Najbardziej „bezawaryjny”, oddział na świecie. Broni Amerykę przed atakami z powietrza. Tu nikt nie może mieć koronawirusa

Kazimierz Sikorski
Kazimierz Sikorski
ASSOCIATED PRESS/East News
Specjalnie wyselekcjonowani i przebadani żołnierze ukryci w masywie górskim chronią Amerykę przed wrogimi rakietami. Żaden z nich nie może zachorować na koronawirusa.

To bodaj najbardziej „bezawaryjna”, jednostka wojskowa na świecie. O jej misji wiadomo tyle, że ma bronić Stany Zjednoczone przez wrogimi rakietami i innymi obiektami z powietrza.

Dlatego żaden z żołnierzy i oficerów tej grupy nie może zachorować. Musi być też zabezpieczony przed koronawirusem.

Dlatego specjalnie wyselekcjonowany personel z towarzyszącymi im członkami rodzin przeniósł się do schronu w Cheyenne Mountain, obiekcie jeszcze z czasów zimnej wojny, wybudowanym w górach Kolorado. Tam zgrupowano 130-osobowy zespół żołnierzy z ich bliskimi.
Przygotowania do ulokowania ich w górzystym schronie rozpoczęto pod koniec lutego, kiedy było już pewne, że świat ma do czynienia z pandemią.

Generał brygady Pete Fesler szykował 130 żołnierzy pod swoim dowództwem do nowej misji. Wymagała ona od wojskowych i ich bliskich wielu środków ostrożności dla zapewnienia bezpieczeństwa operacji.

Opierając się na doświadczeniach w Azji i na Bliskim Wschodzie, ten były pilot samolotu myśliwskiego opracował plany dostosowania wrażliwej misji jednostki do nowych zagrożeń. Tym razem przeciwnik jest niewidzialny, to koronawirus.

Różnica w stosunku do poprzednich misji jest taka, że zamiast być na drugim końca świata teraz Fesler może wyjrzeć ze swojej bazy i zobaczyć okolicę, w której jego żona i dzieciaki też są chronione przed wirusem.

Kim jest generał Fesler? To jedeny z dowódców w North American Aerospace Defense Command Command (NORAD) w Colorado Springs w Kolorado. Kieruje zespołem, który odseparował od reszty świata, by nikt nie zaraził się koronawirusem. Bo to oznaczałoby paraliż NORAD, które jest odpowiedzialne za zapobieganie atakom na USA przez pociski wroga i inne zagrożenia z powietrza.

W tej misji nie może być porażki. Centrum dowodzenia NORAD, to służba trwająca 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, zwykle w bazie lotniczej Peterson w Colorado Springs.

Teraz część misji obserwacyjnej - tej, za którą odpowiedzialny jest zespół Feslera - przeniosła się do Cheyenne Mountain, kompleksu bunkrów z czasów zimnej wojny, zanurzonego w
granitowym rdzeniu pobliskiego szczytu.

Dowództwo NORAD zdecydowało się ochronić przed zagrożeniami personel centrum dowodzenia pod dowództwem Feslera dwa miesiące temu, po to,by stworzyć możliwość tworzenia zapasowych grup, które mogłyby przejąć pracę w przypadku, gdyby choroba okaleczyła personel w Peterson.

-Gdy zaczęliśmy rozpoznawać koronawirusa, jego rozprzestrzenianie się, zdaliśmy sobie sprawę z potrzeby podjęcia środków do przygotowania naszej zdolności wojskowej i ochrony jej na wypadek, gdyby doszło do najgorszego scenariusza, gdy nasi ludzie z powodu choroby byliby niezdolni do wykonywania zadań - mówił Fesler w wywiadzie telefoniczny z Cheyenne Mountain.

Jego zespół spędza kolejne dni trwającej na okrągło misji w kompleksie górskim, który jest wyczynem inżynierskim z lat 60. XX wieku. Zaprojektowano go tak, aby wytrzymał największy atak nuklearny.

Kompleks strzeżony przez masywne, wielotonowe drzwi, mieści kilkanaście budynków, które osadzono na gigantycznych skałach na wypadek trzęsienia ziemi lub potężnego wybuchu atomowego. Został zbudowany tak, aby mogły tam żyć i pracować setki osób, w tym służby medyczne, a dziś jest tam nawet sklep z kanapkami Subway.

