Gdy rano kurier dostarczył do muzeum sporą paczkę, nikt nie wiedział, jaką zawartość skrywa. Po otwarciu okazało się, że w środku jest pięć książek i kilkunastokilogramowa maszyna do pisania. Dla przeciętnego człowieka to nic nieznaczący złom. Dla historyków to prawdziwy skarb. - To ważny dar dla muzeum - przyznaje Anna Wójcik, kierownik Działu Archiwum w Państwowym Muzeum na Majdanku.
Zawartość paczki należała do Otto Hetta, lekarza i więźnia KL Lublin. Niemiec został skazany na obóz za krytyczne nastawienie do dyktatury narodowych socjalistów. Książki podarowane muzeum do dziś noszą jego pieczątki. Maszyna do pisania była z nim przez cały pobyt w KL Lublin. W trakcie ewakuacji obozu w lipcu 1944 r., razem z całym dobytkiem więźnia, została wysłana do Oświęcimia. Ale Otto Hett nigdy nie odebrał przesyłki. Zginął podczas transportu na zachód. Okoliczności jego śmierci pozostają niejasne.
Numer 15
Otto Hett przyszedł na świat w 1913 r. w bawarskim Augsburgu. Jego młodość naznaczyła Wielka Wojna. Studia medyczne ukończył przed II wojną światową. W czasie, kiedy władzę w jego kraju przejęła Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników.
Z powodu poglądów politycznych został aresztowany w grudniu 1938 r. i skazany na 14 miesięcy pozbawienia wolności. Po odbyciu tej kary objęto go „aresztem ochronnym” i w kwietniu 1940 r. osadzono w KL Dachau.
Jego brat wybrał karierę w Luftwaffe. Uczestniczył m.in. w bombardowaniu Warszawy. Zachowała się ich korespondencja. Z lektury listów wynika, że Otto nie mógł się pogodzić z tym, że jego brat uczestniczy w wojnie. Za swoje poglądy miał później stracić życie.
8 grudnia 1941 r. przeniesiono go do nowo utworzonego obozu na Majdanku. Oznaczono go numerem 15. Był jednym z 2 tys. więźniów niemieckich (nie licząc pochodzących z Niemiec Żydów). Początkowo Otto Hett był tzw. kapo i odpowiadał za pracę brygady więźniów w baraku szpitalnym na polu I. Następnie został naczelnym lekarzem na II polu w lazarecie dla inwalidów, jeńców sowieckich. Wśród więźniów miał opinię prawego człowieka i lekarza starającego się w miarę możliwości jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. - Hett był lojalnym kolegą, nienawidził ustroju niemieckiego, ustroju hitlerowskiego - wspominał po latach Czesław Kulesza, były więzień Majdanka. Warunki w lazarecie były dramatyczne. Leków prawie nie było. Z powodu marnej jakości pożywienia i szerzących się epidemii śmiertelność wśród więźniów była bardzo duża. Waga mężczyzn w średnim wieku kształtowała się na poziomie zaledwie 36-38 kg. Najkrwawsze żniwo zbierała gruźlica. - To była wegetacja, chorzy byli skazani na śmierć - wspomina wyły więzień KL Lublin. W najlepszej sytuacji byli inwalidzi, którzy otrzymali możliwość pracy przy wyrobie koszy. Najsilniejsi byli odkomenderowani do Lublina, gdzie pełnili funkcje pomocnicze i porządkowe.
W lipcu 1944 r. Niemcy ewakuowali obóz na Majdanku. Pierwszą część trasy do KL Auschwitz więźniowie zmuszeni byli odbyć pieszo. Wśród nich był Otto Hett.
„SS-mani gnają nas do znacznie ostrzejszego tempa niż wczoraj. A tu wyłazi zmęczenie. Nogi są odbite, odgniecione, pęcherze i odparzenia powyłaziły, czujemy się jak z krzyża zdjęci. Dr Gabriel i dr Hett wloką się ledwo, jeden drugiego podpiera” - czytamy we wspomnieniach Jerzego Kwiatkowskiego, byłego więźnia KL Lublin.
Za Kraśnikiem razem z czterema towarzyszami Otto Hett postanawia uciec. - Obawiali się, że Niemcy wykończą ich w trakcie ewakuacji. Podczas postoju podczołgali się do pola i pobiegli. Ktoś strzelił - mówi Anna Wójcik. Pierwszy strzał był wycelowany w powietrze. Następnie broń chwycił jeden z SS-manów. To prawdopodobnie jego pocisk okazał się dla Hetta śmiertelny. Według innej relacji, więzień został pobity na śmierć przez transportujących go Niemców. Brak jednak wiarygodnych dowodów na jej potwierdzenie.

Przez cały pobyt w obozie Hett miał przy sobie maszynę do pisania. Jednak nie miał jej ze sobą w chwili śmierci. Jeszcze przed opuszczeniem Majdanka wysłał ją razem z innymi rzeczami do Auschwitz. Kiedy zginął, gestapo wysłało paczkę do jego narzeczonej. Przez kolejne powojenne dekady z pietyzmem przechowywała ona pamiątki, aż w końcu zdecydowała się przekazać je bratankowi Hetta. Niemiecki adwokat poświęcił całe swoje życie, żeby odtworzyć ostatnią drogę stryjka. W lipcu przyjechał do Lublina na Zjazd Rodzin Więźniów Majdanka „Pokolenia”. - To spotkanie ostatecznie go przekonało, żeby przekazać pamiątki muzeum - mówi badaczka.
Podtrzymywanie pamięci
W tym roku Państwowe Muzeum na Majdanku otrzymało 70 dokumentów i przedmiotów po byłych więźniach KL Lublin. Okazją do przekazania bezcennych pamiątek rodzinnych był lipcowy zjazd rodzin. Wtedy Muzeum wzbogaciło się o dokumenty po dr. Janie Klonowskim związane przede wszystkim z jego pracą w charakterze lekarza. Przekazał je Antoni, syn byłego więźnia. Ewa Sztaba--Chmielarz podarowała dziewięć świadectw gimnazjalnych swojego ojca Romualda Sztaby. Ten rok to również kolejne dary przekazane po Kurcie Wojciechu Szczudło, wśród których znalazło się m.in. 36 fotografii.
- Z roku na rok pokolenie, które doświadczyło traumy obozu na Majdanku, odchodzi, dlatego tak ważne jest podtrzymanie pamięci poprzez dbanie o materialne pozostałości po ofiarach. Wiele rodzin byłych więźniów obdarzyło nas zaufaniem i przekazało nieraz bardzo osobiste pamiątki po swoich bliskich. Dokumenty, fotografie, przedmioty są u nas właściwie zabezpieczane, przechowywane i konserwowane, tak aby mogły stać się świadectwem również dla przyszłych pokoleń. Stanowią one też ważną część naszej pracy edukacyjnej z młodzieżą. Zachęcamy wszystkich, którzy są w posiadaniu takich wartościowych materiałów, aby zdecydowali się przekazać je do naszego Muzeum - mówi Krzysztof Stanek z PMM.
Postać Otto Hetta przybliża jeden z paneli wystawy „Więźniowie Majdanka” w baraku nr 62. Więcej o tragicznej historii KL Lublin i roli Państwowego Muzeum na Majdanku w edukacji będzie można dowiedzieć się podczas ogólnopolskiej konferencji zorganizowanej w ramach 75. rocznicy utworzenia placówki.
