Nieoczywista historia Świętego Mikołaja

Redakcja
Święty Mikołaj, biskup Miry, żył na przełomie III i IV wieku naszej ery. Słynął z dobroczynności. Jego relikwie leżą we włoskim Bari
Święty Mikołaj, biskup Miry, żył na przełomie III i IV wieku naszej ery. Słynął z dobroczynności. Jego relikwie leżą we włoskim Bari fot. archiwum
Popkulturowy Mikołaj nie ma nic wspólnego ze świętym z Miry - mówi ks. prof. Jan Żelazny. Rozmawia Maria Mazurek.

Jak wyglądał prawdziwy Święty Mikołaj, czyli biskup Mikołaj z Miry?
Tak naprawdę tego nie wie nikt. Jedno jest pewne: nie miał czerwonej czapki. Choćby dlatego że w Mirze, położonej w dzisiejszej południowo-zachodniej Turcji, na pewno zimno mu nie było. A poważnie mówiąc: mamy ze Świętym Mikołajem problem. Wiemy o nim bardzo niewiele. Tyle co wiemy na pewno, to to, że był biskupem Miry, wówczas jednej ze wschodnich prowincji Cesarstwa Rzymskiego, choć jej mieszkańcy posługiwali się wtedy greką. Wiemy też, że żył na przełomie III i IV wieku naszej ery, a jego śmierć jest datowana na połowę IV stulecia. Wiemy wreszcie, że w części dzisiejszej Turcji jego kult panował już w VI wieku. I w zasadzie tu nasza wiedza o Świętym Mikołaju się kończy.

Jak to? A jego wszystkie uzdrowienia, to, że pomagał ubogim, że pochodził z bogatej rodziny?
Tu zaczynamy się poruszać w sferze pewnych tradycji, wierzeń. Nie możemy więc stwierdzić, że te wydarzenia na pewno miały miejsce, a jedynie ocenić, czy były lub nie były prawdopodobne.

Zatem czy to prawdopodobne, że Mikołaj pochodził z bardzo bogatej rodziny i rozdał biednym cały swój majątek?
Bardzo możliwe. Wówczas biskupami często zostawali mężczyźni z klasy, którą dziś określilibyśmy mianem średniej. A że Mikołaj zasłynął z dobroczynności? Do zadań biskupa należało wspomaganie wiernych, także materialne. W IV wieku była taka praktyka, że darczyńca chodził od drzwi do drzwi. Ofiarę dla Boga składało się właśnie przez pomoc innym, szczególnie wdowom, sierotom i ubogim. Musiały być spełnione przy tym warunki: pieniądze musiały być czyste, nie mógł zachodzić nawet cień podejrzeń, że tak nie jest. Oprócz tego pieniądze musiały być ofiarowane w ukryciu, w myśl zasady "nie wie lewica, co czyni prawica". To była zupełnie inna koncepcja działań charytatywnych niż dzisiaj. I Mikołaj stał się symbolem dobroczynności z tamtego okresu.

Został też patronem żeglarzy.

Tak. To dlatego, że kiedyś ponoć wybrał się statkiem do Palestyny, żeby pielgrzymować. Zerwała się burza morska, a biskup Mikołaj ocalił swoją modlitwą trzech żeglarzy, którzy o mało podczas sztormu nie zginęli. Ta opowieść raczej nie jest jednak bardzo prawdopodobna, bo historycy wskazują na to, że tradycja pielgrzymowania do miejsc świętych pojawiła się później. Za czasów Mikołaja pielgrzymek do Palestyny raczej jeszcze nie było.

A inne legendy wokół św. Mikołaja?

Z punktu widzenia ówczesnych realiów jest prawdopodobne, że prawdziwa jest historia o tym, jak Mikołaj uratował trzy córki, które ubogi ojciec chciał wystawić na sprzedaż do domu publicznego. Biskup z Miry miał zapewnić im posag i dzięki temu doprowadzić do tego, że wyszły za mąż, a nie trafiły do niewoli. W IV wieku rzeczywiście dzieci były własnością rodziców i zdarzało się, że ci - szczególnie w sytuacji problemów ekonomicznych, np. związanych z płaceniem podatków - sprzedawali je. Niekoniecznie po to, żeby wydać na rozpustę, ale żeby tym dzieciom zapewnić posiłek, lepsze życie.

Mówi się, że Mikołaj z Miry pieniądze na posag dla tych dziewcząt wrzucił do komina. One akurat suszyły w nim swoje trzewiczki i pończochy, więc dar biskupa wpadł do nich. I stąd dzieciom mówi się, że prezenty mikołajkowe wpadają przez komin, do skarpet.
Wprawdzie w Cesarstwie Rzymskim system ogrzewania był imponujący, w termach była nawet podgrzewana podłoga, ale kominów w prywatnych domach na pewno nie było. Szczególnie u ubogich ludzi.

Mikołaj uratował kogoś jeszcze?

Trzech niesłusznie skazanych na śmierć młodzieńców, którym namiestnik cesarski chciał odebrać majątek.

Skazanych za co?
W Cesarstwie Rzymskim było tak, że urzędnicy mogli najpierw oskarżyć kogoś o zdradę stanu, skazać wyrokiem na śmierć, potem ten wyrok wykonać, a na koniec zgodnie z prawem odebrać część jego majątku. Ale tu znów mamy do czynienia z pewnym toposem, który powtarzał się w literaturze rzymskiej. Ci cesarze, którzy byli uznawani za okrutnych - a do nich bez wątpienia należał panujący wówczas Dioklecjan, bo przecież były to czasy prześladowań chrześcijan - często stawali się bohaterami takich opowieści.

Mikołaj z Miry miał też wskrzesić trzech młodzieńców zabitych za to, że nie uregulowali rachunku za nocleg w gospodzie.

To najpewniej inna wersja tej samej legendy.

A czemu w tych opowieściach powtarza się liczba trzy?

Kwestia symboliki, która miała dla ówczesnych ludzi wielkie znaczenie. Dziś zresztą też ma, bo przecież pani pokolenie mówiąc "cool" nie ma wcale na myśli, że coś jest chłodne. A jeśli chodzi o liczby, wokół nich narosła bardzo skomplikowana symbolika. Trójka zajmuje w niej miejsce zamknięcia, pełni, skończoności.

Po śmierci Mikołaja ludzie modlili się przy jego ciele?
Tak. Wiemy, że pielgrzymki do jego grobu na pewno odbywały się już w VII-VIII wieku. Ciało biskupa miało wytwarzać leczniczą mirrę. W tradycji Kościoła zachowanie zwłok nieskazitelnych, albo sytuacja, w której ciało wytwarza mirrę lub olejki, świadczy o tym, że zmarły już uczestniczy w chwale Boga. Najazd muzułmanów w XI wieku dał impuls do tego, żeby ten kult św. Mikołaja rozwinął się jeszcze bardziej. Relikwie biskupa uratowano, przewieziono je do Bari, na południe Włoch. Tam leżą do dziś, i do dziś ludzie tam pielgrzymują.

Wierzą, że ciało Mikołaja ma uzdrawiającą moc?

Trudno mi wypowiadać się na temat motywów pielgrzymów; pewnie są one różne. Ale mogę wytłumaczyć, skąd u chrześcijan tradycja pielgrzymowania do grobów świętych. Otóż według naszej wiary, Bóg zbawia człowieka razem z jego ciałem. Nie samą duszę - wskrzesza duszę i ciało. A więc dotknięcie ciała świętego, kogoś, kto już obcuje z Bogiem, jest w pewnym sensie dotknięciem przedsionków nieba. I to nie jest żadna magia, żadne wróżby czy Halloween. Poprzez kontakt z ciałem zmarłego, mamy relację z tą osobą i z tym, gdzie jest ona teraz. Oczywiście przy okazji możemy prosić tego zmarłego, który jest już przy Bogu, o wstawiennictwo w naszej intencji. Na przykład o zdrowie - i w tym sensie chrześcijanie mogą wierzyć, że ciało Mikołaja ma uzdrawiającą moc.

Warto pamiętać, że Mikołaj z Miry jest też świętym prawosławnym.

Tak. Jego kult w Azji Mniejszej jest nawet większy, bo przecież tam właśnie Mikołaj żył i działał. I to w czasach jednego, niepodzielonego jeszcze Kościoła. Dlatego w cerkwiach znacznie częściej niż w naszych kościołach możemy spotkać wizerunki Świętego Mikołaja.

U nas za to częściej możemy spotkać czerwonego Mikołaja z biała brodą i z reniferami. Nie irytuje to księdza?

Mogłoby mnie irytować, gdybym chodził do centrów handlowych, a nie chodzę. Albo gdybym miał telewizor.

Ale Mikołaj to jednak jest chrześcijański święty. Czy popkultura tej świętości nie profanuje?
Nie sądzę, bo absurdalna karykatura Mikołaja w czerwonej czapie nie ma nic, absolutnie nic wspólnego z biskupem Miry. Dla mnie pop Mikołaj może chodzić i w granatowej czapie z bąbelkami; to moich świętości w ogóle nie obraża. Bo nic go z nimi nie łączy. Ujmę to tak: inny nie jest winny.

Czyli Mikołaj w czerwonej czapie jest nieszkodliwy?

Tego nie powiedziałem. Jest szkodliwy, bo symbolizuje postawę konsumpcjonizmu, kultu pieniądza, stawiania na ilość, a nie jakość. Ludzie w dzisiejszych czasach mają mnóstwo przyjemności, ale rzadko są szczęśliwi. To, co dzisiaj reprezentuje popkulturowy Mikołaj, to nic innego jak filozofia bezrefleksyjnego Dziadka Mroza: im więcej kupisz prezentów, tym jesteś lepszy. Im więcej mikołajów, tym lepiej. Mikołaj z Miry z pewnością taki nie był. On opierał swoje działania na spotkaniu z człowiekiem - czymś, co tak szokuje współczesnych ludzi u papieża Franciszka. Pomagał konkretnej osobie, modlił się za konkretną osobą, nie chciał zbawiać całego społeczeństwa, stanowić nowego prawa. Liczyła się jakość, nie ilość. I myślę, że jeśli Mikołaj z Miry smuci się czymś, co widzi z góry, to właśnie tym, że dzisiejszemu Mikołajowi bliżej jest, niestety, do Dziadka Mroza niż do niego.

Napisz:
[email protected]

***

Ksiądz profesor Jan Żelazny

Historyk Kościoła, patrolog, kierownik Katedy Patrologii na Wydziale Teologii Uniwersytetu Jana Pawła II w Krakowie (dawniej Papieska Akademia Teologiczna), tam również prowadzi zajęcia ze studentami. Zajmuje się tradycją Kościoła orientalnego przekazywaną w języku aramejskim. Zanim został księdzem, ukończył fizykę, która - jak mówi - okazała się częścią jego drogi do Boga. Służy w parafii w podhalańskim Jordanowie. Jest instruktorem nurkowania, prowadzi kursy z nurkowania na basenach oraz na Zakrzówku. Codziennie zaczyna dzień o piątej rano, dużo się uczy.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nieoczywista historia Świętego Mikołaja - Gazeta Krakowska

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

B
Baba Jaga
Mikołaj, święta kościelne, i takie tam tradycje to jaskrawy kicz!
Wróć na i.pl Portal i.pl