
„Jedynką” na jednej z dwóch list w województwie zachodniopomorskim – w okręgu szczecińskim lub koszalińskim – miałaby być według informacji portalu i.pl Magdalena Filiks, która obecnie jest posłanką z ramienia Platformy Obywatelskiej w okręgu szczecińskim.
- Nic mi nie wiadomo na ten temat. Listy są jeszcze w trakcie ustalania, bo nie wiemy do końca, w jakiej formule i z kim wystartujemy. Sama waham się jeszcze, czy w ogóle kandydować
– powiedziała portalowi i.pl posłanka Filiks.
- Mamy tu w regionie posłów, którzy robią świetną robotę i zawsze osiągają wysokie wyniki wyborcze. To nasze lokomotywy wyborcze. Myślę o Bartoszu Arłukowiczu czy o Sławku Nitrasie
– dodała Filiks.
Nitras w sporze z Arłukowiczem o miejsca na listach?
Bartosz Arłukowicz, jak udało się nam dowiedzieć, rozważany był jako numer jeden na liście w Koszalinie. Jednak wobec dyskutowanej w partii kandydatury posłanki Filiks, dla kogoś ze wspomnianej trójki zabrakłoby miejsca na listach w zachodniopomorskim, gdzie są tylko dwa okręgi. W kuluarach ponoć to Sławomir Nitras rzucił pomysł, by Bartosza Arłukowicza trzymać z dala od jego regionu i zapewnić mu jedynkę na liście w Koninie. Obecnemu europosłowi, według doniesień naszych informatorów, pomysł ten ma być jednak zupełnie nie w smak, ponieważ okręg ten to silny bastion Prawa i Sprawiedliwości. W obecnej kadencji Koalicja Obywatelska wprowadziła zeń zaledwie jednego posła – Tomasza Piotra Nowaka. Pięć mandatów zgarnął tam PiS, a Lewica, Koalicja Polska, Polska2050 i Koalicja Obywatelska wprowadziły do Sejmu zaledwie po jednym nazwisku.
Lokomotywy wyborcze Platformy Obywatelskiej
O te doniesienia portal i.pl zapytał szefów Platformy Obywatelskiej we wspomnianych regionach, którzy na prośbę lidera ugrupowania, Donalda Tuska, odpowiadają za przygotowanie propozycji list wyborczych w podlegających im okręgach.
Szef regionu zachodniopomorskiego Platformy Obywatelskiej, Olgierd Geblewicz, nie potwierdził tych doniesień. Nie odpowiadał na nasze telefony, a do momentu publikacji artykułu nie przesłał też portalowi i.pl odpowiedzi na pytania wystosowane doń drogą mailową:
- Czy to prawda, że Bartosz Arłukowicz będzie kandydować do Sejmu w regionie wielkopolskim, w okręgu konińskim?
- Czy Bartosz Arłukowicz zadeklarował, że zrezygnuje z mandatu europosła po wyborach do Sejmu?
- Czy przyczyna przesunięcia europosła Arłukowicza na listy w Wielkopolsce to rezultat tarć po stronie towarzysko-partyjnej, a konkretnie sporu o miejsce pomiędzy Sławomirem Nitrasem a Bartoszem Arłukowiczem?
- Jaka jest inna przyczyna, dla której Bartosz Arłukowicz nie dostanie "jedynki" w regionie zachodniopomorskim?
- Jak ocenia Pan szanse Bartosza Arłukowicza w wariancie jego startu z "jedynki" w Koninie, w którym to okręgu poparcie dla PiS jest bardzo duże?
Pytania portal i.pl zadał także przewodniczącemu regionu wielkopolskiego Platformy Obywatelskiej, Rafałowi Grupińskiemu:
- Jakie szanse miałby Bartosz Arłukowicz w przypadku startu w okręgu konińskim?
- Czy to prawda, że będzie tam „jedynką”?
- Jak Pan, jako szef wielkopolskich struktur regionalnych, zapatruje się na umieszczenie Bartosza Arłukowicza na listach w Wielkopolsce?
- Kto jeszcze rozważany jest jako kandydat na „jedynki” w okręgach w Pana regionie?
Rafał Grupiński nie odpowiadał jednak na nasze telefony. Do momentu publikacji tekstu nie udzielił nam też odpowiedzi na pytania zadane drogą mailową.
Czy europosłowie muszą zrzec się mandatu?
Kandydowanie w wyborach do polskiego parlamentu wcale nie oznacza, że Bartosz Arłukowicz musiałby zrzec się swojego mandatu w Parlamencie Europejskim. Zgodnie z przepisami wskazane jest, aby na czas kandydowania i ogłoszenia swojej decyzji o przyjęciu lub zrzeczeniu się ewentualnego mandatu w kraju pochodzenia zawiesić swoją działalność w Parlamencie Europejskim, jednak jak pokazuje praktyka, wielu europosłów nie zawieszało w poprzednich latach swojej aktywności w PE, będąc równocześnie kandydatami do parlamentu. Dopiero w momencie objęcia funkcji publicznej w kraju pochodzenia od europosłów wymaga się zrzeczenia mandatu w PE, gdyż niemożliwe jest pełnienie równocześnie funkcji w kraju oraz w Parlamencie Europejskim. Przepisy te nie obejmują jednak okresu kandydowania.
Tak skonstruowane prawo pozwala wykorzystać w wyborach krajowych znane i zasłużone nazwiska, którym nierzadko w nagrodę za swoje zaangażowanie i wcześniejsza działalność w kraju partie umożliwiły start i zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W sytuacji, w której Bartosz Arłukowicz byłby „jedynką” na którejś z list wyborczych, dzięki systemowi D’Hondta, zgodnie z którym w Polsce liczy się głosy, rośnie siła całej jego listy. Zwycięstwo w wyborach do krajowego Parlamentu nie zamyka tym samym możliwości kontynuowania kariery w Parlamencie Europejskim: po wyborach krajowych po prostu wystarczy zrzec się mandatu i zostać na swoim stanowisku europosła. W takich przypadkach do Sejmu krajowego na miejsce wybranej „jedynki” wchodzi kolejny kandydat z listy, który uzyskał po nim największą ilość głosów wyborczych. Z tego powodu partie chętnie sięgają po swoich europosłów – ich rozpoznawalne nazwiska, otwierające listy w poszczególnych okręgach, zwiększają szanse mniej znanych działaczy z karty, którzy pomimo wysokiego poparcia nie znaleźliby się w parlamencie. Warunkiem jest jednak rezygnacja „jedynki” z objęcia mandatu.
To jednak jest łatwe do wyobrażenia – europosłowie zarabiają znacznie więcej niż posłowie polskiego parlamentu, a kolejne wybory do PE wyznaczone zostały w dniach od 6 do 9 czerwca 2024 roku. W przypadku europosła przyjęcie mandatu krajowego oznaczałoby rezygnację z ośmiu tysięcy euro miesięcznego uposażenia przez co najmniej kolejnych siedem miesięcy. Z drugiej strony, w dalszej perspektywie, tych kilka miesięcy można potraktować jako „inwestycję” w karierę polityczną w kraju – szczególnie, że okres ustalania list do Parlamentu Europejskiego to kwestia wielu miesięcy, a chętnych do objęcia dobrze opłacanego mandatu w unijnej instytucji nie brakuje.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
dś