Najważniejsze wydarzenia 2021 roku. Tym żyliśmy w ostatnich miesiącach

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Proces szczepień ruszył na początku 2021 roku. Do tej pory zaszczepiło się 54 procent Polaków
Proces szczepień ruszył na początku 2021 roku. Do tej pory zaszczepiło się 54 procent Polaków K_kapica_
Nie, to nie był spokojny rok. Media miały o czym pisać, Polacy mieli o czym myśleć. Powoli uczymy się żyć w nowej, pandemicznej rzeczywistości, ale przecież wypełnia ją cała masa innych problemów i spraw, z którymi przyszło nam się zmierzyć

Rok 2021 nie był rokiem łatwym: pandemia, inflacja, konflikt na naszej wschodniej granicy, przepychanki z Unią Europejską to tylko niektóre problemy i sprawy, którymi żyliśmy przez ostatnie 12 miesięcy.

Pandemia nie odpuszcza

Już w styczniu mieliśmy pewność, że COVID-19 nie odpuścił, że musimy oswoić zupełnie nową, pandemiczną rzeczywistość. Ruszył proces szczepień, ale obostrzenia nałożone jeszcze w 2020 roku wciąż obowiązywały. Narzekali zwłaszcza górale, zima w pełni, a oni nie mogli przyjmować gości, stoki narciarskie świeciły pustkami. Oficjalnie mogły na nich jeździć wyłącznie osoby uprawiające sport zawodowy, będące członkami kadry narodowej albo reprezentacji olimpijskiej. Co jednak nie przeszkodziło trzem synom byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz szusować na nartach pod Poroninem bez ważnej licencji sportowej. Wprawdzie wicepremier wydała specjalne oświadczenie, próbowała się tłumaczyć, ale niesmak pozostał. I przekonanie, że jedni mogą więcej niż inni.

Przetrwaliśmy trzecią falę pandemii, czwarta wciąż trwa. W ciągu roku zaszczepiło się około 54 proc. Polaków, rząd tej jesieni nie zdecydował się jednak na wprowadzenie tak drastycznych obostrzeń, jakie obowiązują chociażby w Niemczech, Francji, czy Grecji. Od kilku już tygodni codziennie z powodu COVID-19 umiera po pięćset, sześćset osób dziennie i - niestety - jesteśmy pod tym względem jednymi ze światowych liderów.

W tle walki z pandemią protestowali lekarze, ratownicy medyczni, pielęgniarki. Domagali się nie tylko podwyżek płac, ale zwiększenia nakładów na służbę zdrowia, bo pandemia uświadomiła wszystkim, jak bardzo niewydolny i niedofinansowany jest polski system ochrony zdrowia.

Liczne protesty

Jednak nie z tego powodu tysiące Polaków już na początku roku wyszło na ulice polskich miast. 27 stycznia Trybunał Konstytucyjny wydał uzasadnienie do wyroku z 22 października w sprawie przepisów o dopuszczalności aborcji. Trybunał Konstytucyjny orzekł wówczas, że przepis pozwalający na przerwanie ciąży w przypadku dużego prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją. I tak jak w październiku 2020 roku, tak w styczniu 2021 przez Polskę przelała się fala protestów. Demonstrowali mieszkańcy Gdańska, Warszawy, Krakowa, Łodzi, Katowic, Poznania, Lublina, protestowano w mniejszych miastach i miasteczkach.

Podobnie było 8 marca i w listopadzie, kiedy w całej Polsce odbyły się marsze pod hasłem „Ani jednej więcej”. To była odpowiedź na śmierć 30-letniej kobiety z Pszczyny, która zmarła na sepsę po tym, jak lekarze czekali na obumarcie płodu. Protestujący przynieśli ze sobą transparenty z hasłami: „Jej serce jeszcze biło”, „Mogła żyć”, „Prawa kobiet prawami człowieka”, „O Izę za dużo”, „Polska to nie jest kraj dla kobiet” czy „Polsko, boję się ciebie”. Matka kobiety pokazała dziennikarzom SMS-y, które dostała od córki, kiedy ta leżała w szpitalu: „Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy” - pisała Izabela. Według pełnomocniczki rodziny, lekarze czekali na obumarcie płodu właśnie z powodu zaostrzonych przepisów antyaborcyjnych, niektórzy uważają, że popełniono błąd lekarski.