Podczas gdy personel wojskowy z Peterson regularnie ćwiczy w tym miejscu, które weszło do kultury masowej dzięki filmowi z lat 80. „WarGames”, Cheyenne Mountain od lat jest częściowo zajęta, ponieważ NORAD przeniósł swoje funkcje do Peterson.

Teraz zespół Feslera korzysta z oddzielnego wejścia od innych pracowników, aby uzyskać dostęp do kompleksu górskiego i działa w obszarze niedostępnym dla innych żołnierzy.

Członkowie tej jednostki są też odizolowani od siebie, podzieleni na 15-osobowe zespoły, których członkowie nie mają ze sobą bezpośredniego kontaktu.

Po 12-godzinnej zmianie warty w górach jednostka wraca do dwóch pomieszczeń w specjalnych kontrolowanych rejonach w Peterson i Akademii Sił Powietrznych.
Fesler mówi, że rzadko spotyka się z kimś spoza swojego zespołu. Oddzielne są miejsca do spożywania posiłków - posiłki pozostawia się w workach, które są odbierane - i przynoszone z powrotem do poszczególnych pokoi.
Ludzie noszą maski nawet w swoich budynkach mieszkalnych, mimo że ekipy sprzątające i inni pracownicy pomocniczy nie mają wstępu do tych obszarów. Zapasy docierają tu raz w tygodniu.
Członkowie załogi dostają benzynę do swoich samochodów - którymi podjeżdżają pod górę, aby nie musieli wchodzić w kontakty z kierowcami autobusów - w wyznaczonych miejscach.

Żołnierze obcinają sobie nawzajem włosy. W nocy mogą prowadzić rozmowy z rodzinami ze swoich pokoi.

-Traktujemy to wszystko tak, jakbyśmy byli rozmieszczeni na Bliskim Wschodzie lub gdziekolwiek indziej- wyjaśnia Fesler.

Jeśli potrzebują ściągnąć kogoś do swojego miejsca pracy w Cheyenne Mountain, na przykład dla naprawy komputera, to traktują obiekt jak specjalna śluzę – dodaje Fesler, zamykając teren, dopóki taka osoba go nie opuści, a potem wchodzą tam w ubraniu ochronnym.

Istnieją wyraźne różnice w porównaniu z prawdziwymi strefami walki. Nie muszą się np. martwić zbliżającym się nadchodzącym ogniem rakietowym lub burzami piaskowymi.

Podczas gdy żołnierze nie mogą wchodzić w kontakty z innymi, ich rodziny czasami „porzucają” przedmioty w bagażniku zaparkowanych samochodów. Kiedyś rodzina Feslera zostawiła mu piłkę nożną i koszulki. Potem zobaczył ich, jak podjechali po te rzeczy i w samochodzie nosili maski, a on pomachał zza parkingu.

-Wszyscy śmialiśmy się później z tego absurdu, kiedy rozmawialiśmy w internecie - powiedział. To bardzo dziwne dni dla nas wszystkich.

Fesler zapewnia, że nikt w jego zespole nie zachorował, ale przyznaje, że ryzyko zakażenia utrzymuje się mimo nadzwyczajnych środków ostrożności. Sam cytuje opinie autorytetów, którzy ostrzegają o dużej liczbie bezobjawowego rozprzestrzeniania się koronawirusa.

W przeciwieństwie do Feslera, członkowie jego jednostki działają zgodnie z harmonogramem 28 dni pracy, 14 dni w domu. Po powrocie do służby spędzają pierwsze 14 dni w izolacji od personelu, który pełni służbę w Cheyenne i przechodzą co najmniej dwa testy na obecnośc koronawirusa przed powrotem na górę.

Wybierając członków zespołu, przebadano każdego na wszelkie możliwe sposoby, biorąc pod uwagż najrozmaitsze zagrożenia.
Fesler mówi, że jego zespół opracowuje plany utrzymania stanu izolacji przez długie miesiące, bo nikt nie wie, kiedy szczepionka na koronawirusa powstanie i zostanie szeroko rozpowszechniona.

-Przygotowujemy się na pozostanie tutaj przez cały czas trwania pandemii- wyjaśnia.

Jeśli epidemii nie odpuści w Kolorado lub w całym kraju, następny etap będzie oznaczał dla zespołu Feslera pozostanie w Cheyenne Mountain 24 godziny na dobę. Ale na razie ich o to nie proszono, z czego są bardzo zadowoleni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl