Nie będzie Europomanii

Wojciech Rogacin
Dla Europejczyków bardziej istotne jest, że Thierry Henry w meczu piłkarskim Francja - Irlandia zagrał ręką, niż to, kto ich będzie reprezentował w świecie

Obamomania przybiera coraz to nowe oblicza. Brytyjskie władze edukacyjne zauważyły, że po zmianie na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych coraz więcej młodych mieszkańców Wysp wybiera studia w USA zamiast na rodzimych uczelniach. Przyciąga ich za Atlantyk osoba nowego prezydenta Ameryki i jego intelektualizm. Potem już na miejscu przekonują się, że także uczelnie w Stanach są o wiele lepiej dopasowane do potrzeb studentów niż te w Wielkiej Brytanii, włącznie z osławionym Oxfordem. Okazuje się więc, że wybór na eksponowane stanowisko, jakim jest prezydent USA, znanej postaci o silnym wizerunku ma wielki i zaskakujący wpływ nawet na dziedziny życia nie związane z polityką.

Przywódcy krajów Unii Europejskiej mają na ten temat inne zdanie. Na najbardziej eksponowane stanowiska Unii wybrali osoby w świecie - i Europie - nieznane, pozbawione charyzmy, których jedyną zaletą jest sprawność urzędnicza. Nie odbierając nikomu zdolności czy zasług, można zapytać czy nazwisko Herman van Rompuy wywoła jakiś dreszcz emocji u mieszkańca Stanów Zjednoczonych czy Chin? Czy wpłynie na to, że jakiś amerykański student zapragnie nagle studiować w Oxfordzie czy na Sorbonie? Że Europa będzie przez to postrzegana przez mieszkańców innych kontynentów jako miejsce jeszcze bardziej niezwykłe? A przecież stanowisko prezydenta Europy ma według traktatu lizbońskiego właśnie takie znaczenie: symboliczne.

Czy do rozmów baronową Ashton jako szefem unijnej dyplomacji będą z estymą zasiadać szefowie dyplomacji USA, Chin, czy Rosji? Bardziej prawdopodobne, że od wczoraj urzędnicy ministerstw spraw zagranicznych pospiesznie przeglądają Google, by sprawdzić kim ta pani jest i jakie ma osiągnięcia.
Liderzy Unii podczas wyborów osób na dwa kluczowe stanowiska mieli szansę pokazać światu nową mocną twarz wspólnoty. Zamiast tego pokazali partykularne gierki, brak wizji i miałkość swojej klasy politycznej. Może uznali, że dla Europejczyków bardziej istotne jest, że Thierry Henry w meczu piłkarskim Francja - Irlandia zagrał ręką, niż to, kto ich będzie reprezentował w świecie. Choć kto wie, może właśnie tak jest?

Wróć na i.pl Portal i.pl