Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Uciekają przed rosyjskimi bombami i rakietami
- Obudziłam się w czwartek, zadzwonił telefon, było po 6:00 rano. Moja siostra powiedziała, że słyszała jakieś wybuchy. Zadzwoniłam do rodziców i tata potwierdził, że też słyszał wybuchy. Siostra powiedziała, żebym się spakowała w jedną walizkę i opuściła mieszkanie, bo jest niebezpiecznie, bo wojna się zaczęła – opowiada Tatiana, 35-letnia mieszkanka Żytomierza, która wraz z Anną i Joanną znalazły schronienie w Salezjańskim Seminarium Duchownym w Krakowie.
38-letnia Anna i 19-letnia Joasia pochodzą z Donbasu, z miejscowości Makiejka niedaleko Doniecka. Przez ostatnie kilka lat mieszkały w Żytomierzu, gdzie Asia studiowała ekonomię na miejscowym uniwersytecie.
Żytomierz jak Charków, Kijów i wiele innych miast ukraińskich jest pod ostrzałem Rosjan. W jednym z ostatnich nalotów zniszczone zostało liceum. Tutaj na miejscu Ukraińcom pomaga m.in. Salezjański Wolontariat Młodzi Światu. Przy jego wsparciu części uchodźców udało się dotrzeć do Polski, jak m.in. wspomnianej Tatianie.
Tatiana, choć znalazła bezpieczne schronienie w naszym kraju, żyje w ciągłym lęku o swoich najbliższych, którzy zostali na Ukrainie. Boi się o swoich rodziców, którzy mieszkają w domku jednorodzinnym i mają piwnicę przystosowaną na schron na wypadek nalotów i bombardowań. Martwi się także o siostrę i szwagra, a także o synów swojej kuzynki, którzy walczą w Donbasie, a mają niewiele ponad 20 lat.
- Jest panika, strach, ale też wielka solidarność i chęć pomocy. Widać, że pod tym względem Ukraina integruje się. Paradoksalnie Putin spowodował to, że Ukraińcy poczuli się narodem i mają jeden cel obronić swój kraj
- mówi salezjanin ks. Andrzej Policht, od ub. roku misjonarz w Żytomierzu, który wcześniej pełnił posługę w Oświęcimiu, a w ostatnich dniach organizuje przewozy ukraińskich uchodźców do granicy.
Bezpieczni pod dachem przyjaciół
Żenia pochodzi z Charkowa, który już w pierwszych dniach po agresji Rosji na Ukrainę stał się jednym z głównych celów wroga. Na miasto codziennie spadają bomby i rakiety. Tydzień przemierzała Ukrainę do przejścia granicznego na Słowacji, gdzie czekali na nią przyjaciele z Oświęcimia. Po drodze zatrzymała się jeszcze we Lwowie, gdzie pomagała w przygotowaniach do obrony miasta.
- Żenia kilka lat temu była wolontariuszką u nas w Cafe Bergson. Teraz jest znowu z nami już bezpieczna
- mówi Artur Szyndler, mieszkaniec Oświęcimia.
Schronienie pod dachem u oświęcimskim przyjaciół z Cafe Bergson znalazła także Oksana z 15-letnim bratem, którym udało się wydostać z bombardowanego przez Rosjan Kijowa.
Orystlava z Łucka przyjechała do Oświęcimia z dziećmi, podobnie Swietlana i Katarina z Nowowołyńska. W domu pozostali mężczyźni, by walczyć z wrogiem. Nie ma chwili, by o nich nie myślały.
- W Ukrainie pozostał także mój syn, który niedawno dopiero skończył 18 lat
- martwi się Orystlava.
Oświęcim stał się drugim domem także dla dwóch młodych Ukrainek Wiktorii i Hali, które ze łzami w oczach opowiadają o tym, co dzieje się w ich ojczyźnie po napaści Rosji. Pod swój dach przyjęła je jedna z oświęcimianek.
Wielu uchodźców ma przy sobie tylko dokumenty i jedynie to na co sobie. Gdy zaczęły spadać bomby, nie mieli czasu, by zabrać więcej rzeczy.
Katia wróciła do kraju, by pomagać walczyć z agresorem
Katia, 34-letnia Ukrainka, studiuje pielęgniarstwo w Małopolskiej Uczelni Państwowej im. rtm. Witolda Pileckiego w Oświęcimiu. Po wybuchu wyruszyła w drugą stronę, aby wykorzystać swoją wiedzę i pomagać rannym.
- Bez wahania podjęła decyzję, że musi pojechać do Ukrainy, aby wesprzeć rodaków
- podkreślają na oświęcimskiej uczelni.
Po dotarciu do Lwowa, Katia od razu podjęła pracę w szpitalu polowym. Opiekuje się tam rannymi żołnierzami i cywilami.
- Jest bohaterką. Nie znam drugiej tak odważnej dziewczyny - mówi Sybilla, jedna z koleżanek Ukrainki ze studiów.
Początkowo Katia nie chciała, aby o niej mówiono. Jak powtarzała: „Pan Bóg działa po cichu, ja też tak chcę”, ale po przybyciu do Ukrainy, zmieniła zdanie. Chce, aby Polacy zobaczyli, jak bardzo Ukraińcy potrzebują pomocy. Przekazała listę najpotrzebniejszych lekarstw i narzędzi medycznych, których obecnie brakuje w Ukrainie.
Na powrót do kraju zdecydowało się także wielu Ukraińców, którzy byli zatrudnieni m.in. w firmach budowlanych na terenie Oświęcimia i okolicy.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Małopolska firma przejęła od Rosjan popularne marki wódek
- Uwaga na oszustów próbujących zarobić na sytuacji w Ukrainie
- Do Olkusza przyjechał pociąg z uchodźcami z Ukrainy
- Grupy Poszukiwawczo-Ratownicze z Małopolski ćwiczyły razem na poligonie w Grojcu
- Ćwiczenia spadochroniarzy z 6 Brygady Powietrznodesantowej na Pustyni Błędowskiej
- Miliony turystów odwiedziły Małopolskę zachodnią. Oto najpopularniejsze miejsca
FLESZ - Jak pozbyć się stresu w godzinę? Tę metodę stosowała NASA
