amerykańskiego Westinghouse. Wybór padł na zależną od Rosatomu spółkę Tvel. W 2011 roku podpisano pierwszą umowę na dostawę prętów paliwowych do elektrowni jądrowej Ringhals, a następnie kolejne.
Obserwując zachowanie dużych zachodnich koncernów, które kierują się tylko chęcią zysku, nie zważając, z kim robią interesy, trudno nie wspomnieć słów przypisywanych Leninowi: „Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy.“
