O scenariuszu pisanym w Mińsku donosi w sobotę dziennik „Fakt”, który powołuje się na informację od byłego białoruskiego urzędnika, obecnie opozycjonisty.
Sytuacja na granicy z Białorusią gwałtownie pogorszyła się w miniony poniedziałek. Wówczas przybyło tam kilka tysięcy migrantów, którzy szturmem próbowali przedostać się na terytorium naszego kraju. Dzięki zdecydowanym działaniom polskich służb szturm się nie udał. „To jednak nie koniec i już w najbliższych dniach podjęta ma być kolejna próba, tym razem w innym miejscu” – donosi dziennik.
"Niestraszny ma być im nawet graniczny Bug"
Opozycjoniści z Białorusi przekazują niepokojące informacje o kolejnych przybyszach z Bliskiego Wschodu, którzy licznie pojawili się w białoruskich miastach. – Mamy informacje, że w Brześciu i okolicznych miejscowościach znajduje się już około tysiąca migrantów – powiedział „Faktowi” jeden z nich, Anatol Kotow. Podobnie sytuacja ma wyglądać w Mińsku, jednak plany Łukaszenki mają obejmować inny obszar. „Jego wybór padł na odległy o 200 kilometrów od Kuźnicy Białostockiej Terespol. Tym razem mówi się nie o jednym dużym ataku, ale o kilku, które sięgać mogą nawet do Sławatycz. I tym razem niestraszny ma być im nawet graniczny Bug” – czytamy.
Zdaniem białoruskiej opozycji, kulminacji można spodziewać się w najbliższych dniach.
Straż Graniczna zapewniła dziennik, że panuje nad sytuacją. – Na tę chwilę środki w postaci 2,5 tys. funkcjonariuszy nadbużańskiej straży granicznej są wystarczające – podkreślił porucznik Dariusz Sienicki z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.
