Kilka dni temu (we wtorek 11 marca) w Arenie Gliwice odbył się długo oczekiwany koncert Lenny'ego Kravitza, na którym bawiło się ok. 20 tys. osób. Relacja z tego głośnego wydarzenia opublikowana została w wielu mediach, także w należącym do Polska Press Dzienniku Zachodnim.
Organizator koncertu chce "autoryzować" zdjęcia
- Firma Live Nation, organizator koncertu wpuściła fotoreporterów na 5 minut koncertu, podczas których można zrobić zdjęcia, ale… Ale żadne z nich nie mogło zostać opublikowane bez jej (Live Nation) zgody. Wszyscy akredytowani na koncert dostają do podpisania świstek, z którego wynika, że każda fotografia wykonana tego wieczoru w gliwickiej hali podlega cenzurze zwanej „autoryzacją”. Lenny Kravitz z gitarą, publika z rękami w górze, nawet ujęcie sufitu – wszystko musi przejść przez aparat kontroli Live Nation. Co jeśli nie dokonamy „autoryzacji” przed publikacją? Na miejscu nasza fotoreporterka słyszy coś o podaniu do sądu - pisze w czwartkowym tekście redaktor naczelny DZ Marcin Zasada.
Zasada podkreśla, że 20 tysięcy ludzi na koncercie to 20 tysięcy telefonów i 20 tysięcy zdjęć i filmików w social mediach. "Być może na niektórych widać nawet zmarszczki 60-letniego Lenny’ego. Live Nation wie, że tego kontrolować się nie da, więc próbuje kontrolować profesjonalne media" - dodaje.
- Nie przyjechaliśmy na koncert Kravitza, żeby czatować na to, jak pękną mu portki. Przyjechaliśmy, bo kochamy muzykę i relacjonujemy najważniejsze wydarzenia na Górnym Śląsku.Gdyby Kravitzowi pękły portki, internet zapłonąłby dzięki 20 tysiącom zdjęć z telefonów widzów w Hali Gliwice. I powodzenia życzę z cenzurowaniem podartych gaci - pisze redaktor naczelny Dziennika Zachodniego.
Zdjęcia z koncertu redakcja opublikowała we wtorek wieczorem bez cenzury Live Nation. W środę przedstawiciele firmy domagali się ich usunięcia, jak podkreślił Zasada, strasząc dziennikarzy procesem.
W polskim prawie nie istnieje „autoryzacja” zdjęć
Andrzej Andrysiak, wydawca Gazety Radomszczańskiej, prezes Rady Wydawców Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim twierdzi, że choć to coraz częstsza praktyka, to organizatorzy koncertów nie mogą domagać się cenzurowania/„autoryzowania” zdjęć z ich imprez.
- W polskim prawie nie istnieje coś takiego, jak „autoryzacja” zdjęć. Fotoreporter może publikować zdjęcia z koncertów i ignorować próby cenzurowania swojej pracy. Część dziennikarzy zgodzi się na wszystko za cenę wejścia na koncert czy minutowej rozmowy z gwiazdą. To myślenie jest też przyczyną problemu – mówi Andrysiak.
Co pozostaje redakcjom, które na takie praktyki nie wyrażają zgody? - Zupełnie słusznie, możemy sądzić się o swoje prawa. A może zorganizujemy konkurs z nagrodami na najlepsze zdjęcia wykonane przez publiczność, bojkotując niegodziwe praktyki Live Nation czy przedstawicieli zapraszanych przez nich artystów? Na pewno nie ma szans na cenzurę i może nawet dobrze, że potrzebowaliśmy samego Lenny’ego Kravitza, żeby w końcu ją nazwać, wyśmiać i pozostawić na publicznym widoku - puentuje Marcin Zasada.
