Bramkarz sprezentował gola
Była jedenasta minuta meczu, gdy miała miejsce sytuacja niczym z kabaretu. Jeden z piłkarzy Legii zbyt mocno zagrał w kierunku kolegów, a piłkę złapał Kacper Rosa. Chwilę później rzucił ją kilka metrów przed siebie. Dopadł do niej Marc Gual i posłał do bramki. Zaskoczeni gracze Motoru przyglądali się zdarzeniu, próbowali też interweniować u arbitra, niczego jednak nie wskórali - gol został uznany.
- Usłyszałem gwizdek i dlatego wypuściłem piłkę, by rozpocząć grę ze stałego fragmentu gry. Sędzia mówił potem jednak, że on nie gwizdnął, więc pewnie ktoś na trybunach to zrobił - mówił w przerwie meczu przed kamerami Canal Plus Sport bramkarz lublinian.
Pierwsze trafienie dla Legii w pewnym stopniu przypominało to, które miało miejsce w sezonie 2003-04 w meczu Górnik Łęczna - Polonia Warszawa. Wówczas w głównych rolach wystąpili Grzegorz Skwara i Robert Gubiec.
Kolejny błąd Rosy
Jeszcze w pierwszej części gry Motor zdołał wyrównać, a głową Vladana Kovacevicia, który również miał kilka niepewnych interwencji, pokonał Bradly Van Hoeven. Po przerwie bramkarz beniaminka znów jednak popełnił błąd - w 55. minucie w niegroźnej sytuacji nie złapał piłki zagranej w pole karne, futbolówka spadła pod nogi Kacpra Chodyny, który nie zmarnował okazji.
Gospodarze znów rzucili się do odrabiania strat i ponownie zdołali strzelić gola. Tym razem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego głową piłkę do bramki skierował Samuel Mraz.
To jeszcze nie był koniec emocji. W 71. minucie bramkę zdobył Ryoya Morishita, który przejął piłkę po nieudanej próbie strzału Rafała Augustyniaka i z narożnika pola bramkowego po raz trzeci dał ekipie z Warszawy prowadzenie.
W doliczonym czasie gry błąd popełnił Kovacević, który przy próbie interwencji uderzył jednego z rywali. Arbiter po interwencji VAR zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego, który na raty wykorzystał Mraz.
Mecz Motor - Legia zakończył się remisem 3:3. Wynik ten oznacza, że goście do lidera, a więc Lecha Poznań, tracą już dziesięć punktów.
