Marzanna Zrajkowska. To ona jest autorką hitu Zenka Martyniuka „Przez twe oczy zielone“

Julita Januszkiewicz
Julita Januszkiewicz
Marzanna Zrajkowska
Marzanna Zrajkowska Jerzy Doroszkiewicz
Rozmowa z Marzanną Zrajkowską z Białegostoku, autorką największych przebojów Zenka Martyniuka.​

Mało kto wie, że największy hit Zenka Martyniuka – piosenka „Prze twe oczy zielone“, którą śpiewała cała Polska włącznie z naszą reprezentacją w piłce nożnej – to pani dzieło. Jak powstał ten przebój?​

Marzanna Zrajkowska:
Mój mąż zajmuje się muzyką, a ja pisaniem tekstów i oboje wiedzieliśmy, że Zenkowi potrzebny jest nowy przebój. Piosenkę „Przez twe oczy zielone“ pisałam dość długo. Kiedyś stworzenie hitu disco polo zajmowało mi jeden wieczór, a tym razem kilka razy przerywałam pracę. Jednego dnia próbowałam pisać i nic mi nie wychodziło, więc skreślałam, chowałam tekst do szuflady, a potem znowu do niego wracałam, dopisywałam, zmieniałam... Pisałam go leżąc na plaży, nad wodą szukałam rymów. Ten utwór powstawał etapami i muszę przyznać, że nad tą piosenką napracowałam się chyba najbardziej. Ale nie miałam pojęcia, że to będzie taki przebój. Utwór powstał w 2014 roku i, co ciekawe, najpierw próbowaliśmy zainteresować nim innego wykonawcę, ale on odpowiedział: „eee, to nie mój klimat“. Za to piosenka spodobała się Zenkowi i to on ją zaśpiewał na festiwalu w Ostródzie. No i jak się okazało, od razu stała się wielkim hitem.​

To proszę zdradzić, dlaczego akurat oczy zielone, a nie niebieskie? Łatwiej się rymuje?​

Ani ja nie mam zielonych oczu, ani żona Zenka Martyniuka – Danusia (śmiech). Po prostu nie pasowały tu ani oczy niebieskie – zbyt mało romantyczne, ani piwne – tu nie pasował nawet rytm. Zresztą była już piosenka „Ach ty Cyganko, zielone oczy twe“. Zielony to fajny kolor, a „oczy zielone” to lepiej brzmiący szlagwort. Zenek na festiwalu w Ostródzie w 2014 r. zaśpiewał „Przez twe oczy zielone“ i następnego dnia rozdzwoniły się telefony z gratulacjami. Słyszałam, że piosenka jest fajna, że publiczność była zachwycona, ale wtedy też jeszcze nie wiedzieliśmy, że to będzie taki przebój. Zenek dostał nagrodę, ale prawdziwy boom zaczął się w momencie, kiedy nasza kadra narodowa w szatni po awansie do Euro 2016 zaśpiewała: „Przez twe oczy zielone oszalałem...“ I można śmiało powiedzieć, że wtedy ten przebój dostał drugie życie!​

A pani?​

Nie przyszło mi do głowy, że mogę stać się celebrytką (śmiech). Bo ja nie chcę nią być. Nie nadaję się do tego. Wolę po cichu robić swoje i cieszyć się, że to wszystko ma sens. ​

Ten pani przebój słyszał chyba każdy Polak. Bo „Przez twe oczy zielone“ rozbrzmiewa na weselach, festynach, koncertach...​
Nawet na Wyspach Kanaryjskich tubylcy ją śpiewali! (śmiech). Syn mojego kolegi, który był tam na wakacjach, opowiadał, że Hiszpanie razem z Polakami śpiewają naszą piosenkę w knajpie. Ba! Przebój ten doczekał się wersji w języku angielskim, niemieckim, włoskim a nawet jest śpiewany w śląskiej gwarze.​

Czy pani czuła, że pisze taki hit?​

Nie, bo żaden autor tekstów się nie spodziewa, że pisze komuś hit. Czasami mam wrażenie, że to nawet nie zależy od twórcy. To ludzie, odbiorcy piosenki, sami ją na hit kreują... ​

To co jest w tych „oczach zielonych“ takiego, że od razu wpadają w ucho?

