- Czy przed tegorocznymi mistrzostwami świata brałeś pod uwagę, że będziemy rozmawiać o Polsce rywalizującej o Puchar Prezydenta?
Bartosz Jurecki: - Nikt nie brał tego pod uwagę, choć w naszej grupie znalazły się cztery zespoły z Europy i jeden z nich musiał nie znaleźć się w drugiej rundzie. Wyszło, że gramy o 25. miejsce i pewnie wiele osób zastanawia się dlaczego tak się stało. Nie wiem do końca, jak wyglądała sytuacja zdrowotna, nie docierały jednak jakieś złe sygnały. Zabrakło u nas Szymona Sićko, Michała Daszka, to też jednak wiedzieliśmy wcześniej i chyba trochę zmylił nas turniej w Płocku, gdzie pokazaliśmy się z dobrej strony, fajnie broniliśmy, rozbiliśmy silną Austrię, która na mistrzostwach wyszła z grupy. Tunezja też osiągnęła ten cel, choć nie miała aż tak trudnych rywali jak my, ale swoje zadanie wykonała. Może za dużą wagę przywiązaliśmy do wyniku na 4Nations Cup, a inni bardziej testowali. Dodam, że to są tylko i wyłącznie dywagacje.
- Da się osiągać sukcesy jak się popełnia tyle błędów własnych co nasza reprezentacja w Danii w grupie w rundzie wstępnej?
- 5, 6 jest dopuszczalne, powyżej 10 już ciężko, a my sobie pozwalaliśmy na około 15-16. Za to się płaci wielką cenę, odczuliśmy to na własnej skórze. Graliśmy za bardzo na obrotowych, przede wszystkim Kamila Syprzaka, brakowało cierpliwości, utrzymania się przy piłce, no i9i dlatego bijemy się tylko o Puchar Prezydenta.
Trudno znaleźć motywację, gdy gra się tylko o miejsca 25-32?
- Kibice wymagają od kadry, by wygrywała każde spotkanie z dużo słabszymi rywalami różnicą dwudziestu goli. Dostaliśmy gonga i trzeba się pozbierać. Jest okazja by reprezentanci spędzili ze sobą trochę czasu, potrenowali, szanse dostaną ci co wcześniej grali mniej. Korzyści jakieś się znajdzie, ale boli, że nie gramy o wyższe cele.
- Jak wytłumaczysz sprawę Kamila Syprzaka, który samowolnie opuścił reprezentację?
- Nie wiem więcej na ten temat, więc nie chcę się za bardzo wywodzić. Na pewno jednak samowolnie zawodnik nie powinien opuścić kadry, żadne tłumaczenia mnie nie przekonują, ale… Poczekamy, zobaczymy.
- Powiększenie mistrzostw świata do 32 zespołów wychodzi męskiej piłce ręcznej na dobre?
- Na pewno otwierają się nowe rynki dla dyscypliny. Inne kontynenty też mogą być atrakcyjne. Egipt już wcześniej grał dobrze, w tym roku furorę robi Brazylia, pokazał się Zielony Przylądek, coś dzieje się w USA. Telewizje z nowych krajów wykupują prawa do transmisji, na pewno plusów nie brakuje. Wynik na mistrzostwach świata 2007 pomógł polskiej piłce ręcznej, to samo może się dziać z innymi państwami, a przykład Portugalii jest jednym z najlepszych.
- Portugalia to nasz rywal w eliminacjach Euro. Mamy się czego bać?
- Portugalia ma świetnych, młodych zawodników z Benfiki, Sportingu, FC Porto i gra super piłkę ręczną. Nie zdziwię się, jak ogra Niemców w ćwierćfinale. Z nami na pewno jest zdecydowanym faworytem.
- Jak to jest z naszą polską młodzieżą?
- Mamy problem, brakuje nam młodych zawodników. Potrzebujemy szkolenia indywidualnego, bo za bardzo u dzieci i młodzieży nastawiamy się na wynik. Taktykę da się opanować później, a za najmłodszych lat trzeba szlifować technikę i na pewno też doszkalać trenerów. Jest dużo do zrobienia i wierzę, że całe środowisko piłki ręcznej się za to mocno weźmie. Chcielibyśmy się ekscytować występami reprezentacji na imprezach najwyższej rangi, więc trzeba zadbać o podstawy.
- Kogo typujesz na mistrza świata w tym roku?
- Faworytem numer jeden jest Dania, gra znakomicie. Francja to kandydat numer 2, ale w ćwierćfinałach wszystko może się zdarzyć. Zaskakuje Brazylia, kapitalnie gra Portugalia, swoje atuty ma Egipt. Ćwierćfinały muszą przynieść jakieś niespodzianki, zobaczymy, a Polska niech zakończy turniej wygraną z USA.
