Pod koniec ubiegłego roku, Arsen Zdaniewicz - wicemistrz Białorusi w sztafecie 4x100 metrów (2014) i brązowy medalista halowych mistrzostw Białorusi na 60 metrów przez płotki (2016), absolwent Uniwersytetu w Brześciu na kierunku wychowanie fizyczne, trener fitness, wrócił do rodzinnego kraju, mimo że miał status uchodźcy politycznego. Takim ludziom, dyktatura nigdy nie zapomina, a tym bardziej nie wybacza...
Kiedy Kryscina Cimanouska zorientowała się, co się stało i widząc filmik z udziałem byłego męża na myjni samochodowej w Mińsku, w mediach społecznościowych oznaczyła nie tylko białoruskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, ale służby graniczne.
- Po pierwsze, otrzymał polskie obywatelstwo w trakcie 9 miesięcy, ponieważ jest uchodźcą politycznym, a składając wniosek, zaznaczył, że powrót na Białoruś jest dla niego niebezpieczny. Po drugie, udzielił wielu wywiadów krytykujących rząd, a także miał wiele wypowiedzi o roku 2020, wyborach, wiecach i wojnie na Ukrainie. Po trzecie, jeździł ze mną na wiece w Polsce i niósł БЧБ-флаг czyliБе́ла-чырво́на-бе́лы сцяг czyli flagę Białorusi - wyjaśnia Kryscina
W wywiadzie dla bulwarowego dziennika brytyjskiego "Daily Mirror", podkreśliła, że chciałaby, aby Polska przynajmniej ponownie rozpatrzyła przyznane mu obywatelstwo i je anulowała!
- Paszport dostał dzięki mnie. Zgodził się dołączyć do reprezentacji Polski pod warunkiem, że Polska przyzna mu obywatelstwo. W ankiecie zaznaczyliśmy, że nie możemy wrócić na Białoruś, bo jest niebezpiecznie - tłumaczy Cimanouska
Ponadto, sprinterka twierdzi,że jej były mąż uciekł z Polski po tym, jak przywłaszczył sobie pieniądze kilku osób, którym obiecał ukraść samochód. Kryscina oskarża byłego męża o oszustwo. Podobno, w sumie jest jej winien 33 000 dolarów.
- W 2023 roku, zamówiliśmy dwa samochody, kiedy Arsen dopiero zaczynał swoją działalność. Na mistrzostwach świata w Budapeszcie, dowiedziałem się o kolejnej zdradzie... Zanim wróciłam do Polski, przekazał dwa wspomniane samochody swoim znajomym. Można powiedzieć, że ukradł mi dwa samochody warte 30 000 dolarów - twierdzi Kryscina, dodając, że auta nie były na nikogo zarejestrowane, stąd trudno coś udowodnić.
W efekcie, została bez pieniędzy i samochodów.
Czy wicemistrzyni Polski w biegach sprinterskich, nie obwiniałaby siebie, gdyby jej mąż trafił do więzienia na Białorusi?
- Nie, nie będę się obwiniać. Ten człowiek i jego rodzina sprawili wiele bólu mnie i mojej rodzinie. Chcę sprawiedliwości. Ludzie mogą to nazywać jak chcą, ale nikt nie zrozumie, dopóki nie znajdzie się na moim miejscu i nie poczuje tego, co ja czułem przez lata. Jestem wdzięczna sobie, że się nie poddałam po tym wszystkim, przez co przeszłam, że nie popadłam w depresję, mimo że przez lata wmawiano mi, że bez niego jestem nikim - mówi bez ogródek
Ponoć, Kryscina Cimanouska dała szansę byłemu mężowi, który zaoferował zwrot pieniędzy w zamian za milczenie...
- Tak czy inaczej, on nic nie zwróci - podkreśla
Arsen jest widywany w Brześciu, gdzie mieszka. Jak sam przyznaje, w wyborach prezydenckich, które odbyły się 26 stycznia tego roku, głosował na Alaksandra Łukaszenkę.
Białoruski Komitet Śledczy - podporządkowany wyłącznie prezydentowi, który prowadzi m.in. sprawy karne przeciwko liderom opozycji działającej poza granicami Białorusi - właśnie wszczął śledztwo przeciwko Zdaniewiczowi...
- W trakcie powrotu na Białoruś nie miałem żadnych problemów na granicy i jestem gotowy współpracować z Komitetem Śledczym. Nie brałem udziału w wiecach w 2020 roku. A zdjęcie z symbolami narodowymi rzekomo zostało zrobione podczas pierwszych zawodów w Polsce, w których Cimanouska startowała - mówi Arsen
Zdaniewicz nie wspomina nic o oskarżeniach o oszustwo.
- Kryscina była prawdopodobnie oburzona, że wybrałem swój kraj ojczysty zamiast zostać gdzieś w Europie. Ona nie może tu wrócić. Po prostu postanowiła sobie ze mnie zakpić. Szczerze mówiąc, nie wiem, co dzieje się w głowie tej osoby - dodał.
Będąc w Polsce, Zdaniewicz miał firmę, która zajmowała się importem samochodów z USA na zamówienie. Portal "Tribuna.com" dotarł jednak do kilku osób, które dały Arsenowi pieniądze, ale nigdy nie zobaczyły samochodów.
- O ile wiem, groził mu wyrok za oszustwa zarówno w Polsce, jak i w Gruzji. Zniknął z Polski, gdy ludzie złożyli na niego skargę na policji. Następnie zniknął w Gruzji. Teraz zaginął na Białorusi. Osoba, która pracuje uczciwie, nie oszukuje i nie kradnie, nie znika i nie ukrywa się - powiedziała Cimanouska dla tygodnika "Nasza Niwa", który pozostaje jednym z ostatnich periodyków wydawanych w języku białoruskim
