Spis treści
Zdarzenie miało miejsce po rozdaniu nagród na gali Ms. Foundation for Women. Meghan Markle była tam jedną z wyróżnionych kobiet. Był to pierwszy raz, kiedy para książęca pojawiła się publicznie po koronacji króla Karola III.
Pościg paparazzi za Meghan i Harrym
Gdy wracali z tego wydarzenia, miał się za nimi rozpocząć kilkugodzinny pościg paparazzi.
"Ten pościg, trwający ponad dwie godziny, doprowadził do wielu groźnych kolizji z udziałem innych kierowców na drodze, pieszych, a także dwóch funkcjonariuszy policji" – poinformował rzecznik księcia Harry'ego w mediach i stwierdził, że książęca para była w niebezpieczeństwie.
Taksówkarz Meghan i Harry'ego żartuje z "pościgu". Nie czuł się zagrożony
Głos w sprawie zabrał taksówkarz, który wiózł tego dnia książęcą parę. Co ciekawe, twierdzi on, że nie czuł się zagrożony.
"Nie sądzę, żebym nazywał to pościgiem" - stwierdził. "Nie czułem, że jestem w niebezpieczeństwie. To nie było jak pościg samochodowy w filmie. Para była cicho i wydawała się przestraszona" - wyznał taksówkarz w rozmowie z "The Washington Post".
Burmistrz Nowego Jorku też wątpi w pościg
Również burmistrz Nowego Jorku wątpi w wielki pościg za Sussexami. Eric Adams przyznał, że trudno mu wierzyć w pogoń na zatłoczonych ulicach Nowego Jorku. W mieście, gdzie ruch jest tak gęsty, nawet 10-minutowy pościg wydaje się mało realny, a trwająca kilka godzin pogoń jest niemal niemożliwa do wyobrażenia.
Rodzina królewska milczy ws. incydentu
Źródło serwisu Page Six informuje dodatkowo, że po wszystkim z Meghan Markle i księciem Harrym nie skontaktował się żaden z członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Serwis poprosił też o komentarz rzeczników księcia Williama, Kate Middleton, króla Karola III oraz królowej Camilli, ale nie doczekał się odpowiedzi.
mm