Trzymiesięczne śledztwo prokuratury odbywało się równolegle z kontrolą Państwowej Inspekcji Pracy w Krakowie.
- Śledztwo, które prowadziła policja pod nadzorem prokuratury, dotyczyło stwierdzenia lub wykluczenia niedopełnienia obowiązków dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy, które doprowadziły do nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonego – informuje Mariusz Słomka, zastępca prokuratora rejonowego w Oświęcimiu. - Obydwa postępowania wykazały jednoznacznie, że śmierć serwisanta to wynik jego samowolnego wejścia i złamania przepisów Parku Rozrywki i wszelkich zasad bezpieczeństwa - dodaje.
O tragicznej śmierci w Energylandii pisaliśmy dzień po wypadku
Jak podkreśla, teren wokół kolejki był ogrodzony i zamknięty. Klucze do bramy miało kilkoro pracowników Energylandii, w tym śmiertelnie potrącony 37-latek. Wejście na zakazany teren jest możliwe tylko wtedy, gdy kolejka stoi.
- Z naszych ustaleń wynika, iż gość Parku Rozrywki, któremu podczas jazdy wypadł telefon komórkowy, którego zresztą nie powinien mieć przy sobie, poprosił serwisanta o jego odzyskanie – mówi prokurator Mariusz Słomka. - Ten wszedł na zamknięty teren z własnej inicjatywy, nikt mu tego nie kazał – dodaje.
Prokuratorzy nie zdecydowali się na postawienie mu zarzutów właścicielowi telefonu, bowiem ten nie jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo.
Od decyzji prokuratury może odwołać się najbliższa rodzina zmarłego.
Ostatnia droga Wioli, strażaczki z Łęk. Spoczęła na cmentarz...
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Pierwsza pomoc przy wypadkach drogowych. To musisz wiedzieć!