Cała sytuacja miała miejsce w czwartek tuż po południu. Dzień był świąteczny, po Starym Mieście spacerowało wielu ludzi. Chłopca siedzącego na bruku, skulonego w kłębek, w pobliżu budynku Trybunału zauważył Grzegorz Sikora, kelner restauracji Mandragora.
- Zaniepokoiło mnie, że takie małe dziecko siedzi samo, do tego w pełnym słońcu, w południe, kiedy było naprawdę gorąco. Najpierw pytałem naszych klientów czy to nie ich dziecko, ale nikt tego nie potwierdził. Podszedłem więc do chłopca. W ogóle nie chciał rozmawiać, od razu się rozpłakał. Był przerażony – opowiada Grzegorz Sikora. Kelner zaprosił chłopca do ogródka restauracji, podał lody i wodę. – Lodów nawet nie tknął. Nie znał numeru telefonu rodziców ale pamiętał imię, nazwisko i adres. Powiadomiliśmy policję – mówi Sikora.
Okazało się, że funkcjonariusze już szukają małego Adasia. – Tuż przed godziną 13 dyżurny przyjął zgłoszenie od rodziców o zaginięciu 6-latka w okolicy ratusza. Kilkanaście minut później dostał zgłoszenie z restauracji Mandragora - mówi podkom. Andrzej Fijołek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Niebawem Adaś spotkał się z rodzicami. – Wszyscy płakali – relacjonuje Grzegorz Sikora.
O zdarzeniu dowiedzieliśmy się od jednego z klientów Mandragory, który zwrócił uwagę na godną naśladowania postawę kelnera Mandragory.
- Cieszę się, że mogłem pomóc. Sam mam dzieci, wiem, że taka sytuacja może się zdarzyć każdemu. Tym bardziej trochę zdziwiła mnie obojętność przechodniów – podkreśla Grzegorz Sikora.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Dzielnicowy bliżej nas