Polacy wychodzili także na ulice w obronie wolności mediów. Na początku lutego Rada Ministrów opublikowała projekt ustawy, która wprowadzał dodatkowe opłaty z tytułu reklamy i de facto pozbawiała media prywatne działające w Polsce 15 proc. przychodów. Dla dużej części z nich byłoby to równoznaczne z perspektywą ograniczenia działalności lub wręcz bankructwa. Dlatego 10 lutego w ramach akcji „Media bez wyboru” prywatne stacje telewizyjne przestały nadawać, podobnie radio. Protestowała prasa, nie tylko ogólnopolska, także ta lokalna.

Koniec końców projekt ustawy nie trafił pod obrady Sejmu, za to w lipcu pojawił się projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji nazywany, popularnie „lex TVN”, którego twarzą medialną został poseł Marek Suski z Prawa i Sprawiedliwości. Projekt miał doprecyzować zapisy stanowiące, że właścicielem telewizji czy radia działających na podstawie polskich koncesji mogą być podmioty z udziałem zagranicznym, spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, nieprzekraczającym 49 proc.

Propozycja zmian w prawie zbiegła się z przedłużającym się procesem odnowienia koncesji przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji stacji TVN 24. Dlatego też w opinii ekspertów, opozycji i części mediów, zmiany w prawie miały docelowo doprowadzić do zmiany w strukturze właścicielskiej TVN, które należy do amerykańskiej korporacji Discovery.

Sejm zagłosował za nowelizacją ustawy, ale we wrześniu Senat ją odrzucił i przyjął specjalną uchwałę ws. nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Ta trafiła do sejmowej komisji kultury i środków przekazu, która niespodziewanie zajęła się nią tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Na nic zdały się protesty posłów opozycji, którzy o posiedzeniu komisji dowiedzieli się kilkanaście minut przed jego rozpoczęciem, ustawa została jednak przyjęta przez Sejm. Ale 27 grudnia prezydent Andrzej Duda, ku zaskoczeniu swojego środowiska politycznego, ustawę zawetował.

Polska kontra Unia

Jak można się było spodziewać, w mijającym roku przybrał na sile spór Polski z Unią Europejską. W Parlamencie Europejskim dużo się o Polsce mówiło, chociażby w kontekście praw kobiet, „stref wolnych od LGBT”, czy praworządności. W lipcu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem Unii, Polska została też zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Nie zrobiła tego, więc w październiku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył na Polskę milion euro kary dziennie za niewykonanie lipcowego wyroku.

Co ważne, jeszcze pod koniec ubiegłego roku Parlament Europejski przyjął rozporządzenie wprowadzające mechanizm uzależnienia wypłaty unijnych środków od przestrzegania zasad praworządności. Komisja Europejska już wstrzymała wypłatę środków, które miały trafić do Polski w ramach Funduszy Odbudowy. Wprawdzie Sejm przyjął KPO, ale UE wciąż go nie zaakceptowała. Wiceprzewodniczący KE Valdis Dombrovskis przyznał wprost, że środki nie zostaną uwolnione, dopóki Polska nie spełni europejskich wymogów. Unijny komisarz Paolo Gentiloni zaznaczył z kolei, że Bruksela na ostrzu noża stawia sprawę nadrzędności prawa unijnego w Polsce, którą na wniosek premiera miał zająć się Trybunał Konstytucyjny. I zajął. 7 października Trybunał Konstytucyjny orzekł o wyższości prawa polskiego nad unijnym. Na ulice polskich miast znowu wyszły tysiące Polaków, tym razem z unijnymi flagami w dłoniach.

W grudniu niemiecki dziennik „Handelsblatt” zasugerował jednak, że Komisja Europejska może wysłać Polsce pierwszą transzę pieniędzy z Funduszu Odbudowy, by zmotywować Warszawę do skutecznej ochrony polsko-białoruskiej granicy, na której gorąco jest od miesięcy. Wszystko za sprawą prowokacji reżimu Łukaszenki.

Kryzys na granicy
Władze białoruskie umożliwiają migrantom dotarcie poprzez Mińsk do granicy wschodniej Unii, czyli właśnie do granicy polsko-białoruskiej, a potem dosłownie wypychają ich z terenu Białorusi. Na dodatek 17 października wszedł w życie dekret Łukaszenki, który umożliwia ruch bezwizowy przez lotniska w miastach obwodowych, w tym także w Grodnie. Dotąd do Polski przez nielegalną granicę próbowali dostać się obywatele m.in. Afganistanu, Iraku, Syrii, czy Konga, teraz dołączyli do nich uciekający z Pakistanu, Jordanii, Iranu, czy Egiptu.

