To mogło wydarzyć się wszędzie, bo wyrok („Popiełuszkę trzeba uciszyć!”) zapadł.
„Aniu, wcześniej czy później ja zginę". (...)Zresztą cóż jest wspanialszego dla księdza niż zginąć za Boga i Ojczyznę” – usłyszała od ks. Jerzego Anna Szaniawska, żona prof. Klemensa Szaniawskiego (małżonkowie byli przyjaciółmi duchownego).
„Partia pilnuje, by nie dać Kościołowi męczennika”
Wielu pytało, czy się nie boi śmierci. Miał z uśmiechem odpowiadać: - Nieraz po śmierci można zdziałać więcej, aniżeli żyjąc...
Stefan Bratkowski, nieżyjący już pisarz i dziennikarz wspominał: „(...)Kiedy nasiliły się prześladowania wobec Jurka, spytał mnie wprost, czy spróbują go zabić? Powiedziałem, że partia (PZPR – przyp. HS) od lat pilnuje się, by pod żadnym pozorem nie dać Kościołowi męczennika, tak więc trzeba raczej liczyć się z dalszymi, rozmaitymi szykanami i świństwami; trzeba tylko uważać na drogach, próby sprokurowania "wypadku" wykluczyć nie można. Jurek, niestety, był człowiekiem odważnym”.
Zdaniem dr. Mileny Kindziuk, autorki biografii niezwykłego duszpasterza, komuniści traktowali ks. Popiełuszkę jak wroga ustroju.
Uważali, że zagraża ustalonemu przez nich porządkowi, chociaż on domagał się jedynie prawdy i wolności. Wydawał się władzom niebezpieczny, bo gromadziły się wokół niego tłumy, na które w dodatku miał ogromny wpływ. A on starał się tylko gorliwie wypełniać swe duszpasterskie zadania – wspominała dr. Kindziuk.
Późnym wieczorem 19 października 1984 r. władza - rękami esbeków – zamordowała duchownego.
„Mieliśmy poczucie, że zaprosiliśmy ks. Jerzego, ale go nie obroniliśmy”
Ks. Popiełuszko nigdy wcześniej w mieście nad Brdą nie był. Przyjechał - jak podają jego biografowie - na zaproszenie Duszpasterstwa Ludzi Pracy (DLP). Oficjalnie zaprosił go ks. Jerzy Osiński, wikary z parafii Świętych Polskich Braci Męczenników. Udział w tym, że duchowny od św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu przybył do „Męczenników” mieli też: Jan Rulewski, Stefan Pastuszewski i Zbigniew Ornowski (ten ostatni od kwietnia 1984 r. współtworzył DLP przy parafii na Wyżynach).
„Stanąłem pod chórem, tam gdzie zwyczajowo stawali grzesznicy. Nie wiedziałem wtedy, że niedaleko, obok filara stanęli przyszli mordercy ks. Jerzego. (…)W wystąpieniu nie zauważyłem akcentów politycznych, odniesień do aktualnej sytuacji. Nie padały żadne słowa podtępienia. Raczej wskazania moralne (…)” - wspominał Rulewski.
Lider bydgoskiej „Solidarności” poznał ks. Jerzego latem 1984 r., kiedy na mocy amnestii wyszedł z więzienia w Białołęce. Do spotkania, w którym uczestniczył również S. Pastuszewski doszło w siedzibie Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom w Warszawie, przy ul. Piwnej. Drugi, i ostatni raz, rozmawiali po mszy w Bydgoszczy.
„Padały pytania o zamachy na niego i o zorganizowany przez prymasa Glempa wyjazd za granicę. (…)Na pożegnanie otrzymałem autograf ks. Jerzego pod jego kapłańskim wizerunkiem, ozdobny srebrny szkaplerz z wizerunkiem papieża i wpis do książki (…)” - wspominał lider bydgoskiej „S”.
Kiedy następnego dnia rozeszła się wiadomość, że ks. Popiełuszko nie dojechał do Warszawy, Rulewski nie zakładał najgorszego.
