W czwartek (26 stycznia) na szczecineckim Cmentarzu Komunalnym spoczęła Elisabeth Lohrke. To pogrzeb niezwykły, i mocno spóźniony... - Elizabeth Lohrke była Niemką mieszkającą z rodziną koło Gwdy Wielkiej do roku 1945, gdy nadciągnął front – mówi Dariusz Trawiński, pasjonat historii Szczecinka, który od lat tropi ślady zbrodni niemieckich z czasów II wojny światowej i sowieckich, dokonywanych także po wojnie w rejonie szczecineckim.
Ofiarami mordów, rabunków i gwałtów w tym ponurym czasie padali Polacy, ale też Niemcy, którzy nie zdołali uciec przed Armią Czerwoną.
- Nad Elisabeth ciążyło fatum, które przez tyle lat nie pozwalało pochować jej doczesnych szczątków – mówił podczas pogrzebu ksiądz Janusz Staszczak, pastor z koszalińskiej parafii ewangelickiej.
Kapłan przypomniał, że wszelkie zło, cierpienia i śmierć zadawana innym bierze się ze złego słowa i należy za nie brać odpowiedzialność. Choć historia ludzkości zatacza koło i po raz kolejny tuż za naszą wschodnią granicą znowu dochodzi do mordów, gwałtów i przemocy w wojnie rozpętanej przez Rosję na Ukrainie.
Tragiczny los Elisabeth Lohrke podzieliło wielu mieszkańców ziem, na które wkraczali czerwonoarmiści, ale w odróżnieniu od wielu znamy szczegóły zdarzeń z zimy 1945 roku, których epilog dopisano po 78 latach. Dariusz Trawiński poznał go dzięki książkom łodzianina Tadeusza Łoszewskiego „Maluśki” i „Powroty”, w których ten nastoletni wówczas chłopak-robotnik przymusowy wywieziony do III Rzeszy opisał swoje losy. Pracował u Erwina Lohrke, gospodarza spod Gwdy Wielkiej koło Szczecinka. Gospodarz wcielony pod koniec wojny do Volkssturmu miał żonę Elisabeth i dwójkę dzieci. Tuż przed nadejściem frontu wysłał ich do mieszkających nieopodal nad jeziorem Dołgie teściów.
To tu w lutym 1945 roku zjawiło się troje sowieckich sołdatów na koniach. Zostali ugoszczeni przez gospodarzy, już wtedy jeden z żołnierzy miał niecne zamiary wobec Elisabeth, ale sytuację „uratowała” Ukrainka, która także pracowała u gospodarza. Na drugi dzień Sowieci zjawili się jednak ponownie, tym razem kapitan zaciągnął opierającą się kobietę do stodoły, gdy ta walczyła z gwałcicielem ten wystrzelił z pistoletu w twarz. Ciężko ranna Niemka okrutnie cierpiała, w wojennej zawierusze nie było szans na pomoc medyczną i po tygodniu męki zmarła 6 marca.
Bliscy pochowali ją koło domu w pobliżu wsi Spore pod Szczecinkiem, kilka metrów od drogi. Jego lokalizację udało się ustalić dzięki książce Jensa Laschewskiego „Spore, wieś na Pomorzu Tylnym”. Książkowy opis – choć po zabudowaniach nad Dołgiem zostały dziś zarośnięte lasem resztki ruin - okazał się na tyle szczegółowy, za jego pomocą Dariusz Trawiński w lecie 2022 roku odkrył doczesne szczątki Elisabeth Lohrke.
Szczątki kobiety zabrano z miejsca pochówku i do tej pory czekały na pogrzeb.
- Takich miejsc, gdzie są bezimienne mogiły jest więcej i zwykle nic nie wiemy na temat osób, które tam spoczywają – mówił po pogrzebie Ireneusz Markanicz, dyrektor Muzeum Regionalnego w Szczecinku, podkreślając rolę, jaką w tropieniu podobnych historii odgrywa Dariusz Trawiński, którego „wołają prochy”.
- W tym wypadku jest inaczej, udało się ustalić nie tylko kto spoczął w grobie, jakie były losy Elisabeth i dotrzeć do jej rodziny. Należą się mu – i innym osobom zaangażowanym w tę sprawę – wielkie słowa podziękowania.