Od 2 września do 2 grudnia w pasie przygranicznym obowiązywał stan wyjątkowy, na granicy powstaje też mur, ale też codziennie z Białorusi do Polski próbują się przedostać dziesiątki migrantów. W ostatnich dniach sytuacja trochę się uspokoiła, ale zapewne problem nie zniknie z Nowym Rokiem. Zresztą, problemy z Aleksandrem Łukaszenką trwają od dłuższego czasu. I nie chodzi tylko o migrantów. W marcu w Grodnie została zatrzymana i aresztowania Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi. Postawiono jej zarzuty „podżegania do nienawiści” i „gloryfikowania zbrodni nazistowskich”.

Jednym z pierwszych, który poinformował wówczas o aresztowaniu Borys, był dziennikarz i korespondent polskich mediów na Białorusi Andrzej Poczobut. On sam został - pod tymi samymi zarzutami co Borys - zatrzymany dwa dni później.

Turów bez przełomu

Mamy też kłopot z południowym sąsiadem - z Czechami. Pod koniec lutego Czechy wniosły do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę przeciwko Polsce w sprawie rozbudowy kopalni Turów wraz z wnioskiem o zastosowanie tzw. środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia. Strona czeska uważa, że rozbudowa kopalni zagraża dostępowi mieszkańców Liberca do wody. 20 września wiceprezes TSUE Rosario Silva de Lapuerta wydała postanowienie nakładające na Polskę 500 tys. euro kary dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni. Mimo siedemnastu spotkań, delegacjom Polski i Czech nie udało się dojść do porozumienia, rozmowy zostały zerwane 30 września. W między-czasie Anna Moskwa zastąpiła Michała Kurtykę na stanowisku ministra klimatu i środowiska, w Czechach odbyły się zaś wybory parlamentarne. Pod koniec roku doszło do wznowienie negocjacji, ale przełom nie nastąpił. Polski rząd wciąż stoi na stanowisku, że nie będziemy płacić kar, ale jednocześnie premier Mateusz Morawiecki przyznał, że strona polska „szykuje się na różne scenariusze w kontekście funkcjonowania całego kompleksu w Turowie”.

Kłopoty Gowina i szukanie większości

Na naszym „krajowym podwórku” też sporo się działo. W czerwcu Adam Bielan, wówczas członek Porozumienia, stwierdził, że Jarosław Gowin, ówczesny szef ugrupowania, nie jest nim od dłuższego czasu. Powód? Partia zapomniała o przeprowadzeniu wyborów na przewodniczącego, a kadencja Gowina wygasła trzy lata temu. W związku z tym to on pełni obowiązki prezesa jako przewodniczący konwencji krajowej. Porozumienie się rozsypało. Sąd koleżeński zdecydował o wykluczeniu z niego ośmiu członków-buntowników, w tym trzech posłów. Gowin zapowiedział też, że jego posłowie nie poprą ustawy nakładającej na media dodatkowy podatek od reklam, ustawy, z której PiS finalnie się wycofał.

Ale do prawdziwego przesilenia w relacjach Gowin - Jarosław Kaczyński doszło dużo wcześniej, jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Gowin stał wówczas na stanowisku, że nie da się zorganizować wyborów korespondencyjnych 10 maja, do czego dążył prezes Prawa i Sprawiedliwości. Media pisały wówczas, że obóz Zjednoczonej Prawicy jest w największym kryzysie od początku swojego istnienia, a PiS znajduje się w defensywie. W końcu jednak Kaczyński doszedł do porozumienia z Gowinem - wybory 10 maja się jednak nie odbyły, ale umowa między panami trwała krótko. Lider Porozumienia zagroził wyjściem z koalicji, jeśli wybory miałyby się odbyć dwa tygodnie później, na co nalegał ponoć Zbigniew Ziobro wspierany przez Jacka Kurskiego.

Kryzys w Zjednoczonej Prawicy był poważny, ale koniec końców do urn poszliśmy w lipcu. Potem, podczas prac nad unijnym budżetem, Gowin znów wyszedł przed szereg i stwierdził, że polskie weto - a mówił o nim i premier Morawiecki, i prezes Kaczyński - byłoby oczywistym błędem.