„Moja intuicja wskazywała raczej na porwanie i próbę wymuszenia zeznań o kontaktach z kierownictwem podziemia z Bujakiem na czele (lider Zarządu Regionu Mazowsze NSZZ „S”, 13 grudnia 1981 r. nie udało się go aresztować – zatrzymany w marcu 1983, uciekł, ukrywał się aż do 1986 r. - przyp. HS), co miało skompromitować nie tylko jego, ale cały Kościół i tym samym zmusić go do wyjazdu.(…) My mieliśmy poczucie, że zaprosiliśmy ks. Jerzego, ale go nie obroniliśmy” – wspominał Rulewski.

„Ludzie patrzyli na niego jak na szaleńca, ale on nie był oszołomem”
Ze wspomnień Stefana Pastuszewskiego (po zwolnieniu z internowania w marcu 1982 r. zaangażował się w działalność Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom przy bazylice św. Wincentego à Paulo w Bydgoszczy – przyp. HS) dowiadujemy się, że nabożeństwo z udziałem ks. Popiełuszki planowano zorganizować w bazylice księży misjonarzy pw. św. Wincentego a’Paulo. Jednak ks. Józef Kutermak nie otrzymał zgody swoich przełożonych zakonnych na wizytę księdza z Warszawy.
„(…)Mam wyrzuty sumienia, wiele razy o tym myślałem, że to moja wina, bo to ja pierwszy zasugerowałem ks. Popiełuszce odwiedziny naszego miasta. Koledzy uspokajali mnie, mówiąc, że na niego był wyrok: jak nie w Bydgoszczy, to w innym mieście pochwycono by go i zamordowano, tym bardziej, że takie próby już wcześniej czyniono (…). Wracając do mojego jedynego spotkania z ks. Jerzym - odniosłem wrażenie, że jest pogodzony z losem, który został mu zapisany. Ludzie patrzyli na niego jak na szaleńca, ale on nie był oszołomem. On miał świadomość misji i posługi, jaką pełnił. Także konsekwencji, jakie poniesie za służbę Bogu i Ojczyźnie” – wspominał po latach Stefan Pastuszewski.
„Nie wyzywał „czerwonych”, nakłaniał raczej do rozważań nad sobą”
Antoni Tokarczuk, w PRL opozycjonista, po 1989 r. polityk, poseł, senator poznał ks. Jerzego będąc za kratami (w stanie wojennym Tokarczuk był internowany m.in. w więzieniu Warszawa-Białołęka). Od swojego przyjaciela, ks. Osińskiego, dowiedział się, że duchowny z żoliborskiej świątyni będzie w parafii na Wyżynach.
Pytany po latach o mszę z 19 października mówił, że ks. Popiełuszko nie grał, nie robił teatru, był skupiony na modlitwach, wyciszony. Pobudzał do refleksji.
„(...)To nie było tak, że po jego kazaniu chciało się iść z kamieniami na „czerwonego”. On nie wyzywał „czerwonych”, nakłaniał raczej do rozważań nad sobą. Dawał nadzieję, a to było najgroźniejsze dla ówczesnego systemu komunistycznego. (…)Chcieliśmy też ożywić nasze bydgoskie środowisko solidarnościowe, opozycyjne. Wiem, że zamierzeniem ks. Osińskiego było stworzenie z kościoła na Wyżynach ośrodka podobnego do parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu (…)”.
„Kazania ks. Jerzego nie było, byliśmy tym trochę zawiedzeni”
Maria Kucenty (rocznik 1926, uczestniczka powstania warszawskiego, sanitariuszka i łączniczka, w 1980 r. zainicjowała tworzenie NSZZ „S” w bydgoskim „Cefarmie”) po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. zaangażowała się w działalność w podziemiu.
W piątek, 19 października, pani Marii i jej męża Henryka nie mogło zabraknąć wśród osób, oczekujących spotkania z ks. Jerzym. Zanim weszli do kościoła mijali samochód, w którym siedzieli Chmielewski i Pękala. Wtedy nie wiedzieli, kim oni są. Poznali ich na procesie zabójców księdza Jerzego.
Po latach przyznali, że liczyli na więcej. Spodziewali się płomiennego kazania, a usłyszeli tylko rozważania różańcowe.
„Byliśmy trochę zawiedzeni. Sądzę, że większość ludzi, którzy wtedy przyszli na mszę oczekiwała, że on coś powie, co ich podtrzyma na duchu, upewni, zagrzeje. Nie wiem, czy wynikało to z jego natury, czy ze złego samopoczucia” wspominała Maria Kucenty.
