Niezłomny płk Jerzy Szewełło w stanie wojennym zatrzymał czołgi i ratował górników kopalni Ziemowit

Tomasz Borówka
Płk Jerzy Szewełło
Płk Jerzy Szewełło arc
W grudniu 1981 roku pułkownik Szewełło był wojskowym komisarzem na kopalni „Ziemowit” w Lędzinach. Dzięki niemu tam strzały nie padły.

W lędzińskiej sali Piast odbyła się uroczysta promocja książki Aleksandry Nowackiej pt. „Niezłomny - rzecz o pułkowniku Jerzym Szewełło”. Choć jak przyznała sama autorka, właściwszy byłby tytuł „Niezłomni”, uhonorowujący wszystkich bohaterów tamtych pamiętnych strajkowych dni z grudnia 1981 r.

Autorka książki to poetka z Białegostoku, siostra zmarłego w 2013 roku Jerzego Szewełły. W powstanie książki wnieśli znaczący udział Alojzy Lysko - pisarz i publicysta, a przy tym były dyrektor lędzińskiej szkoły górniczej, oraz Antoni Piszczek - były dyrektor KWK „Ziemowit” w Lędzinach. I to właśnie oni troje byli pierwszoplanowymi gośćmi piątkowego spotkania, prowadzonego przez Joannę Figurę - dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Lędzinach.

Groza nad „Ziemowitem”

Atmosferę tamtych dni przywołał Alojzy Lysko:

- Aż 35 lat już minęło. Grudzień 1981 roku, groza. 2 tysiące górników nie wyjechało z dołu, strajkujący domagają się zwolnienia wszystkich internowanych, zwłaszcza działaczy-związkowców, żądają realizacji licznych postulatów społecznych, wśród nich - wolności, której tak bardzo pragnęliśmy. Tymczasem w Katowicach grzały się motory czołgów, które miały wyruszyć do kopalni „Wujek”, by tam „zaprowadzić porządek” wśród strajkujących. Wkrótce te czołgi miały przyjechać i do Lędzin, przed bramy kopalni. Tymczasem dyrektor kopalni „Ziemowit”, Antoni Piszczek, podejmuje heroiczną akcję ratowniczą, mającą na celu ratowanie górników znajdujących się pod ziemią - bo taki jest obowiązek od zawsze: gdy jest zagrożone życie i zdrowie górników, należy akcję ratowniczą podjąć. Tymczasem skierowany do kopalni „Ziemowit” komisarz wojskowy, Jerzy Szewełło, nie wykonuje rozkazów ministra obrony…

Rozstrzelajcie mnie

- Wieczorem 15 grudnia 1981 roku wybuchł w naszej kopalni strajk - wspominał Antoni Piszczek. - Zastrajkowało łącznie 2028 górników z II i III zmiany. Doceniam zbiorową mądrość załogi, zwłaszcza z perspektywy czasu, po wydarzeniach w kopalni „Wujek”. Strajkowali na dole kopalni, a nie na powierzchni i dzięki temu nie byli narażeni na bezpośrednią interwencję wojska i ZOMO. Ważne też było to, że otworzyliśmy bramy kopalni i na jej teren mógł wejść każdy, chociażby milicja czy rodziny strajkujących.

Biznes

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pułkownik Szewełło, zdeterminowany, by nie dopuścić do masakry strajkujących górników, faktycznie stanął po ich stronie. Odmówił wykonywania rozkazów zwierzchników, nie wpuścił na teren kopalni czołgów.

- Dowodzący nimi major okazał mi dokument upoważniający go do zajęcia kopalni - wspomina ten dramatyczny moment dyrektor Piszczek - Obecny przy tym Jurek ostrym tonem nakazał mu cofnąć czołgi 500 metrów od bram kopalni. Major stwierdził, że jest stan wojenny i on musi wykonać rozkaz. Wtedy pułkownik połączył się z generałem ze sztabu wojewódzkiego w Katowicach. Byłem świadkiem niezwykle ostrej wymiany zdań, w trakcie której generał groził płk. Szewelle sądem wojennym. - Rozstrzelajcie mnie, ale nie zajmujcie kopalni siłą - odparł Jerzy. - Strajk jest wygaszany, dajcie nam jeszcze trochę czasu - prosił. Dano nam 12 godzin, a później, między innymi dzięki staraniom biskupa Bednorza, przedłużano ultimatum o kolejne dni.

Nieustępliwość pułkownika Jerzego Szewełły kosztowała go drogo: załamanie wojskowej kariery i utratę zdrowia, a do tego długoletnią traumę, która towarzyszyła mu już do końca życia i zapewne je skróciła...

Dyrektor Piszczek codziennie nadawał strajkującym komunikaty informujące o sytuacji w kopalni, a także w kraju. Stopniowo, z różnych, często zdrowotnych względów, liczba strajkujących na dole malała. Ich nastroje łagodzili i tonowali poproszeni o pomoc ks. biskup Herbert Bednorz, a szczególnie ks. Józef Przybyła. Strajk zakończył się szczęśliwie 24 grudnia - bez ofiar.
- Tytuł tej książki mógłby też brzmieć „Słowo oficera” , bo pułkownik Szewełło przywrócił wartość tego pojęcia - trafnie zauważył obecny również na spotkaniu dr Andrzej Sznajder, dyrektor Oddziału IPN w Katowicach.

Słowa wdzięczności

Burmistrz Lędzin, Krystyna Wróbel, uważa, że wydarzenia z grudnia 1981 roku były najgroźniejszymi w całej ponad 850-letniej historii miasta.

- Dlatego pragniemy - mówiła burmistrz - wyrazić głęboką wdzięczność tamtemu pokoleniu górników. Szczególne słowa wdzięczności kierujemy do ludzi, którzy spieszyli z pomocą strajkującym, zwłaszcza: Antoniemu Piszczkowi - byłemu dyrektorowi kopalni „Ziemowit”, księdzu kanonikowi doktorowi Józefowi Przybyle - proboszczowi parafii pw. Chrystusa Króla oraz nieżyjącym: pułkownikowi Jerzemu Szewelle - ówczesnemu komisarzowi wojskowemu i Kazimierzowi Kasprzykowi - przewodniczącemu zakładowej Solidarności w dniach tego pamiętnego strajku. To ich zasługą wiekopomną było uratowanie życia górników i uratowanie kopalni.

Dać świadectwo

Aleksandra Nowacka, spytana, dlaczego napisała książkę o bracie, odpowiada, że to sam Jerzy Szewełło zaproponował jej spisanie jego wspomnień podówczas, gdy pisała swą wcześniejszą książkę - zbiór wierszy „Szukam człowieka, czyli zaproszenie na agapę”. „Wiesz, Lusiu - powiedział - ja mam takie wspomnienia, piszesz książkę, może więc przy okazji zechcesz je zamieścić, bo warto”.

- Ale sponsor tej książki nie wyraził na to zgody, ponieważ jego zdaniem nie powinno się łączyć w jednej pozycji prozy i poezji - tłumaczy autorka. - Po raz drugi pomysł wydania wspomnień pułkownika Szewełły pojawił się po jego śmierci. Liczna obecność władz samorządowych z Lę-dzin i powiatu, a także górników kopalni „Ziemowit” na pogrzebie brata, który odbył się 6 lutego 2013 roku na Cmentarzu Północnym w Warszawie, bardzo mnie wzruszył. Piękną i wzruszającą mowę pogrzebową nad urną wygłosił dyrektor Piszczek. To wówczas zdecydowałam, by zająć się wydaniem wspomnień Jerzego. Podjęłam postanowienie, że skoro on odchodzi, a ja zostaję, to powinnam dać świadectwo. I zaczęłam zbierać różne materiały źródłowe. Szczególną wdzięczność jestem winna panu Antoniemu Piszczkowi oraz Alojzemu Lysce, których na całe szczęście spotkałam na drodze do napisania tej książki i na których wszechstronną pomoc mogłam zawsze liczyć, oraz burmistrz Krystynie Wróbel, która podjęła się zadania wydania tej historyczno-wspomnieniowej książki.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Ż
Życzliwa
Ogłupieni i podburzeni przez klechę Bolczyka górnicy, uzbrojeni w kilofy, zaostrzone pręty (1,5-2m), łańcuchy i inne górnicze gadżety, ruszyli na funkcjonariuszy. Ktoś zaczął strzelać, z tyłu, z broni, ktorej nie mieli ani milicjanci, ani żołnierze. Po wszystkim do szpitala trafiło 41 funkcjonariuszy, kilkunastu w bardzo ciężkim stanie, a 9 górników zginęło. Nikt nie chciał krzywdy tych ludzi, nawet zgodnie z zarządzeniami, przygotowano na wszelki wypadek oddziały w szpitalu w Katowicach-Ochojcu, głównie chirurgię, laryngologię i oddziały wewnętrzne. W szpitalu pozostawiono tylko pacjentów, których z przyczyn przedmiotowych nie można było zwolnić do domów. Szpital mógł przyjąć co najmniej 100-150 osób, bowiem tyle było wolnych łóżek. Członkowie plutonu specjalnego działali w warunkach obrony koniecznej i użyli broni zgodnie z przepisami, szkoda tylko, że trochę późno i przez to tylu chłopaków wylądowało potem w szpitalu.
Dzisiaj Henryk Bolczyk mieszka sobie spokojnie w ośrodku polskim Marianum w zachodnioniemieckim Carlsbergu, u swoich dawnych mocodawców i pisuje bajki o tamtych wydarzeniach.
h
hajer
jaja sobie ktoś robi z górników !!
J
Jan Banialuk
Kto by w to uwierzył, zwłaszcza w czasie PRL?
t
tworzenie mitologii
że w "Ziemowicie" strzały nie padły za sprawą komisarza wojskowego a w drugiej strzały padły na polecenie Gruby, Jaruzelskiego i Kiszczaka?
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Wojskowy śmigłowiec będzie ratował w Tatrach. Szef MON informuje o wsparciu

Wojskowy śmigłowiec będzie ratował w Tatrach. Szef MON informuje o wsparciu

Czy kłótnia Muska z Trumpem zniweczy lot Polaka w kosmos?

Czy kłótnia Muska z Trumpem zniweczy lot Polaka w kosmos?

Wróć na i.pl Portal i.pl