Ludzie chwalą i słowa, i melodię, że piosenka ma to nieuchwytne „coś“, co powoduje, że staje się hitem. „Przez twe oczy zielone“ wpada od razu w ucho. I słuchacz to łapie. Ale chcę zaznaczyć, że ja do każdej swojej piosenki bardzo się przykładam. Zawsze perfekcyjnie dopasowuję rymy, staram się, aby wszystko pasowało rytmicznie, tak dobieram słowa, by były trochę romantyczne i tworzyły klimat. Bo tekst jest bardzo ważny w piosence. Zawsze niesie przesłanie. „Przez twe oczy zielone“ to piosenka o miłości.​

Jakie jeszcze przeboje disco polo wyszły spod pani pióra?​

Od wielu lat piszę głównie dla Zenka Martyniuka. Ale wcześniej pisałam również dla Iwana Komarenko, ot chociażby takie utwory jak: „Tak mówił papież“, „Dom na wiślanym brzegu“ czy też piękną balladę „Dwie gwiazdy“ . W latach 90-tych napisałam też piosenkę zespołowi Boys, zanim jeszcze stał się tak bardzo znany. Mojego autorstwa jest też wiele utworów zespołu Classic, jak choćby: „ To nie przyjaźń, tylko miłość”, „Miłość gorąca jak ogień” czy „Umów, umów się ze mną”. A Zenkowi Martyniukowi napisałam takie piosenki jak: „Kochana wierzę w miłość“, „Przekorny los“, „Zaczarowana wyspa“, „Prawdziwa miłość to ty“, „Ostatni klaps“ (do filmu o takim tytule), „Taką cię wyśniłem“, „Tańcząca w deszczu“, „Ja gnam przed siebie” . No i piosenkę o Zenku – „To właśnie ja“. Spod mojego pióra wyszły też jego wielkie przeboje: „Życie to są chwile“, „ Mała Figlarka”, „ Sonet dla miłości” czy „Kołysanka dla ukochanej“. Jeszcze wiele tytułów mogłabym wymienić!​

No dużo tego jest! A proszę powiedzieć, czy napisanie przeboju disco polo to kwestia natchnienia i kilkunastu minut, czy też odpowiedniego warsztatu i kilkudniowej pracy? Gotuje pani obiad i nagle rzuca wszystko, bo ma natchnienie...​

Może nie przy obiedzie, ale przed zaśnięciem wymyślam swoje piosenki. I wtedy sięgam po kartkę i ołówek i nie zapalając światła zapisuję słowa, które akurat wpadły mi do głowy, by ich nazajutrz nie zapomnieć. Czasami też słowa przychodzą do mnie, kiedy jadę autobusem. Wyjmuję wtedy to, co mam pod ręką – kopertę lub bilet – by je szybko zapisać. Ja po prostu uważnie przyglądam się otoczeniu i to jest dla mnie inspiracją. Potem zostaje tylko ubrać to w odpowiednie słowa. Nie ma jednego przepisu na przebój. Raz idzie lepiej, raz gorzej. W mojej szufladzie leżą kartki z zapisanymi tekstami, które dopiero czekają na „właściciela” lub są do przeróbki.

Z Zenkiem Martyniukiem znacie się od dawna?​

Od tak dawna, że nawet nie pamiętam dokładnie jak się poznaliśmy. Czy to było u mojego męża w studio nagraniowym, czy gdzieś w kuluarach podczas naszych wspólnych występów... My nawet nagraliśmy razem piosenkę wcale się ze sobą nie spotykając (śmiech). Zenek nagrał swoje zwrotki, beze mnie, a ja dograłam swoje. To było chyba w 1995 roku... ​

No właśnie! Bo prawie 30 lat temu pani również występowała na discopolowej scenie! Razem z mężem tworzyliście zespół „Kolor“. Jak to się zaczęło?​