Drogi Gowina i Kaczyńskiego rozchodziły się więc od dawna. Wreszcie w sierpniu Gowin ogłosił, że opuszcza Zjednoczoną Prawicę. Razem z nim odeszło zaledwie pięciu posłów. Pozostali założyli Partię Republikańską, na której czele stanął Adam Bielan. Bielan nie ukrywa, że popiera Zjednoczoną Prawicę, zresztą jego ludzie weszli do rządu Mateusza Morawieckiego. Jarosław Kaczyński znalazł się jednak w trudnej sytuacji - przed głosowaniem nad każdą kolejną ustawą politycy Zjednoczonej Prawicy muszą szukać parlamentarnej większością. No i niektórzy ministrowie sprawiają sporo kłopotów. Jak chociażby wiceminister sportu, Łukasz Mejza, o którym głośno od kilku tygodni. Wirtualna Polska opublikowała szereg artykułów, w których opisała działalność dawnej firmy Mejzy oferującej wyjazdy zagraniczne osobom nieuleczalnie chorym m.in. na nowotwory, Alzheimera czy Parkinsona. Firma miała oferować kosztowne leczenie metodami uznawanymi na całym świecie za niesprawdzone i niebezpieczne. Według portalu interes Mejzy nie wypalił, za to pozostawił po sobie wielu oszukanych pacjentów i ich rodziny. Mejza, który miał zapewnić Zjednoczonej Prawicy parlamentarną większość, po dość nieudolnych próbach tłumaczenia się, odszedł z rządu.

Powrót Tuska zmienia opozycję

Ale sporo się działo także na opozycji. Do polskiej polityki wrócił Donald Tusk. Zdecydował się na ten krok w lipcu tego roku. I wcale nie ukrywał, że wraca, aby odebrać władzę Prawu i Sprawiedliwości. Inna sprawa, że notowania Platformy Obywatelskiej leciały na łeb na szyję, partia przeżywała jeden z największych kryzysów w swojej historii. Wystarczy wspomnieć, że w sondażach Platformę wyprzedził Szymon Hołownia ze swoim Ruchem 2050 i to on stał się liderem opozycji. Powrót Donalda Tuska miał tę sytuację zmienić i zmienił, bo Platforma odbiła w sondażach.

Dzieliła się Lewica. W grudniu wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, senator Wojciech Konieczny oraz posłowie Robert Kwiatkowski, Joanna Senyszyn i Andrzej Rozenek odeszli z klubu Lewicy i stworzyli koło Polskiej Partii Socjalistycznej. Niektórzy mówią więc dzisiaj o Lewicy z Czarzastym i bez Czarzastego.

Polityczne zawirowania

Mieliśmy też w odchodzącym roku cyberatak na skrzynkę mailową ministra Michała Dworczyka, która dała początek tak zwanej aferze e-mailowej.

W mijającym roku, za szóstym podejściem udało się wybrać Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara zastąpił na tym stanowisku Marcin Wiącek.

Nie dał też o sobie zapomnieć Marian Banaś, który już oficjalnie wyruszył na wojnę z Prawem i Sprawiedliwością. Szef Najwyższej Izby Kontroli atakuje obóz władzy, obecne czasy porównuje do tych bolszewickich, mówi wprost, że w Polsce rządzą dzisiaj służby, a nie prezydent, czy premier. Na tego ostatniego i na kilku ministrów jego rządu złożył zawiadomienie do prokuratury. Zjednoczona Prawica nie zostaje mu dłużna, Zbigniew Ziobro wystąpił do marszałka Sejmu o zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Banasia w związku z postępowaniem dotyczącym nieprawidłowości w jego oświadczeniach majątkowych.

Co do służb, ostatnie dni to pytania o inwigilowanie osób krytykujących władzę szpiegowskim systemem Pegasus. Wśród szpiegowanych miał być mec. Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek i senator Krzysztof Brejza. Telefon komórkowy s Brejzy został zhakowany za pomocą Pegasusa 33 razy w 2019 roku, gdy polityk prowadził kampanię przed wyborami parlamentarnymi.

Inflacja nie odpuszcza

Chociaż Polaków pewnie bardziej od Pegasusa martwi drożyzna, bo tak wysokiej inflacji nie było w Polsce od 20 lat. I nic nie wskazuje na to, żebyśmy w przyszłym roku mieli płacić mniej za chleb, mleko, warzywa, czy owoce. Tak, ten nadchodzący rok nie będzie łatwy, co wcale nie znaczy, że będzie stracony. Jak mówi mi w wywiadzie politolog prof. Antoni Dudek, w nowym roku mamy przed sobą jako społeczeństwo ogromną ilość różnych szans na rozwój, które przynajmniej niektórzy z nas wykorzystają. I oby tak się stało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl