Najpierw zamknęli drzwi i wyjścia awaryjne. Potem oblali klub ze striptizem benzyną i podpalili.
Piekło, które rozpętało się w barze White Horse w południowym Meksyku pochłonęło 27 ofiar, kilkanaście osób innych. Na zdjęciach zrobionych po zduszeniu płomieni widać było ciała półnagich kobiet porozrzucane pośród zwęglonych stołków barowych.
Atak, który miał miejsce w Coatzacoalcos na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, był odwet
em za to, że jak właściciel baru odmówił pozwolenia gangowi na sprzedaż narkotyków, mówił gubernator Veracruz, Cuitlahuac Garcia. Dodał on, że właściciel został porwany przed podpaleniem baru.
Atak nastąpił osiem lat po tym, jak podobny pożar w kasynie w północnym mieście Monterrey zabił 52 osoby, i wzbudził obawy, że meksykańskie grupy przestępcze wróciły na morderczy szlak.
Wskaźnik mordów w Meksyku jest najwyższy w historii tego kraju, każdego dnia ginie średnio 90 osób. W kwietniu 13 osób zginęło, gdy uzbrojeni mężczyźni otworzyli ogień w barze podczas uroczystości rodzinnej w Minatitlan w stanie Veracruz. 8 sierpnia mieszkańcy Uruapan w stanie Michoacan obudzili się z informacją, że na głównym bulwarze leży 19 ciał, niektóre zwisały z wiaduktu autostrady.
Alejandro Hope, analityk ds. Bezpieczeństwa z siedzibą w Mexico City, powiedział, że takie działania są stosowane „w celu umocnienia reputacji grupy przestępczej”.„To onieśmiela rywali” - powiedział. „Budzi strach”.
Przemawiając na konferencji prasowej prezydent Andres Manuel Lopez Obrador nazwał atak na bar „najbardziej nieludzką rzeczą”. Za atakiem miał stać członek miejscowego kartelu Ricardo „N”, który używa pseudonimu Loco (Szalony).
Obrador powiedział, że mężczyzna został niedawno aresztowany, ale szybko go zwolniono.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