Mój mąż pracował w studiu nagrań i przygotowywał aranżacje dla wielu ówczesnych gwiazd disco polo, czyli dla Akcentu, Komety, Boysów, Sonetu, Liderów, Skanera. To się działo w bardzo szybkim tempie –„robił“ po kilka piosenek dziennie. Ja zaś od dziecka śpiewałam, jeździłam na konkursy piosenki radzieckiej, czeskiej i słowackiej, ale nigdy nie myślałam o występach przed dużą publicznością. W końcu wydaliśmy z mężem pierwszą kasetę zespołu „Kolor“ pt. „Popatrz lato“ z fajnymi, melodyjnymi piosenkami, które napisałam. I wtedy mąż uznał, że mogłabym występować również na scenie. I tak zaczęłam jeździć na koncerty, ale z tą moją delikatną duszą i wieczną tremą nie za bardzo mi się to podobało. Nie lubiłam tych bliskich spotkań z ludźmi, bo jak tylko schodziłam ze schodów, to wszyscy biegli do mnie po autografy, a ja nie jestem typem celebrytki. I wtedy też się gdzieś z Zenkiem mijaliśmy w garderobach. To były lata 90-te, a on zawsze był super ubrany, elegancki i pachniał dobrymi perfumami. Ale jako że ja nie lubiłam „życia na świeczniku”, to dość szybko powiedziałam: „dosyć, nie chcę dalej koncertować“. Wolałam zająć się pisaniem.

Tak bardzo uciążliwe były dla pani te koncerty?​

Były, ale dziś wspominam je z sentymentem. Występowaliśmy głównie „ pod chmurką” – na miejskich rynkach, stadionach, muszlach koncertowych, ale też w klubach – na zabawach. To były młodzieżowe dyskoteki, gdzie przez całą zabawę grał jeden zespół, a my wpadaliśmy o północy na godzinny koncert. Ubieraliśmy się dla ludzi, by odczuli, że przyszli na koncert. Miałyśmy z koleżanką takie kolorowe sukienki w kwiaty, albo czerwone marynarki i do tego czarne spodnie. Dbałyśmy o wizerunek, choć wtedy o fajne ciuchy nie było łatwo. ​

Dokładnie 20 lat temu – w 1999 roku – zespół „Kolor“ przestał dawać koncerty i nagrywać płyty. Skąd taka decyzja?​

Ja jeszcze trochę grałam na weselach. Bywało też, że czasami trafił nam się jakiś zamknięty koncert, np. w restauracji dla grupy lekarzy lub farmaceutów, albo występ na sylwestra. Ale rzeczywiście zespół „Kolor“ się rozpadł, bo zauważyłam, że jeżdżę na te imprezy z irytacją. Nie odczuwałam już dawnej satysfakcji. Po całej nocy stania i dreptania w miejscu bolały mnie nogi i wysiadało gardło.​

Czym różni się dzisiejsza muzyka disco polo od tej z lat 90-tych XX wieku? Kiedyś mówiliśmy o niej muzyka chodnikowa.​
Muzyka disco polo zawsze cechowała się prostotą, bez jakichś specjalnych ozdobników. Miała być pod tzw. nogę, łatwa do zapamiętania, czasami rubaszna. To była muzyka dla zwykłego odbiorcy, który nie został ukształtowany muzycznie. Skąd zatem taki odbiorca miał mieć pociąg do muzyki wyższych lotów? I za to nie można nikogo karcić. Takie były czasy, ludzie tego potrzebowali, więc robiło się prostą muzykę. To tak jak porównać kogoś, kto lubi kaszankę z kimś, kto lubi kawior. Dlaczego mamy kogoś hejtować, że lubi kaszankę? Dzisiejsze disco polo to o niebo lepiej brzmiące aranżacje, nagrywane przeważnie w profesjonalnym studio, soliści coraz częściej śpiewają na żywo, są lepiej przygotowani. ​

A nie ma pani wrażenia, że dziś disco polo przeżywa renesans? W Białymstoku niedawno odbył się koncert Disco pod gwiazdami, na który przyszły tysiące ludzi.

Teraz już nikt się nie wstydzi, że lubi disco polo. Kiedyś ludzie się tego wstydzili, media krytykowały ten gatunek, był „be“. Tak zwani prawdziwi artyści skandowali, że disco-polowcy śpiewają banialuki, a zarabiają więcej od nich. Na koncertach disco-polo sale koncertowe się zapełniały, a na występach wielkich gwiazd – nie. A dziś już ludzie przyznają się do tego, że chcą się bawić przy disco polo. Odbywają się liczne festiwale tego gatunku muzycznego, np.: w Kobylnicy, Iławie, Ostródzie. ​

A i wielkie gwiazdy sięgają po rytmy discopolowe.

Nawet Maryla Rodowicz nie odmówiła Zenkowi wspólnego występu! Uważam, że obie strony na tym zyskały. ​
A jaki jest Zenek prywatnie?​

Jest skromnym człowiekiem. Nie wyrwie mu się niecenzuralne słowo. Nie pije. Jeśli ma wolny termin, nie odmówi koncertu charytatywnego. Zaśpiewał nawet podczas festynu rodzinnego w przedszkolu, w którym pracuję. Nikomu nie odmawia też autografu ani wspólnej fotki.​

A pani nadal słucha disco polo? Jakie jeszcze gatunki muzyczne pani lubi?​

Jeśli słucham disco polo, to tylko po to, by zrobić rozeznanie, co jest teraz popularne. Oglądam też gale w Ostródzie czy ostatnio – w Olsztynie, aby zobaczyć jak moje „kawałki” wypadają na tle innych. Jak przychodzę do domu, to w ogóle nie włączam muzyki. Ja cały dzień pracuję w gwarze, więc wieczorami lubię słuchać ciszy. Ale tak w ogóle to uwielbiam Electric Light Orchestra, Queen, Pentatonix, lubię Studio Accantus i przepadam za chóralnymi brzmieniami.

A gdzie pani pracuje w tym w gwarze? ​

W przedszkolu – uczę dzieci, prowadzę zerówkę. W tym roku obchodziłam 35 lat pracy zawodowej. ​

I jak współpracownicy odbierają fakt, że ich koleżanka pisze piosenki dla discopolowych gwiazd?

Miałam taki epizod: nowo przyjęta nauczycielka przez dwa tygodnie mi się jakoś dziwnie przyglądała. To było jeszcze wtedy, gdy w telewizji „leciały“ moje teledyski. W końcu nie wytrzymała i przy wszystkich powiedziała, że przypominam jej taką Marzannę z zespołu „Kolor“. Koleżanki zamilkły i po chwili zaczęły się śmiać. W przedszkolu wiedzą, że to właśnie ja nią jestem i że piszę przeboje dla Zenka. Ale piszę również dla moich przedszkolaków – piosenki, wierszyki, zagadki. W moim zawodzie moje umiejętności codziennie się przydają. Często prowadzę festyny i okolicznościowe imprezy przedszkolne.​

Jak spędzi pani zbliżające się święta?​

Tradycyjnie, z rodziną. Będzie smutno, bo w tym roku odeszła moja mama i to pierwsze święta bez niej. Trochę mi się więc marzy wyjazd, żeby nie lepić pierogów, tylko po prostu usiąść do stołu i odpocząć. Bo w święta, niestety, się nie odpoczywa, tylko „zasuwa”.​

A lubi pani śpiewać kolędy?​

Ja nawet wydałam płytę z kolędami! Wyszła bardzo fajnie, chociaż gdy ich teraz słucham, to wiele bym zmieniła. Są na niej dwie kolędy, które sama napisałam. Jedna z nich jest zupełnie moja, bo nawet z moją muzyką, a druga – „Cicha noc nad Palestyną“ – przełożona jest z języka białoruskiego. Przepiękną kolędę z przesłaniem dla współczesnych ludzi, którzy „wolą złoto i srebro, a w ich sercach tkwi kamień” – napisałam też dla Zenka. Nosi ona tytuł „Leć kolędo w świat“, a Zenek w teledysku do niej występuje razem z żoną Danusią i ze swoją mamą. ​

Pani Marzanno, życzymy spokojnych i wesołych świąt.​

Ja również chcę życzyć wszystkim czytelnikom „Kuriera Porannego“ i „Gazety Współczesnej“ rodzinnych, pięknych, pełnych pozytywnych wzruszeń Świąt Bożego Narodzenia – z kolędami i wspaniałymi polskimi tradycjami!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marzanna Zrajkowska. To ona jest autorką hitu Zenka Martyniuka „Przez twe oczy zielone“ - Plus Kurier Poranny

Wróć na i.pl Portal i.pl