Ojciec dziecka: "Córka została oddana bez mojej zgody"
Jak niedawno informowaliśmy, sytuacja miała miejsce na początku grudnia w gdańskim Matemblewie. Tam w oknie życia przy Domu Samotnej Matki i Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej znaleziono dziewczynkę, której wiek oceniano na około 10 miesięcy. Dziecku nadano nowe imię - Helena - i wszczęto procedury adopcyjne. Siostry zakonne powiadomiły służby, przeprowadzono szpitalne badania, ale o rodzicach nic nie było wiadomo.
- Otaczamy modlitwą i miłością nasze maleństwo. Powierzamy w modlitwie rodziców, dziękując za życie, o które z jakichś przyczyn oni zadbać nie mogą, lecz dają mu szansę na przyszłość - pisał Caritas Archidiecezji Gdańskiej.
W trakcie 15 lat istnienia okna życia w Matemblewie pozostawiono tam - łącznie z Heleną - siedmioro dzieci. Miejsca te umożliwiają anonimowe i bezpieczne oddanie dziecka. W momencie odnalezienia pociechy rozpoczynają się już procedury adopcyjna oraz nadania nowej tożsamości.
Sprawa zyskała jednak zupełnie nowe oblicze po tym, jak z portalem Trojmiasto.pl skontaktował się ojciec dziecka. Poinformował, że dziewczynka skończyła już roczek w listopadzie i nie miał okazji nawet sprzeciwić się decyzji, którą podjęła jego żona.
- 1 grudnia zostawiłem córeczkę na kilka godzin pod opieką jej mamy, czyli mojej żony. Ponieważ jesteśmy w trakcie rozwodu, to mieszkamy osobno. Musiałem wyjechać, by załatwić swoje sprawy. Wcześniej dziecko było cały czas ze mną - powiedział pan Marcin. - Wyszedłem z domu o godz. 14, a według informacji jakie uzyskałem później na policji, córka została zostawiona w "oknie życia" o godz. 21. Byłem w szoku, że można coś takiego zrobić.
Pan Marcin twierdzi, że nie wiedział o sytuacji i nie wyraził zgody na oddanie córki do okna życia. W związku z tym, że nie ma odebranych praw rodzicielskich, będzie jednak walczyć o odzyskanie dziecka. Zaczął jeszcze tego samego dnia, kiedy zorientował się, że dziewczynki nie ma z żoną. Skontaktował się ze szpitalami i policją. Tam potwierdzono mu, że zostało oddane do okna życia.
Co teraz? Skomplikowane procedury
Ojciec dziecka miał okazję zobaczyć się już z córką. Miał na to piętnaście minut, ale jak mówi, ta go "poznała i od razu się ucieszyła". Następnym razem będzie mógł zobaczyć się z nią dopiero za tydzień - 20 grudnia.
- Nie mogę jednak zabrać jej do domu na święta, bo sąd nie zdąży rozpatrzeć wniosku. Nie mogę jej codziennie widywać, bo są wyznaczone terminy, które są odległe i na krótki czas. Moje dziecko zostało bez niczego. To jest chore, że zostało oddane bez zgody ojca, i że nie mając ograniczonych żadnych praw, nie mogę zabrać córeczki do domu - opowiada pan Marcin.
Według ustaleń portalu Trojmiasto.pl, wszczęte zostało postępowanie w Sądzie Rejonowym Gdańsk - Południe. Dotyczy ono ograniczenia lub pozbawienia władzy rodzicielskiej nad Heleną.
- Postanowieniem z dnia 5 grudnia sąd w trybie zabezpieczenie umieścił małoletnią w zawodowej rodzinie zastępczej. Do sądu na bieżąco wpływają informacje z Komisariatu Policji i MOPR, które pozwalają ustalić potencjalne dane małoletniej i jej rodziców. Jednocześnie do komisariatu policji miał zgłosić się mężczyzna podający się za ojca dziecka. Przedmiotowe informacje podlegają weryfikacji, sąd zarządził m.in. przeprowadzenie wywiadów środowiskowych - informuje sędzia Łukasz Zioła, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Co ciekawe, do Sądu Rejonowego Gdańsk - Południe miał nie zgłosić się nadal żaden z rodziców. A taka powinna być droga prawna w tej sytuacji. Rodzic musi złożyć wniosek o zmianę postanowienia zabezpieczającego i powierzenie mu pieczy nad dzieckiem. Mężczyzna z kolei informuje, że wniosek już wysłał listem poleconym.
Aż do momentu podjęcia przez sąd decyzji, dziewczynka pozostanie pod pieczą rodziny zastępczej.
