Już w pierwszych dniach po narodzinach Matyldy, lekarze wykryli u niej kilka wad, m.in. wodonercze lewej nerki, zespół di’George oraz refluks przewodu pokarmowego, który powodował u dziewczynki poważne bezdechy, a z którymi wiązały się gwałtowna desaturacja i zagrożenie życia.
- Matyldzia strasznie się męczyła, a do tego wdała się sepsa, która bardzo pogorszyła jej stan, co w konsekwencji doprowadziło do pilnej operacji ratującej życie - zespolenia systemowo-płucnego
- wspominają rodzice dziewczynki.
I dodają: - Po otwarciu klatki piersiowej i kilkugodzinnej operacji serca okazało się, że żyłki i tętnice są dwa razy mniejsze niż zakładali lekarze, średnice ledwo sięgają 1 milimetr. Wada serca jest bardzo złożona - to atrezja tętnicy płucnej typu IV.
Lekarze przekazali rodzicom Matyldy, że wada jest na tyle skomplikowana, że muszą szukać pomocy za granicą.
- Naszym jedynym ratunkiem, żeby ocalić życie naszej córeczki, jest kosztowna operacja i leczenie, na które niestety nas nie stać
- podkreślają rodzice Matyldy.
- Musimy lecieć z córeczką do szpitala w Stanford specjalnym samolotem, pod opieką lekarzy i w towarzystwie specjalistycznego sprzętu. Lot zwykłym samolotem byłby zbyt ryzykowny, oznaczałby śmiertelne niebezpieczeństwo.
By uratować dziewczynkę, potrzeba ponad 7 mln zł. To kwota, która przekracza możliwości rodziny.
- Niestety los zgotował naszej najmniejszej córeczce okrutny los, a nas postawił w sytuacji bez wyjścia Dlatego jako rodzice patrzący, jak ich najukochańsze maleństwo powoli słabnie i traci szansę na normalne życie, błagamy Was o pomoc dla Matyldzi. To nasza jedyna nadzieja...
- apelują rodzice.
Matyldzie można pomóc wpłacając darowizny za pomocą strony fundacji Siepomga.pl (KLIKNIJ TUTAJ).
Najdziwniejsze choroby w historii medycyny i ich niezwykłe o...
