Do opisywanej zbrodni doszło 1 kwietnia 1996 roku. 73-latka została napadnięta, pobita i uduszona we własnym domu na obrzeżach Hajnówki. To córka znalazła zwłoki pani Stanisławy. Kobieta leżała na podłodze. Jej ciało było przykryte przykryta kołdrą. Miała ręce i nogi związane kablem.
Seniorka opiekowała się 11-letnią prawnuczką, której mama pracowała w Niemczech. Na szczęście w chwili napadu, dziewczynka była w szkole, a potem u dziadków.
Czytaj też: Bielsk Podlaski. Mąż oskarżony o zabójstwo żony sprzed 8 lat. Utrzymywał, że kobieta wyjechała za granicę
Choć pani Stanisława mieszkała w "czworakach" bez luksusów, w okolicy uchodziła za osobę majętną (miała krewnych za granicą). Dlatego śledczy podejrzewali motyw rabunkowy. Wnuczki przywoziły jej prezenty. Jednym z upominków była buteleczka perfum za kilka marek, z limitowanej edycji wypuszczonej na rynek niemiecki. Prócz portfela z nieustaloną kwota gotówki, z domu ofiary zniknęły właśnie ten flakonik. Zostało jedynie opakowanie.
Już w 1996 roku pachnidło znaleziono w domu jednego z mieszkańców Hajnówki - Dariusza K. Z tego powodu 25 lat temu był w kręgu podejrzewanych. Ale z braku innych dowodów, śledztwo po 4 miesiącach umorzono. Do niewyjaśnionej zbrodni wrócili policjanci z tzw. archiwum X. Ponowna analiza akt, ale też nowoczesne techniki kryminalistyczne w badaniach nad DNA, doprowadziły do zatrzymania Dariusza K. w grudniu 2019 r. podczas drogi do domu w Wasilkowie.
Główny dowód to znaleziony u oskarżonego flakonik perfum skradziony z domu ofiary oraz ślady genetyczne ujawnione na sukience uduszonej kobiety. Była to mieszanina DNA ofiary i oskarżonego.
57-latek usłyszał zarzut zabójstwa w związku z rozbojem, co wiązało się z zagrożeniem surowszą karą - minimalnie nie 8, a 12 lat więzienia - aż do dożywocia. Oskarżony nigdy nie przyznał się do winy. Twierdził, że nie znał ofiary i nigdy nie był w jej domu. Co do perfum - nie wykluczał, że zostały mu one podrzucone. Twierdził, że parę dni po zabójstwie doszło do włamania w jego domu. Podlaskie sądy obu instancji oceniły te wyjaśnienia oraz przedstawiane alibi na moment zabójstwa jako niewiarygodne. Obu instancji - bowiem w styczniu br. Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał Dariusza K. na 15 lat więzienia, a w maju wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Białymstoku, do którego trafiła apelacja obrońcy. Wnosił o całkowite uniewinnienie swojego klienta. W uzasadnieniu sąd odwoławczy podkreślił, że adwokat oskarżonego ma racje w kwestii, że sprawa ma charakter poszlakowy i nie ma dowodów, które bezpośrednio wskazywałyby na sprawstwo K. Ale w przeciwieństwie do obrońcy, sąd uznał, że te poszlaki - czyli dowody pośrednie - łączą się ze sobą w nierozerwalny łańcuch prowadzący w drodze logicznego rozumowania do kategorycznego stwierdzenia, że oskarżony jest winny. A ponad to poszlaki wykluczają jakąkolwiek inną wersję tego zdarzenia.
Obrońca skorzystał z jedynego w tej sytuacji środka zaskarżenia wyroku, jakim była kasacja do Sądu Najwyższego. Ten jednak kasację oddalił.
Wyrok 15 lat pozbawienia wolności jest więc ostateczny. Obejmuje także nawiązki na rzecz córki i wnuczki zmarłej pani Stanisławy, które w procesie miały status pokrzywdzonych.
Prokurator przyjął, że w zabójstwie ich krewnej uczestniczyła jeszcze jedna osoba, ale z powodu niewykrycia sprawcy, postępowanie umorzono.