„Obecność Rulewskiego nie wzbudziła zainteresowania”
Poza setkami wiernych i przyszłymi mordercami w kościele obecni byli lokalni funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa i jej tajni współpracownicy. Dowodem meldunek zastępcy szefa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych ds. Bezpieczeństwa w Bydgoszczy (tej proweniencji materiały były codziennie przekazywane szyfrogramem do dyżurnego operacyjnego gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych w Warszawie).
W meldunku z 20 października 1984 r. esbek pisał m.in.: „(...)Dnia 19 bm. o godzinie 18.00 w kościele przy ulicy Lubińskiej 3 w Bydgoszczy (Osiedle Wyżyny) odbyła się druga msza w ramach duszpasterstwa ludzi pracy. Celebrował ją ks. Popiełuszko z Warszawy, którego przybycie zebrani w kościele przyjęli owacyjnie oklaskami. W trakcie nabożeństwa kazania nie głoszono. Na zakończenie mszy ks. J. Osiński zakomunikował, że minęła pierwsza rocznica przyznania L. Wałęsie pokojowej nagrody Nobla i z tej okazji przesyła jubilatowi życzenia. Po mszy rozpoczął się różaniec, w trakcie którego po odczytaniu poszczególnych wersetów na temat prawd wiary ks. Popiełuszko, przedstawił krótkie pięciominutowe własne refleksje (…). We mszy i w różańcu uczestniczyło czterech księży i około 800 osób. Jednym z uczestników był J. Rulewski, którego obecność nie wzbudziła większego zainteresowania (to zdanie zdradza priorytety esbecji - nie spuszczać z oka niepokornego bydgoskiego lidera zdelegalizowanej „S” – przyp. HS). Nie stwierdzono prób zakłócania ładu i porządku publicznego. Około godziny 21.30 ksiądz Popiełuszko opuścił Bydgoszcz udając się w kierunku Warszawy”.
Ks. Jerzy (Alfons) Popiełuszko (1947-1984), od maja 1980 r. rezydent w kościele pw. Stanisława Kostki w Warszawie, duchowy przywódca „Solidarności”. W stanie wojennym zaangażował się w organizowanie pomocy charytatywnej, prawnej i medycznej dla osób internowanych i ich rodzin. Od lutego 1982 r. prowadził w żoliborskiej świątyni msze za Ojczyznę, które gromadziły tłumy. Dla władzy komunistycznej stał się wrogiem numer „1”. Głosząc kazania religijno-patriotyczne powtarzał, że „zło trzeba dobrem zwyciężać”. Inwigilowany, zatrzymywany, aresztowany, nie odpuścił. Liczba i rodzaj prowokacji, jakich dopuściło się SB wobec ks. Jerzego, łącznie z próbami pozbawienia życia duchownego, budzi przerażenie i sprzeciw. Ostatni zamach, z 19 października 1984 r., był śmiertelny. Porwany w drodze z Bydgoszczy do Warszawy, był maltretowany do momentu wrzucenia do Wisły na tamie we Włocławku (nie wiemy, czy wtedy jeszcze żył).
Zbrodni dopuścili się funkcjonariusze IV departamentu MSW: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski, Leszek Pękala. Na ławie oskarżonych zasiadł czwarty esbek, Adam Pietruszka (zapadły wyroki od 14 do 25 lat, sprawcy szybciej wyszli na wolność). Ciało ks. Jerzego wyłowiono 30 października. Cztery dni później spoczął przy kościele na Żoliborzu. W ostatniej drodze męczennikowi towarzyszyły setki tysięcy ludzi. W czerwcu 2010 r. ks. Jerzy Popiełuszko został błogosławionym Kościoła Katolickiego.
-----------------------------------------
Przytoczone w tekście fragmenty wspomnień i meldunek SB pochodzą z następujących publikacji: J. Rulewski, Wysoka temperatura. Od wolności do wolności 1980-1990, Warszawa, IPN 2021; Józef Herold, Ostatni dzień ks. Jerzego Popiełuszki. Wspomnienia bydgoszczan, Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2004; Alicja Paczoska, Reakcje mieszkańców Bydgoszczy na zniknięcie i śmierć ks. Jerzego Popiełuszki w meldunkach dziennych Służby Bezpieczeństwa, Kronika Bydgoska, t. 25, 2003
