Po krótkim filmiku podsumowującym życie oraz 50 letnią twórczość sceniczną Ozziego, rozbrzmiały takty Bark At The Moon z płyty o tym samym tytule.Wypełniona praktycznie w całości hala wydała pomruk zadowolenia, widząc swoich idoli.
Osbourne przyklęknął i oddał pokłon widowni po czym ruszył w swój sławny już trucht sceniczny. Po pierwszych słowach było już słychać że wielki OZZ pomimo wieku i nie zawsze zdrowego trybu życia jest w bardzo dobrej formie! Kolejne kawałki Mr.Crowley ,I Don’t Know rozkręciły publikę i zabawa nabrała tempa.
W setliście znalazły się utwory z wcześniejszych płyt solowych Osbourne’a min. Suicide Solution,Road To Nowhere ,Crazy Train czy No More Tears. Zwyczajowo już nie zabrakło “kąpieli wodnych” które Ozzy od lat zapewnia fanom z pierwszych rzędów za fosą przy pomocy kilku wiaderek H2O.
Nieco wytchnienia przyniósł medley gitarowy Zakka Wylde’a składający się z Miracle Man, Crazy Babies ,Desire i Perry Mason. Wylde pokazał swój wielki kunszt w posługiwaniu się gitarą. Zaraz po nim Tommy Clufetos także miał okazję udowodnić jak dobrym jest muzykiem i wykrzesał z niedocenianej zazwyczaj perkusji masę różnorodnych dźwięków.
Ozzy zapowiedział ostatni numer wieczoru i z głośników popłynęła genialna ballada Mama I’m Coming Home której towarzyszyła niesamowita oprawa świetlnych refleksów.Na szczęście nie dotrzymał słowa i publiczność dostała jeszcze Paranoid ,który wraz z wcześniej zagranymi Pigs Of War i Fairies Wear Boots był ukłonem w stronę fanów Black Sabbath. Koncert był naprawdę wspaniały a sam Ozzy w super formie, więc może jest nadzieja na No More Tours 3?
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program
Źródło: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto