Historię opisuje norweski portal zajmujący się prawami konsumenta "VG Forbruker":
Mężczyzna sam pojawił się w sopckim klubie ze striptizem "Cocomo" i kupił tam trzy piwa. Za ostatnie zapłacił o godzinie 2.18 w nocy. To ostatnia rzecz jaką pamiętał. Jednak pomiędzy 2.39 a 4.57 korzystając z jego karty przeprowadzono kolejne 11 transakcji opiewjących na łączną kwotę 251.157,99 koron norweskich (ponad 112 tys. zł).
Sopot nadal walczy z Cocomo. Jest apelacja od wcześniejszej decyzji sądu
Następna rzecz jaką pamięta mężczyzna to moment, kiedy obudził się w hotelu następnego ranka i otrzymał SMS o transakcjach bankowych. Przed sądem przekonywał, że był wówczas pod wpływem narkotyków podanych bez jego wiedzy przez pracowników w klubie ze striptizem i że jego kod PIN został skopiowany kiedy płacił za piwo.
Norweg sprawę zgłosił na policji w Polsce a ta zabezpieczyła monitoring z klubu. Wysłał również skargę do swojego norweskiego banku Sparebank1 SR Banku ASA, z którym spotkał się w sądzie.
- Włożyliśmy wiele wysiłku, aby zebrać dokumentację i to daje solidne ogląd tego, co się rzeczywiście dzieje - mówi VG Forbruker prawnik mężczyzny Christian Baklund.
Na nagraniu monitoringu widać m.in. że barman sięga po butelkę "nieznanej substancji", która później trafia do szklanki Norwega.
Sąd Rejonowy w Kristiansand uznał, że wyjaśnienia meżczyzny, który twierdził, że w drinku były środki, które pozbawiły go przytomności (prawdopodobnie narkotyki) są "wiarygodne i prawdopodobne w świetle innych dowodów w sprawie". I nakazał bankowi zapłatę, jednak nie całej kwoty 251 tys. koron, ale 114.595 koron (ponad 52 tys. zł). Wyrok nie jest prawomocny.