Jest więc niby to bardziej solidnie i stabilnie, ale to wcale nie znaczy, że ks. Jan zagubił gdzieś swój rzadki dar mówienie o rzeczach śmiertelnie (najdosłowniej) poważnych lekko, z humorem i ironicznym autodystansem. To się nie zmieniło. Najważniejsza różnica polega na czym innym. W poprzednich książkach ks. Jan, który w okularach ma szkła jak dno butelki, nie bardzo może więc sam pisać teksty, korzystał z pomocy osób, które przeprowadzały z nim długie rozmowy, a potem przerabiały je na wywiady-rzeki. Tym razem przyjaciele ks. Jana spisywali wygłaszane przez niego kazania, zwykle w ramach jego żebraczego kwestowania na rzecz puckiego hospicjum. Ks. Jan mówi więc jakby z ambony, sam od siebie, a nie - odpowiadając na pytania rozmówcy.
Honorowe wyróżnienie dla ks. dr. Jana Kaczkowskiego [ZDJĘCIA]
Perspektywa książki jest więc inna, ale nie stało się tak, że ksiądz Kaczkowski przemawia tu z wysoka. Jego ambona nie wisi ponad głowami wiernych, tylko stoi na równym z nimi poziomie. „Grunt pod nogami” pokazuje, na czym polega - również rzadki - charyzmat księdza Jana. To dar otwartego spotykania się z każdym człowiekiem, niezależnie od tego, kim on jest. Spotykania się otwartego i nieosądzającego. Warto tu przywołać jeden przykład. Ksiądz Jan często gęsto mówi w swoich kazaniach o bliskich sobie osobach, także członkach rodziny (widać, że słuchaczy tych kazań również traktuje jak rodzinę). Pewnego razu opowiadał o przyjacielu swego ojca, dalekim od Kościoła sknerze, który przy różnych okazjach księdza Jana, młodego kapłana, poniżał. Trudno się dziwić, że ksiądz Jan w pewnym momencie bezceremonialnie uciął z nim kontakt, o czym powiedział w kazaniu. W książce znajduje się jednak postscriptum. Ksiądz Jan zrozumiał po czasie, że nie można nikogo, nawet anonimowo, wyklinać z ambony. Owego znajomego przeprosił zatem i sam poprosił o wybaczenie.
Bo ewangelię, którą się głosi, trzeba traktować z całą powagą. Jeśli np. mówi się o nadstawianiu policzka, trzeba to robić samemu. Powaga i dosłowność, z jaką ksiądz Jan traktuje własną wiarę, to - wydaje mi się - kolejny ważny składnik jego charyzmatu. Następnym byłby prosty, przystępny język, w jakim ksiądz Jan „rozkminia” teologiczne i moralne zawiłości. Kolejnym jest może to, że z nikim się nie kłóci i przeciwko nikomu nie występuje. Bratem jest mu nie tylko zatwardziały ateista, który drwi z niego w szpitalu i dopiero tuż przed śmiercią decyduje się na pojednanie z Bogiem. Bratem jest także ksiądz kurialista, który swego czasu mocno zaszedł młodemu kapłanowi za skórę....
Pojednawczy, życzliwy każdemu kapłan, który jednak nie rozmywa swojej wiary w pobłażliwości. Zachwycony trydencką liturgią tradycjonalista, zarazem głoszący liberalną naukę o wolności sumienia. Wielbiciel Benedykta XVI i ortodoksji, a zarazem pełen współczucia dla biedy i cierpień, jakby był ze szkoły papieża Franciszka. Człowiek, który o swojej śmiertelnej chorobie potrafi mówić jako o wyzwoleniu z lęków, nie epatując przy tym, przez jak ciemne noce dochodzi się do takiej życiowej postawy. Ktoś, kto katolicyzm pokazuje jako pomysł na radosne, spełnione życie.
Rzadki charyzmat.
Na rzecz hospicjum
Ks. Jan Kaczkowski, Grunt pod nogami. Nieco poważniej niż zwykle, Wydawnictwo WAM, Kraków 2016, cena 32, 90 zł.
Zapis kazań, wyg łaszanych przez ks. Jana Kaczkowskiego, oraz jego refleksje Drogi Krzyżowej. Część dochodu ze sprzedaży ksiązki przeznaczona jest na puckie hospicjum.