_Sprawa fałszowania pieniędzy jest wyjątkowa i nietypowa. Otóż oskarżony po to fałszował banknoty, aby utrzymać 10-letniego syna. Według prokuratury, banknoty o nominałach 100 i 200 zł zaczął drukować na drukarce. _Na początku dobrał się do oszczędności swojej babci Krystyny S., której podbierał prawdziwe banknoty, a w ich miejsce zostawiał sfałszowane. W ten sposób zdobył 10 tys. 700 zł. Sfałszowanych pieniędzy nie zdążył wprowadzić do obiegu, ponieważ został zatrzymany.
Jerzy K. ma wyższe wykształcenie - jest magistrem ubezpieczeń i bankowości. Mieszka w Skierniewicach. Podobnie jak jego była żona, Renata K., z którą ma chore dziecko. Wprawdzie od pewnego czasu zalega z alimentami, to jednak była żona – rozumiejąc jego sytuację – nie robiła z tego problemu.
Odpowiadając na pytania sędzi Marii Motylskiej – Kucharczyk oraz prokurator Magdaleny Hryniewicz – Rucińskiej, Jerzy K. przyznał, że ostatnią posadą stracił wskutek problemów zdrowotnych i teraz – na okres próbny – został zatrudniony na stacji benzynowej, gdzie otrzymuje najniższą stawkę: 1,6 tys. zł netto. Zeznał też, że pomaga byłej żonie w opiece nad dzieckiem niepełnosprawnym i że alimentów nie płaci od momentu zatrzymania przez śledczych w lutym br.
Proces nie zaczął się, ponieważ obrońca 39-latka, adwokat Przemysław Jańczyk, wystąpił z wnioskiem o odroczenie rozprawy. A to dlatego, że właśnie otrzymał pisemne oświadczenie Krystyny S., w którym wycofała się z oskarżenia wnuka o kradzież pieniędzy. W takiej formie oświadczenie nie może być użyte w sądzie, dlatego ustalono, że do domu Krystyny S., która ma prawie 90 lat, przybędzie notariusz i on sporządzi odpowiedni dokument podpisany przez pokrzywdzoną. Stąd decyzja sądu o odroczeniu rozprawy.
Fałszowanie pieniędzy traktowane jest jako zbrodnia. Dlatego oskarżonemu grozi do 25 lat więzienia. Jednak okoliczności łagodzące sprawią, że wyrok z pewnością będzie łagodniejszy. Jerzy K. odpowiada z wolnej stopy i nie jest wykluczone, że – jak nam powiedział jego obrońca – dobrowolnie podda się karze.