- Do bazy dawców zapisałem się cztery lata temu – mówi Kamil Kordecki. – Akcja pozyskiwania dawców została zorganizowana w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 przy ulicy Byczyńskiej w Kluczborku, gdzie wówczas się uczyłem.
Przez ten czas pan Kamil nawet na chwilę nie zwątpił w to, że kiedyś będzie mógł pomóc swemu genetycznemu bliźniakowi. Pierwszy telefon w tej sprawie odebrał pod koniec ubiegłego roku.
- Pracownika fundacji pytała, czy nadal podtrzymuję chęć bycia dawcą – opowiada Kamil Kordecki. – Bez wahania odpowiedziałem, że tak.
23 lutego pan Kamil przeszedł badania na potwierdzenie zgodności genetycznej. Okazało się, że wynosi ona sto procent.
Wreszcie 9 marca zgłosił się do Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku we Wrocławiu na pobieranie szpiku z krwi obwodowej.
- Miałem wbite wenflony w obie ręce – opowiada Kamil Kordecki. – Z jednej krew wypływała do drugiej wpływała. Nic nie bolało. Największą dolegliwością było to, że musiałem siedzieć na fotelu przez sześć godzin.
Pan Kamil nie zna nazwiska osoby, której pomógł. ‘
- Wiem tylko tyle, że to starszy mężczyzna z Niemiec, który choruje na białaczkę – mówi. – Mam nadzieję, że wyzdrowieje.
Kamil Kordecki pomaganie ma we krwi – na co dzień jest strażakiem w Ochotniczej Straży Pożarnej w Byczynie.
- Pomaganie innym jest moją pasją, nie potrafiłbym bez tego żyć – mówi. – Na temat oddawania szpiku narosło wiele mitów. Ja to przeszedłem i wiem, że nie mają one nic wspólnego z prawdą. Warto zostać dawcą – to nic nie kosztuje, a można uratować komuś życie.
