Poprawka PiS do nowelizacji prezydenta ws. komisji ds. wpływów rosyjskich
Podczas piątkowej debaty nad prezydenckim projektem nowelizacji ustawy powołującej komisję ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo Polski, poseł Piotr Kaleta (PiS) zgłosił poprawkę, która doprecyzowuje, kto może stanąć przed sądem w trybie odwoławczym.
Zdzisław Sipiera, poseł Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, pytany przez i.pl o tę poprawkę powiedział, że chodzi o to, aby wszystko było jak najbardziej transparentne i bez zarzutów.
– Oczywiście dla opozycji nie ma to znaczenia, bo krytykuje wszystko i jest przeciwko wszystkiemu – dodał.
Dlaczego opozycja jest przeciwko komisji?
Dopytywany, czy rozumie, dlaczego opozycja jest przeciwko, skoro nowelizacja prezydenta wychodzi naprzeciw ich krytyce, odpowiedział, że dla opozycji wszystko było i jest niekonstytucyjne.
– Na posiedzeniu komisji AiSW było już mniej krzyku ze strony posłów opozycji, więc widać, że prezydencka nowelizacja nieco stępiła im zęby – mówił.
– Jeżeli ktoś nie ma chęci wyjaśnienia wpływów rosyjskich w Polsce, kiedy to tuż za naszą granicą jest wojna i dochodzi do naprawdę bardzo niebezpiecznych sytuacji, to o co w tym wszystkim chodzi? Czy to chodzi o interes państwa, czy o interes niektórych, którzy niestety bardzo mocno związali się w pewnym okresie z polityką niemiecką, która była połączona z polityką rosyjską i teraz mają z tym problem? - zapytał poseł PiS.
Komisja ma wykluczyć Tuska?
Podczas sejmowej debaty nad nowelą prezydenta poseł KO Bartłomiej Sienkiewicz ocenił, że „ustawa o komisji ds. rosyjskich wpływów ma zapobiec ewentualnemu sprawowaniu urzędu premiera przez Donalda Tuska”. Opozycja i media jej sprzyjające, komisję ds. rosyjskich wpływów określiły „lex Tusk”. Zdzisław Sipiera pytany o to, czy komisja jest faktycznie wymierzona w szefa PO, powiedział, że jest to oczywiście kłamstwo. – Komisja ma wyjaśnić i pokazać społeczeństwu przez wyborami, jakie były wpływy rosyjskie. Jest rzeczą oczywistą, że sama nazwa ustawy o wpływach nie jest określeniem przestępstwa. Opinia publiczna powinna wiedzieć, że takowe wpływy mogły być. Jeżeli np. były kanclerz Niemiec otrzymuje funkcję w jednej z największych spółek gazowych, to raczej nie dlatego, że jest najlepszy – wyjaśnił.
– Opozycja kłamie i daje przekaz, że my chcemy ludzi powsadzać do więzienia. Natomiast, jeżeli ktoś będzie uważał, że został pomówiony, to ma możliwość wyjaśnienia tego przed komisją, a jeśli nie, to przecież jest droga sądowa. Samo określenie „lex Tusk”, jest wymyślone przez pijarowców, którzy bardzo zgrabnie to ujęli. Ta zbitka ma wywoływać napięcia i emocje, o które Tuskowi cały czas chodzi – podkreślił poseł PiS.

lena