Lisica została odłowiona pod koniec zeszłego tygodnia. Ogromne wnyki utknęły w ogrodzeniu i zwierzę nie mogło się ruszyć. Wcześniej wałęsała się po ulicach Zgorzelca.
"Żadna z miejscowych organizacji nie była w stanie udzielić jej pomocy, więc mimo odległości, sprawę przejęliśmy my" - tłumaczy nam Katarzyna Szakowska, rzeczniczka prasowa wrocławskiej Ekostraży.
Odstraszacze zamiast wnyków
Lisica została przewieziona do Wrocławia i dopiero tam zdjęto jej wnyki. Zostały one zastawione najprawdopodobniej przez kłusownika lub kogoś, komu lis po prostu przeszkadzał.
"Ktoś, kto zastawia takie pułapki (jak wnyki - red.) na zwierzęta, skazuje je na śmierć w męczarniach z bólu i z głodu. Brzydzimy się takimi sadystami" - czytamy na profilu Ekostraży na Facebooku.
W sklepach można kupić ultradźwiękowe "odstraszacze", które doskonale radzą sobie z niechcianymi gośćmi bez zadawania im bólu i cierpienia.
Zbiórka na leczenie lisiczki
"Łapa będzie częściowo amputowana" - informuje rzeczniczka i dodaje. - "Zwierzę przeżyje, ale już na zawsze pozostanie pod opieką człowieka, w naszym lub zaprzyjaźnionym azylu".
Na leczenie lisicy zorganizowano zbiórkę. Jeśli chcesz wspomóc lisicę w powrocie do zdrowia, kliknij tu: KLIK
Życie kolejnych dzikich zwierząt można uratować, protestując przeciwko podobnym sadystycznym praktykom. Tym bardziej, że to nie był odosobniony przypadek, a nie każdy lis wychodzi z tego żywy.
Optymistycznie przytoczymy natomiast historię sprzed 10 dni.
20 maja kierowca wrocławskiego MPK uratował małego liska. Pan Adrian zabrał potrącone zwierzę z ulicy, choć to było skazane na niemal pewną śmierć pod kołami kolejnych aut. Teraz lis, także znajdujący się pod opieką Ekostraży, nosi imię Adek.
Zobaczcie zdjęcia lisiczki uratowanej w Zgorzelcu:
(Uwaga! Niektóre są drastyczne!)
Młoda lisica padła ofiarą kłusownika. Ciągnęła uwięzioną w c...
