Mecz Piasta Gliwice z Pogonią Szczecin kompletnie rozczarował. Bez bramek i emocji na stadionie przy Okrzei

PKO Ekstraklasa. Piast Gliwice - Pogoń Szczecin 0:0

Wszyscy kibice spodziewali się czegoś zupełnie innego od tego, co rzeczywiście otrzymali. Zamiast otwartego meczu obejrzeliśmy w akcji dwie sparaliżowane stawką drużyny. Wyglądało to trochę tak jak walka bokserska w nieustannym klinczu.

Niewykluczone, że z rytmu wytrąciła przerwa związana z el. Euro 2024. Pogoń przecież dawała dotąd popisy i u siebie jak z Lechem Poznań (5:0), i na wyjeździe jak z Ruchem Chorzów (3:0).

- Kiedyś mówiło się o "wirusie FIFA", ale to przy czołowych drużynach, z których najlepsi musieli wyjechać na zgrupowania, czasem pokonać pół świata jak Brazylijczycy czy Argentyńczycy. Potem wracali i byli zmęczeni. Patrząc na dzisiejsze spotkanie, "wirus" dotknął jednych i drugich - komentował boiskową niemoc w Canal+ Sport Żelisław Żyżyński.

Aktywniejszy mimo wszystko wydawał się Piast. Przed przerwą dwukrotnie celnie uderzył Michał Chrapek. Okazję miał też Serhij Krykun po zagraniu Arkadiusza Pyrki, który później zablokował jedyną próbę Kamila Grosickiego.

W Pogoni już po godzinie zszedł Wahan Biczachczjan, co było jasnym potwierdzeniem, jak kiepsko drużyna radziła sobie w ofensywie. Wpuszczony Mariusz Fornalczyk raz stanął przed szansą, ale kopnął wysoko ponad poprzeczką.

Piłki meczowej dla Piasta nie wykorzystał w 92 minucie Michael Ameyaw. Po jego piętce piłkę odbił Valentin Cojocaru.

Dla Piasta to już ósmy remis w dwunastym występie. Żaden inny zespół nie dzieli się tak chętnie punktami. Z perspektywy Pogoni jednym pocieszeniem wydaje się trzeci mecz z rzędu bez utraty bramki.