Zaginiona Paulina Dynkowska
Policja prowadzi intensywne poszukiwania, zaś prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie „bezprawnego pozbawienia wolności”, co może oznaczać, że 28-letnia kobieta została uwięziona lub uprowadzona.
Wstępnie ustalono, że feralnego sobotniego poranka Paulina Dynkowska i wspomniany mężczyzna udali się w stronę ul. Gdańskiej. Dlatego stróże prawa - zaopatrzeni w zdjęcia zaginionej - spenetrowali okoliczne budynki, pytając mieszkańców i użytkowników, czy nie widzieli 28-latki. Przeszukali okoliczne pustostany i przejrzeli filmy z ulicznych monitoringów. Skontaktowali się też z taksówkarzami. Śledztwo trwa i śledczy na razie nie ujawniają żadnych szczegółów.
Niestety, takich zaginięć mamy znacznie więcej. Od stycznia do końca września br. w woj. łódzkim zaginęły 382 kobiety. W tym samym czasie policjanci odnaleźli 387 kobiet. Paradoks jest pozorny, bowiem liczba ta obejmuje także te panie, które zniknęły w latach poprzednich. Dla porównania: w 2016 roku w tym samym okresie od stycznia do końca września w Łódzkiem zaginęło 416 kobiet i 415 zostało odnalezionych, natomiast w 2017 roku zniknęły 433 kobiety, zaś odnaleziono 441. Okazuje się więc, że zdecydowana większość zaginionych wcześniej lub później odnajduje się. Jakie są najczęstsze powody zaginięć kobiet?
- Powody są przeróżne. Bywa, że z domu oddalają się osoby starsze i schorowane, w tym niezrównoważone psychicznie, po czym nie są w stanie znaleźć drogi powrotnej. Podobnie jest z pacjentami, którzy oddalają się ze szpitali. Jeśli chodzi o placówki opiekuńczo-wychowawcze, to ich młodzi wychowankowie po prostu uciekają i znikają, aby wrócić po pewnym czasie. Przyczyną oddaleń są także spory dzieci z rodzicami oraz kłótnie małżeńskie bądź inne konflikty rodzinne - mówi nadkomisarz Adam Kolasa z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Co się stało z tymi kobietami?
Zdarza się, że coś, co wygląda na zaginięcie w rzeczywistości okazuje się samobójstwem. Bywa, że desperaci - z powodów sercowych, finansowych czy zdrowotnych - wychodzą z domu i znikają. Wybierają ustronne miejsca w lesie, nad rzeką lub w zapomnianych pustostanach i popełniają samobójstwa. Policjanci, wcześniej lub później, często po intensywnych poszukiwaniach, odnajdują jedynie zwłoki.
Bywa też, że zniknięcie kobiety jest skutkiem przestępstwa - zabójstwa lub porwania - choć są to bardzo rzadkie przypadki w naszym regionie.
- Jest niewiele przypadków, gdy nie udaje się ustalić losów zaginionej kobiety - podkreśla nadkomisarz Kolasa.
Policjanci poszukują nie tylko Pauliny Dynkowskiej. Na liście zaginionych jest m.in. 43-letnia Marta Porczyńska, której poszukuje II komisariat w Łodzi na Bałutach. Stróże prawa ustalili, że kobieta 12 lipca br. wyszła z domu przy ul. Wici w Łodzi i miała się udać do swoich rodziców w Radomiu, do których jednak nie dotarła. Policjanci VIII komisariatu w Łodzi na Górnej szukają 36-letniej szczupłej szatynki Kingi Bartczak, która pewnego dnia w 2007 roku nie wróciła z pracy do domu przy ul. Zarzewskiej.
Nie wiadomo też, co stało się z 46-letnią obecnie Agatą Juszczak, która w południe 23 maja 2012 roku wyszła z domu przy ul. Astrów w Łodzi i wszelki słuch o niej zaginął. Wprawdzie zabrała ze sobą telefon komórkowy, ale z bliskimi żadnego kontaktu nie nawiązała. W niektórych przypadkach tropy wiodą za granicę. Tak było w przypadku 15-letniej łodzianki Zuzanny Igna-czak, która 23 września 2017 roku wyjechała do koleżanki na działkę, po czym udała się z nią do Berlina i stamtąd już nie wróciła. Zaginiona nastolatka ma znak szczególny. Jest nim tatuaż na lewej dłoni - „buldog francuski”. Zagadką pozostaje też, co stało się z 73-letnią Sabiną Sobałą, która 18 kwietnia br. wyszła z domu w Dzietrzkowicach pod Wieruszowem i zniknęła.
Zobacz: "Widzimy to, czego gołym okiem nie widać". Policja prezentuje radiowóz do poszukiwań osób zaginionych