Wyrok, który zapadł 30 listopada ma związek z sytuacją, do której doszło 24 listopada ubiegłego roku. Tego dnia Marta Lempart i Klementyna Suchanow zwołały konferencję prasową dotyczącą organizowanych przez nie w ramach Strajku Kobiet protestów. Nie wpuszczono na nią kilku dziennikarzy. Wśród nich była właśnie Cyntia Harasim. Przed siedzibą Ogólnopolskiego Strajku Kobiet doszło wówczas do przepychanek, w których dziennikarka została poszkodowana.
Harasim postanowiła pozwać aktywistki o naruszenie dóbr osobistych i nietykalności osobistej. W dochodzeniu swoich praw wsparła ją Reduta Dobrego Imienia.
– Pani Cyntia Harasim zwróciła się do nas o pomoc po tym, jak została brutalnie potraktowana, łącznie z naruszeniem nietykalności cielesnej, przez dwie aktywistki – Martę Lempart i Klementynę Suchanow – mówi w rozmowie z PolskaTimes.pl Maciej Świrski. Prezes Reduty Dobrego Imienia zwraca uwagę, że nie wpuszczając niektórych dziennikarzy na konferencję aktywistki naruszyły prawo prasowe, „w którym jest mowa o tym, że dziennikarzowi nie wolno utrudniać wykonywania czynności zawodowych”.
– Panie Lempart i Suchanow tak kierowały ruchem w trakcie konferencji, że pani Harasim została uderzona drzwiami i doznała uszczerbku na zdrowiu, co wymagało późniejszego leczenia. A to są konkretne koszty – wskazuje.
Maciej Świrski podkreśla, że obie pozwane przez długi czas unikały odebrania dokumentów procesowych. – W tej sytuacji sąd wydał wyrok zaoczny. Pozwane mają zapłacić odszkodowanie oraz wystosować przeprosiny – dodaje.
Listopadowy wyrok wcale nie musi jednak oznaczać finału tej historii. – Jak się sprawa dalej potoczy to trudno nam orzec, ale sam fakt, że sąd uznał naszą argumentację podaną w pozwie, jest bardzo znaczący. Wiemy bowiem, jak działają sądy w Polsce. Pozwane mają oczywiście prawo do złożenia sprzeciwu od wyroku – tłumaczy prezes Reduty Dobrego Imienia.
