Wolontariuszka zabita w Boliwii to dziewczyna z Libiąża
Helena Kmieć kilka dni temu, będąc już w Boliwii napisała na Fecebooku: „Pozdrawiamy z Cochabamby, która przez najbliższe pół roku będzie naszym domem”. W tym mieście zaczęła pomagać zakonnicom ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek prowadzić ochronkę dla dzieci. W nocy z poniedziałku na wtorek (w Polsce to był wtorek nad ranem) tam zginęła podczas napadu. Umierała na rękach drugiej wolontariuszki - Anity Szuwald z Kamieńca na Śląsku.
- To była wspaniała dziewczyna, kochała pomagać. W Libiążu wszyscy ją znali, to małe miasteczko - mówi Tomasz Zięba, którzy wczoraj był na mszy św. odprawionej w intencji zamordowanej dziewczyny.
Do kościoła pw. św. Barbary w Libiążu żegnać Helenę przyszło wielu jej znajomych oraz ludzi poruszonych tą tragedią. Byli przygnębieni tym co się wydarzyło, nie mogli uwierzyć, że nie żyje ta młoda i energiczna dziewczyna, która przez wiele lat swoim śpiewem i grą na gitarze radowała ich serca. - Była pełna wiary. Zarażała pozytywnym podejściem do świata - dodaje Tomasz Zięba.
Ksiądz Janusz Grodecki podczas mszy św. podkreślił, że była niezwykłą osobą, pełną ciepła i miłości do bliźniego. - Wszyscy przybyli mogą poświadczyć o jej świętym życiu - powiedział ksiądz.
Dziewczyna ukończyła tamtejszą katolicką szkołę i działała przy parafii. Angażowała się w dzieła misyjne księży salwatorianów z Trzebini. Wcześniej była na misji w Afryce.
Auror: Sławomir Bromboszcz