W "czarny czwartek" został sześciokrotnie ranny na wiadukcie w Gdyni
Gotner był konsultantem filmu "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" Antoniego Krauzego.
Tak jak większość stoczniowców, 17 grudnia na wezwanie wicepremiera Stanisława Kociołka, Adam Gotner, o świcie, szedł do pracy w Stoczni im. Komuny Paryskiej.
- Poleciała seria z broni maszynowej. Ludzie padali na bruk. Świat mi zaczął wirować, ale szedłem w kierunku, gdzie mógłbym otrzymać jakąś pomoc. Starałem się nie nadepnąć na leżących, ale nie zawsze mi się to udawało. Na końcu ktoś mnie złapał. Straciłem przytomność - wspominał traumatyczne przeżycia w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
Do życia przywrócili go lekarze ze szpitala Miejskiego w Gdyni. On sam uważał, że został cudem uratowany.
W sierpniu 1980 r. uczestniczył w strajku w gdyńskiej stoczni. Włączył się w organizowanie struktur zakładowej "Solidarności", został wybrany do prezydium związku.
Był także we władzach dwóch komitetów budowy ofiar Grudnia '70 w Gdyni, w drugim, reaktywowanym po 1989 r. był przewodniczącym.
Pomnik Ofiar Grudnia '70 przy stacji Gdynia Stocznia autorstwa prof. Stanisława Gierady ma kształt daty 1970, a zachwiana siódemka symbolizuje trafionego kulami robotnika, którego pierwowzorem był Adam Gotner.
Pan Adam był też przewodnikiem Małgorzaty Niezabitowskiej, która zbierała materiały o Grudniu '70 do artykułu, który ukazał się w ostatnim przed stanem wojennym numerze "Tygodnika Solidarność".
Masakra na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Podczas stanu wojennego kontynuował działalność związkową
Po 13 grudnia 1981 r. kontynuował działalność związkową w podziemiu. Wraz z innymi związkowcami z nielegalnego Komitetu Budowy Pomnika zabezpieczał materiały dokumentujące grudniową zbrodnię. Pomagał rodzinom grudniowych ofiar i internowanych działaczy Komitetu. W latach 1983-89 współpracował z Wiesławą Kwiatkowską, późniejszą dziennikarką "Dziennika Bałtyckiego" w dokumentowaniu zbrodni Grudnia'70.
Urodził się w 1945 r. w Tomaszowie Mazowieckim. W Gdyni, którą pokochał jako swoje miasto, mieszkał od kilkudziesięciu lat. Pierwszy raz zobaczył je wiosną 1962 roku.
Od wielu lat żył w innej rzeczywistości. Nie mówił, nic nie pamiętał. Choroba była skutkiem wydarzeń w grudniu 1970 roku.
Przed chorobą był zawsze dostępny dla dziennikarzy, opowiadał o Grudniu'70 w każdą rocznicę, uczestniczył w spotkaniach, konferencjach związanych z Grudniem.
Ale przede wszystkim był uczynnym, życzliwym, zawsze uśmiechniętym człowiekiem. W ostatnich latach troskliwie opiekowała się nim rodzina: żona Grażyna, córka, szczególnie syn lekarz.
Był odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności oraz Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi.
