Na wtorkowej konferencji prasowej szef PO odniósł się do publikacji tygodnika "Newsweek", według którego wspólnik Marka Falenty, skazanego za zorganizowanie podsłuchów najważniejszych osób w państwie zeznał, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.
Tusk powiedział, że Rosjanie byli zainteresowani zmianą władzy w Polsce, a przynajmniej destabilizacją sytuacji politycznej, bo w czasie, kiedy wybuchła tamta afera, uderzono w interesy węglowe Falenty, rząd rozmawiał o możliwości budowy mostów energetycznych między Ukrainą a Unią Europejską oraz między Ukrainą a Polską, a on jako premier zaproponował ustanowienie unii energetycznej, czyli wspólnego rynku gazowego Europy tak, by uniezależnić UE od gazu z Rosji.
- Właśnie wtedy rosyjskie służby, pan Falenta, ale także, niestety, po polskiej stronie znalazły się siły i osoby, które były tym zainteresowane, uruchomiły ten proceder ujawnienia, a następnie sprzedaży tych nagrań rosyjskiej stronie - powiedział Tusk.
Falenta odpowiada Tuskowi
Te zarzuty skomentował w rozmowie z portalem tvp.info Marek Falenta. Jak podkreślił, to decyzja Donalda Tuska wobec jego firmy była pisana rosyjskim alfabetem.
Beneficjentem najazdu Tuska byli Rosjanie, którzy zaraz po tym zdarzeniu przejęli najlepsze terminale i składy węgla - stwierdził.
"To dzięki umożliwieniu przez Tuska przejęcia tej infrastruktury Rosjanie byli w stanie przywieźć tyle węgla do Polski w następnych latach. Dzięki temu, że zniszczył polską firmę SkladyWegla.pl, umożliwił Rosjanom przejęcie jej terminali i składów i to przez niego oni mogli tyle węgla sprzedawać" - poinformował.
Firma Falenty zbudowała 11 terminali i 325 składów w całej Polsce.
Czym była afera podsłuchowa?
Tzw. afera podsłuchowa była jedną z głośniejszych spraw w ostatnich latach. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Po wyborach w następnym roku do władzy doszło PiS.
Do nagrywania osób z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach dochodziło w latach 2013-2014. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.
lena
