Na Rynku Staromiejskim w Toruniu głos zabrał między innymi Michał Wojtczak. Działacz opozycji antykomunistycznej nawiązał do obchodzonej niedawno rocznicy wprowadzenia stanu wojennego i wydarzeń sprzed 40 lat, gdy władza ograniczyła media do zmilitaryzowanej telewizji.
- Dlaczego zlikwidowano media? Z prostego względu, władza totalitarna boi się wolnego słowa - powiedział. - Dzisiaj przypominam to, ponieważ nasza władza coraz bardziej stacza się w stronę autorytaryzmu. Oni też boją się wolnego przekazu. Przypominam to nie bez powodu, bo chciałem wspomnieć, co wtedy zrobiliśmy my. Jednymi z pierwszych działań było zorganizowanie wolnych środków przekazu, pism i czasopism podziemnych. Tu wśród tłumu widzę moich przyjaciół, którzy organizowali wtedy tamte media. Kolegę, który redagował "Toruński Informator Solidarności", ja wtedy redagowałem z przyjaciółmi tygodnik "Kontra". Wiedzieliśmy, że nawet wtedy wolny przekaz był bardzo ważny. Przypominam to, bo dziś trudno nie mieć takich skojarzeń. To nie władza ma decydować, co oglądamy, co czytamy. To jest nasz wybór i nie pozwólmy sobie tego odebrać.
Wspomnieniami podzielił się również Leszek Zaleski, również weteran toruńskiej opozycji i członek zespołu, który w 1985 roku włamał się na wizję TVP wyświetlając solidarnościowe hasła.
Uczestnicy toruńskiego protestu odczytali także trzeci i szósty punkt "Porozumień sierpniowych" z 1980 roku. Pierwszy dotyczył przestrzegania wolności słowa, drugi m.in. podawania do publicznej wiadomości prawdziwych informacji o sytuacji w kraju.
