ExtraCorporeal Membrane Oxygenation to po polsku technika pozaustrojowego utlenowania krwi. Kiedy we krwi brakuje tlenu, chory umiera, ale tę krew można „wypompować”, przeprowadzić przez aparat ECMO, który ją natleni i z powrotem podać pacjentowi. Dzieje się to w tempie 5 l na minutę.
Takim aparatem uratowano w Krakowie życie małemu Adasiowi z głęboką hipotermią, którego krew była już zbyt zimna, by przeżył samodzielnie.
- W tym zabiegu nie można popełnić żadnego błędu - mówił dr hab. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK nr 1. - Pacjent jest zagrożony na każdym etapie, ale niepodjęcie próby to pewna śmierć. Nam udało się ocalić już ponad 30 osób - dodawał z dumą.
W 2014 roku były już w Polsce informacje o dostępności tej metody leczenia. W lutym 2016 powołano w każdym województwie ośrodki ECMO.
- Postanowiliśmy się tym zająć - wspominał dr Czuczwar. - Założyliśmy, że będziemy się zajmować województwem, ale okazało się, że inne ośrodki nie przyjmują pacjentów. Na dyżurze miałem telefony z Krosna i z Hajnówki - relacjonował.
Transportu chorego można dokonać tylko karetką. Terapii nie można przerwać nawet na chwilę.
Aparat najczęściej ratuje życie w płucnych powikłaniach po grypie, wirusowych i bakteryjnych zapaleniach płuc. Czasu nie ma zbyt wiele - 48 godzin od wystąpienia powikłań. Z Przasnysza do Lublina jechali 5 godz. Pacjent żyje.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: